Szedłem sobie lasem, byłem już po porannym polowaniu. Przyłapałem się na nuceniu jakiejś piosenki z dzieciństwa.
Zauważyłem jakąś wadere. Wokół niej, skakało 4 szczeniaków. Widziałem że nie radzi sobie nimi.
-Emm, przepraszam, mogę jakoś pomóc?-Zapytalem się wadery.
-Oh, jeśli by to panu nie przeszkadzało to tak.
-Mogę przypilnować szczeniaki.
-Napewno? - Zapytała się mnie wadera.
-Tak, nie ma sprawy. - Powiedziałem i się usmiechnąłem... Chętnie się nimi zajmę, uwielbiam szczeniaczki.
Poszliśmy do mojej jaskini, szczeniaki szybko się rozgoscily. Poznałem
ich imiona, i ustaliliśmy godzinę "odbioru" małych rozrabiaków...
Postanowiłem, że pójdę z nimi nad jezioro lat.
-Hej wszyscy! Idziemy popływać? - Powiedziałem do szczeniąt.
-Tak! - Szczeniaczki krzyknęły chórem.
-No to idziemy! - Odparłem, i wyszliśmy z jaskini. Ruszyliśmy w stronę
jeziora... Kiedy doszliśmy na miejsce, szczeniaczki rzuciły prosto do
wody. Zaczęły się chlapać, i skakać na siebie. Próbowały mnie zaciągnąć
do wody ale się nie dałem. W końcu szczeniaki zaczęły chlapać na mnie,
teraz to już rzuciłem się do wody, i zaczęliśmy walkę na wodę.
Bawiliśmy się świetnie. Sam jeden raz próbował podtopić Rikky, ale już
ja mu na to nie pozwoliłem. Trochę mnie to zdziwiło i rozdraznilo,
uspokoilem Rikky i szybko wróciliśmy do zabawy. Kiedy w końcu
szczeniaki się zmeczyly, ja byłem już padnięty. Położyliśmy się na
skalę, szczeniaczki bawiły się i rozmawiały. Były zadowolone, ja
również. Tez chciałbym szczeniaczki, najlepiej 4. W końcu przyszła
wadera, mama szczeniąt. Trochę się zmartwilem.
-I jak? - Zapytałam się mnie.
-Dobrze. - Odpowiedziałem. Dobrze że wziąłem młode, i się nimi zająłem.
-Dziękuję, do zobaczenia. - Powiedziała, i zabrała szczeniaki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz