Siedziałam nad wodą i rozmyślałam, co zrobię na prezent. Miałam niewiele
pomysłów, a Wigilia już dziś...Ach...czemu nie pomyślałam o tym
wcześniej?
Och. No ale trzeba w końcu zabrać się za robotę!
Wstałam i otrzepałam się ze śniegu. Zima jest dosyć ładna. Ale ta ilość śniegu stała się dla mnie nieco przytłaczająca...
O, a może coś z gliny..? Ale gdzie ja glinę znajdę! A poza tym...pewnie
nic z niej nie stworzę, gdyż będzie zamarznięta. Chociaż...
Pobiegłam w stronę mojej jaskini. A może by tak ogrzać glinę? to się
może udać...w mojej jaskini jest dosyć ciepło, więc może coś tam
zdziałam.
Gdy już byłam na miejscu, zaczęłam kopać. Jednak ziemia była twardsza,
niż mi się zdawało. Ale dalej próbowałam ją rozkopać. W końcu mi się
udało, jednak moje pazury nie były zbyt szczęśliwe.
Po parunastu minutach, dokopałam się do mojego budulca. Wykopałam jej
trochę na skórę jelenia, po czym zabrałam do siebie. Chwilę poczekałam i
zaczęłam tworzyć "wilka stojącego na klifie, patrzącego w odległe
horyzonty". Wydawało mi się, że to będzie dobre.
Zaczęłam lepić wilka. trwało to z jakieś 30 minut. Potem zaczęłam robić
klif , połączony z górami, które wydawały się być daleko od wilka.
Po skończonej pracy, byłam z siebie zadowolona, ale cała upaprana gliną.
Rozpaliłam małe ognisko a prezent położyłam obok, by stwardniał. A sama
pobiegłam się umyć a najbliższym, nie zamarzniętym strumyku. Woda była
lodowata, ale czego nie robi się dla pięknego futra?
Gdy wróciłam, a moje dzieło stwardniało, chciałam je pomalować. Dobrze,
że jeszcze przed zimą zdążyłam nazbierać trochę jagód. Wykorzystałam je
więc do zrobienia farb.
Wzięłam odcienie szarego i pomalowałam góry, następnie wilka aby był
podobny do wilka który miał go dostać, potem klif i ziemię łączącą góry i
resztę glinianej "platformy".
- Nareszcie!- Krzyknęłam zmęczona i padłam w kąt jaskini. Dobre to, że nie pobrudziłam się przy malowaniu...
XXX
Był wieczór, słyszałam jak wilki idą w stronę miejsca gdzie odbywać się będzie Wigilia. Poszłam za nimi.
Gdy już wszyscy doszli, zaczęliśmy jeść, dawać sobie prezenty i składać
sobie życzenia. W oddali zauważyłam Toshiro. Prezent był zawinięty w
skóry, więc nie było go widać. Podbiegłam do basiora, w pysku trzymając
róg, a za sobą ciągnąc pakunek.
- Toshiro..- Szepnęłam. Ten odwrócił się.- Nie bardzo wiedziałam co dla
ciebie zrobić, ale...o dla ciebie.- Powiedziałam, odkrywając skórę z
prezentu.
Toshiro?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz