Przechadzałam się właśnie po lesie. Nagle nade mną rozległ się głośny......Odgłos.
"To pewnie sokół tej wadery...Ymmm..Netir" pomyślałam rozglądając się po
niebie. Odgłos z każdą chwilą robił się głośniejszy. Nagle przede mną
wylądował orzeł. Popatrzyłam na niego i ruszyłam przed siebie. Wciąż
czułam na sobie wzrok ptaka. Gdy chciałam się położyć nastał ból....Mój
grzbiet wydawał się sparaliżowany. "Co się dzieje do jasnej...."
pomyślałam i obejrzałam się. Zauważyłam tego samego orła na moich
plecach. Chwilę patrzyłam na niego i powiedziałam
-Zmiataj stąd !
Ptak przekrzywił głowę i wydał charakterystyczny dla niego dźwięk (zapomniałam jak to się nazywa :-P )
-No już ! - próbowałam go przegonić lecz on to lekceważył.
Stuliłam uszy i położyłam łeb na ziemi. Ptak podleciał do mnie i zaczął
skubać kawałki kamieni. Po chwili zrozumiałam ,że mogłabym mieć
towarzysza.
-Ej mały, może chcesz mi towarzyszyć co ?- usiadłam
W odpowiedzi usłyszałam krakanie.
-Uznam to za tak- uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po głowie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz