-Ale jeśli ona zacznie się wylizywać, może się zatruć-powiedziałam, nadal wściekła. Cały czas trzymałam Merię za kark, mimo iż się szamotała. Postawiłam ją na ziemi.
-Bluji, pilnuj, żeby się nie wylizywała, ja skoczę po jakieś mydło!
***
Wsadziłam Merię do jeziorka i zaczęłam mocno ją namydlać. Starała się wyrwać, ale trzymałam ją mocno. Woda wokół niej stała się niebieska.
Wyjęłam ją z wody. Jej futerko znów było rude. Wytarłam ją ręcznikiem i położyłam w jej legowisku. Natychmiast zasnęła. Chyba wolała udawać, że nic się nie stało...
<Blusji?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz