Schowałyśmy się za krzakami, obserwująca resztki pobliskiego stada
karibu. Gabrielle wymyśliła strategię. Popędziłam go od tyłu, gryząc w
nogi i brzuch. Gabrielle mówiła mi bym skupiła uwagę. No więc
nie mogłam. Myślałam o Samie, jeziorze, pierścionku.
-Anabeth! - krzyknęła Gaba
-Yy... co?
Wytłumaczyła mi strategie. Byłam jednak myślami daleko. Kiwnęłam głową na znak że zrozumiałam. Patrzyłyśmy dalej. W końcu nadszedł dobry moment.
-Już! - dała mi znać Gabrielle
Zrozumiałam trochę późno ale wyszło nawet nieźle. Robiłam
swoje...Przynajmniej tak myślałam... Nagle wszystko potoczyło się źle.
Zamiast powalić poganiałam. Ren upadł. Gabrielle odleciała. Dosłownie i
nie. Podbiegłam do niej. Na szczęście oddychała, ale słabo.
- Anabeth... Myśl. Jesteś uzdrowicielką. - myślałam
Rozejrzałam się po okolicy. Było parę przydatnych rzeczy. Zebrałam je i
przystąpiłam do ratowania Gabrielle. Na szczęście się udało. Miałam
szczęście że zjawił się Sam. On mi trochę pomógł. Jest w końcu druidem.
Uzdrowicielka i druid...Idealna pomoc. Z jego pomocą zabraliśmy
Gabrielle do jej jaskini. Tam urządziłam jej idealne posłanie.
- Dzięki Sam. Zawołaj Soula.
- Jasne - wilk się oddalił
- C-co się stał? Ał! - Gabrielle otworzyła oczy
- P-przepraszam...
Soul wszedł do jaskini a Gabrielle zasnęła.
- Co jej się stało? - zaniepokoił się
- Bardzo duże obrażenia. Uderzenie głową o mur kamienny... J-ja muszę
iść! Jakby co zagwizdaj tym gwizdkiem a przybiegnę. - podałam mu
przedmiot
- Anabeth! - zawołał za mną ale się nie odwróciłam
Byłam zrozpaczona. CO JA ZROBIŁAM?! Codziennie będę odwiedzać Gabrielle.
< Gabrielle? Soul? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz