Siedziałam w jaskini użalając się nad sobą i swoją beznadziejnością, lecz podszedł do mnie Blacky z myszką w pyszczku (Nie martw się Gab, sama sobie odjęłam kasę ;D), więc co miałam zrobić, jak nie rzucić jej kociakowi? Kot skoczył na myszkę i zaczął się nią bawić, podrzucając do góry, przerzucając na drugą stronę jaskini... Te manewry trochę mnie pocieszyły więc postanowiłam się przejść z kociakiem na grzbiecie trzymającym swoją wełnianą myszkę w pyszczku.
Chodziłam po lesie nieprzytomnie, w końcu (no kto by się spodziewał) wpadłam na kogoś
-Przepraszam- syknęłam łapiąc się za głowę i grzbiet na raz, Blacky nie lubi spadać z moich pleców niespodziewanie
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz