Kolejny samotny poranek... No, dobra żartuję- czuję się duuuużo lepiej
niż na początku. Jeszcze parę dni i może mi przejdzie. Jestem
psychopatką... Cały czas myślę o Aaronie. Przestań! - mówię do siebie.
Nagle do jaskini wleciał Hermes. Już od paru dni zachowuje się dziwnie. Teraz usiadł obok mnie i zaczął ciągnąć mnie za łapę.
- To boli ignorancie! - warknęłam. Ptak zaskrzeczał. Po chwili podleciał
do góry i znowu skrzeknął. Poszłam za nim. Chyba o to mu chodziło bo
szybko poleciał do przodu, tak że musiałam biec by go dogonić. Biegliśmy
krótko- jakieś 12 minut i dotarliśmy do jaskini Netir.
- O co ci chodzi? - spytałam sokoła, ale weszłam za nim do jaskini.
Siedziała tam Netir i pisała coś na kartce, a obok niej była klatka z
czwórką małych popiskujących sokolątek...
- Ojjiii! - pisnęłam z zachwytu nad tymi słodkimi maluchami - cześć Netir!
Wadera odwróciła się.
- O, cześć Ti. Ci cię tu sprowadza?
- Hermes... Znaczy przyprowadził mnie tu.
Uśmiechnęłam się, a mój sokół zrobił coś czego się nie spodziewałam-
podfrunął do Dektyt, która siedziała obok piskląt i jakby ją
"przytulił". Spojrzałam na niego i nie wiedziałam ci powiedzieć.
Wyręczyła mnie z tego Netir, która rzekła:
-...
<Netir?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz