Wędrowałem po lesie. Od wypadku nic mnie nie obchodziło. Znalazłem
jakąś Watahę. Załatwiłem formalności i już byłem jej członkiem.
Położyłem się pod jakimś drzewem.
- Hej, kim jesteś?- usłyszałem głos jakiejś wadery.
- Czego?- fuknąłem. Nawet się nie odwróciłem.
- Pytam tylko kim jesteś- wadera była natrętna.
- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy to…- odwróciłem się i zobaczyłem… anioła. Jak mi się wydawało.
- No co?- anioł- wilk spytał głosem wadery, która przed chwilą ze mną
rozmawiała. Chyba zobaczyła, że się na nią gapię jak idiota, bo patrzyła
na mnie swoimi pięknymi i błyszczącymi jak szmaragdy oczami… jak bym
był chory psychicznie.
- Nic- mój głos już nie miał takiego ostrego tonu.
<Ta wadera?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz