Netir spojrzała na mnie z wdzięcznością i powlekła się do legowiska. Nie
minęło pięć minut, a wadera zasnęła. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Hermes? Pilnuj piskląt i Dektyt. Ja pójdę do tych bobrów. Dobrze, że zapisała kogo mam szukać.
Sokół machnął łebkiem na znak zgody. Wybiegłam z jaskini i skierowałam
się w stronę małej rzeki na północ. Zajęło mi to trochę, ale w końcu
dotarłam tam i czekałam. Po chwili z wody wynurzył się bóbr. Popatrzył
na mnie z zamiarem wygryzienia mi oczu. (Tak to odebrałam)
- Szukam Złotego Siekacza - powiedziałam do niego. To imię zapisała
Netir na pergaminie. Bóbr zniknął na chwilę i pojawił się inny.
- Jestem Złoty Siekacz - powiedział po bobrzemu (jak dobrze, że babcia uczyła mnie języków)
- Jestem Ti-enne. Przysyła mnie Netir - bóbr wyraźnie się rozluźnił.
- Czego potrzebuje, Netir?
Podałam bobrowi wymiary kłód.
- Aha. No to będą gotowe po jutrze.
- Dziękuję Złoty Siekaczu - ukłoniłam się i pobiegłam z powrotem do
jaskini Netir. Hermesa nie było. Dektyt uspokajała pisklaki, a wilczyca
spała jak kamień.
Spojrzałam na listę zadań.
"Zamówić drewno
Przenieść je do domu
Pociąć na deski (polowanie na rybę piłę lub pomoc od smoka)
..."
Widocznie miało być coś jeszcze. No na razie wszystko co mogłam zrobić to zrobiłam...
Hermes wleciał do jaskini, a w dziobie niósł rybę. Podał ją Dektyt,
która zjadła kawałek i napluła nim do dziobać jednemu z piskląt. Gdy
odrywała następny kawałek, Hermes poleciał po następną rybę. Siedziałam i
patrzyłam na sokolą rodzinkę, gdy Netir się obudziła.
<to co teraz szefowo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz