-Możemy od teraz-mruknęłam, patrząc na zaciśnięte zęby wadery- przede wszystkim nie wyciągniesz tego od tak-wskazałam na pazury, wtopione w ciało wilczycy.
-Widzisz... ptasie pazury są zgięte-podniosłam łapkę własnej sokolicy- służą do przytrzymywania zdobyczy. Jeśli teraz zechce mu się wzbić w powietrze, wyrwie ci płat skóry- powiedziałam, przenosząc Dektyt na swój grzbiet i przywiązując sznurek na jej nóżce.
-Usiądź i przytrzymaj go, a ja spróbuje wyjąć pazury-powiedziałam. Wadera oparła się o głaz, który leżał przy strumieniu. Podeszłam do niej. Zaczęłam majstrować przy ranie.
-On nie rozewrze pazurów, bo wtedy spadnie-mruknęłam, skupiając się na swoim zadaniu.
-Ale...
-Nic mu się nie stanie. Ale nie zrobi tego sam. Musimy go do tego zmusić- pod każdy odgięty pazur wkładałam patyczek. Nagle ptak dziobnął mnie w palec łapy, na szczęście osłonięty grubą skórą.
-Nie rób-powiedziałam, po czym trzepnęłam go lekko po skrzydle. Rozległ się ptasi wrzask, a potem trzepot skrzydeł i kolejny krzyk. Orzeł próbował wzbić się w powietrze, ale został przytrzymany. Próbował pomóc sobie łapą, którą wyciągnął z ciała Darkie.
-Puść go-powiedziałam. Wadera wypuściła ptaka, który odleciał kilka metrów, patrząc na nas zdziwiony.
-I po kłopocie. Tylko... trzeba ją zszyć.
-Ty też miałaś szycie?
-Yhm-rozwiązałam supły na spodzie łapy, pokazując długą pręgę, poprzecinaną czarnymi nićmi.
<DarkRebell?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz