Wyszłam z jaskini, nie mogłam zasnąć. Wzięłam ze sobą Nathana. Skrzydło
się prawie zrosło. Nirvana została w domu. Nathan próbował latać.
Udało mu się! Leciał przez krótki czas. Ale później wylądował, i szedł
za mną.
-Hejka. - Usłyszałam, i jakiś wilk zasłonił mi oczy. Poznałam po
głosie, to Rayan. Odwróciłam się, i pocałowałam basiora. Rayan był ze
swoją tchórzofretką, Rose. Nathan patrzył się na nią, jak na jakąś
przekąskę.
-Nathan, nawet nie próbuj. - Powiedziałam do orła.
-Hahah. - Zaśmiał się Rayan, złapał mnie za łapę, i pobiegliśmy gdzieś...
-Co to ma być? - Zapytałam się basiora.
-Zostałaś porwana. - Odparł Rayan, i się uśmiechnął. Pokiwałam głową, i przyspieszyłam...
<Rayan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz