Śmiałam się ile miałam siły. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie myśląc wiele (taki mam zwyczaj) wypaliłam co mi język przyniósł, czyli byle co.
- Ale masz w tej jaskini pomarańczowo- powiedziałam.
Dostałam kolejnego ataku głupawki. Poznałam to po moim śmiechu. Nie był
on normalny. Na przemian krzyczałam "ha, ha" i "pho, pho" (wiem, że to
dziwne). W końcu zdołałam się powstrzymać od wariowania.
-No, to zwiedzamy dalej?- powiedziałam cicho się śmiejąc.
-Jasne, ale ucisz się-odpowiedziała.
<Ann?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz