-Darkie, kotku, jest ci ciepło?-spojrzałem na ukochaną, otuloną futrem. Po porodzie była osłabiona i zachorowała. Teraz jej się polepszyło, ale nadal się obawiałem, podciągnąłem jej jelenia pod szyję.
-Toshiro, skarbie, nic mi nie jest-chwyciła mnie za łapę i delikatnie ją odepchnęła.
-A dziewczynki?-zajrzałem do koszyka, który skonstruowałem specjalnie dla maluchów. Trojaczki już otworzyły oczka i słyszały, więc wierciły się, chcąc wyjrzeć poza ściankę. Lune właśnie wspięła się na Alice. Chwyciłem ją w zęby i delikatnie ułożyłem. Przykryłem ją kawałkiem skóry, którym wymościliśmy posłanie.
-A im jest ciepło? Może powinniśmy wziąć renifera? Albo dwa?
-Toshiro, jesteś nadopiekuńczy!
-Ale weźmy jednego? Plis.
-No dobrze-okryła dziewczynki i wyszła. Ze złymi przeczuciami wyszedłem za nimi.
<Dark? Lub ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz