-No hej-powiedziałam, odwzajemniając pocałunek- masz śniadanie.
-Jak widać.
-Jesteś kochany-uśmiechnęłam się. Właśnie wyrzucałam obgryzione kostki. Basior poszedł obedrzeć króliki, a maluchy bawiły się w płytkim jeziorku jaskini.
-Ej wy, łobuzy! Wiecie, jak mnie pokopałyście w nocy?
-Ale to nie ja, tato!-zaprzeczyła Mile.
-Ani ja!-odezwały się natychmiast czerty głosy.
-Jasne maluchy, jasne-do jaskini weszła Mer, czochrając po głowie pierwsze lepsze rodzeństwo.
-Ej!-odezwał się oburzony głos Rocketa.
<Soul?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz