Dzień jak co dzień... Gabrielle i tata poszli gdzieś ze szczeniakami, a co ja miałam robić? Wybrałam się na spacer po terenach, gdy byłam w połowie drogi coś na mnie skoczyło i próbowało uśmiercić poprzez uściski... Hę? Rozejrzałam się, a na szyi wisiał mi czarny basior, a obok stała wadera i kolejny wilk
-Ti-enne i Aaron tak..?- zaczęłam rozmowę próbując wyswobodzić się z uścisku, a wadera przytaknęła
- Mystery tak?
-Mer- poprawiłam- A kolega to..?- wskazałam na nadal wiszącego na mnie wilka, to się zaczęło robić dziwne...
-Ichi- powiedziała szara wilczyca, po czym szepnęła coś na ucho basiorowi, a on przytaknął
-Okey..? Ichi, czy możesz mnie puścić?- zapytałam, lecz on ANI DRGNĄŁ, spojrzałam na dwa inne wilki, a oni zaczęli się wycofywać- A wy gdzie idziecie, błagam pomóżcie!- jęknęłam
<Ti-enne? Aaron? Ichi? Nie ma to jak się wtrącić komuś do opowiadania:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz