Przechodziłam się po terenach watahy do której ostatnio dołączyłam. Jak
na razie oprócz pięknych krajobrazów nic nie przykuło mojej uwagi.
Widziałam już kilka wilków, ale jestem wręcz przekonana, że mnie nie
zauważyły. Cóż mi to nie przeszkadzało. W końcu nie byłam do końca
sama... Araxam przeskakiwał z gałęzi na gałąź jako wiewiórka próbując
mnie rozśmieszyć. Słabo mu szło. Ale na moim pysku gościła karykatura
uśmiechu. Podążałam oczami za dajmonem.
- Czemu się tak przyglądasz?
Głos wyrwał mnie z pewnego rodzaju transu. Odwróciłam się. Przede mną
stała alfa tej watahy - Gabrielle. Za nią w pewnej odległości widziałam
jej stojącego dajmona-jelenia.
- To dość skomplikowane - mruknęłam. Jak jej powiedzieć, że to czemu się przyglądam widzą tylko nieliczne osoby?
Wadera uniosła brwi w niemym pytaniu.
- Przyglądałam się czemuś co jest wręcz niemożliwe do zauważenia. No i
najpierw trzeba poznać jego naturę... Ach, to trudne, zresztą i tak
pewnie ci niepotrzebne.
"Niepotrzebne?" - usłyszałam szept Axa. - "Niepotrzebne?!"
Czekałam na reakcje wadery. Chce słuchać dalej czy - miałam nadzieję, że wybierze tą opcję - woli dać z tym sobie spokój.
<Gabrielle? Moja wena już dawno powinna iść do szpitala>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz