- Już niedaleko! - zawołałam do wilcząt. Żadne nie odpowiedziało.
Pewnie, nie ma to jak zignorować opiekunkę... Po kolejnej chwili
milczącej podróży dotarliśmy na miejsce.
- dlaczego nic nie mówicie? - spytałam ignorując zdziwione spojrzenia Hermesa i Aarona
- Bo rodzice obiecali nam wyprawę na jezioro lat, właśnie dzisiaj, a tu
przychodzi jakaś nowa wadera i nas zabiera mówiąc, że było to wcześniej
ustalone. - wyrzucił z siebie Braven
- Jezioro lat? To niedaleko! - zawołałam - jeżeli chcecie to możemy tam iść. Jest w miarę ciepło...
- TAAAAAAAAAAK!!!!!!!! - wykrzyknęło 5 młodych wilczków.
Nad jezioro dotarliśmy w 10 minut, bo szczeniaki biegły na złamanie
karku i z impetem wpadły do wody. Już po chwili słychać było tylko piski
i okrzyki. Nawet Hermes dołączył do zabawy, będąc celem dla młodych
myśliwych. W końcu przegrał, bo dostał wodą w dziób i wpadł do jeziora. 5
rodzeństwa przyszła mu na pomoc. Przynieśli mi go wymoczonego ale
szczęśliwego z dobrze wypełnionego obowiązku.
Kiedy sokół wysechł, namówiłam wilczki do powrotu do jaskini. Wróciliśmy
już o wiele wolniej niż podczas biegu nad jezioro, gdyż Hermes zaczął
szaleć, a piątka małych kulek razem z nim.
- Ar?! Jesteś? - krzyknęłam. Dopiero wtedy poczułam piękny zapach pieczonego mięsa…
- jestem! I... Mam obiadokolację! - wykrzyknął uradowany. Nad ogniskiem wisiały trzy dzikie gęsi…
- skąd je wziąłeś??? Przecież nie ma zwierzyny!
- poprawka: nie ma dużej, kopytnej zwierzyny... Ale za to są latające
tłuste gąski - zaśmiał się - namówiłam Hermesa do współpracy. Jest
bardzo utalentowany, jeśli chodzi o łapanie ptaków. A ty go męczyłaś
łowieniem ryb!
- no cóż… pokłócę się z tobą kiedy indziej. Teraz mamy na głowie wilczęta alf.
Po tych słowach policzyłam szczeniaki. Na moje szczęście był ich cały komplet.
- kto jest głodny? - spytał Ar
Nikt nie musiał nic mówić. Wystarczyło spojrzenie siedmiu par oczu, ( siedmiu bo Hermes też na niego patrzył )...
<Ar? No pochwal się kucharzu, mam nadzieję, że było dobre ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz