piątek, 10 kwietnia 2015

Od Gabrielle, cd. Soul

Zaczęłam dusić krowę, tak, aby nie miała okazji zamuczeć. Soul siedział jej na grzbiecie, a po chwili przesunął się w stronę kłębu, aby wgryźć się w szyję. Po chwili wszystko się uspokoiło, a krowa padła na ziemię, bez życia, z chlupotem przez kałużę krwi. Oblizałam okrwawione wargi. Soul od razu rzucił się i rozrywał mięso, a ja mu pomogłam, tak, że po chwili większość jedzenia była już przygotowana do zabrania. Odwiązałam z łap wcześniej przygotowane sznurki i związałam nimi mięso, które zarzuciłam sobie na szyję i grzbiet. Mój partner zrobił tak samo. Nagle usłyszeliśmy w krzakach jakiś ruch. Szybko spojrzeliśmy w tę stronę, ale dojrzeliśmy jedynie znikający psi ogon..
-Szybko!-wrzasnęłam i rzuciłam się do dziury. Przeskoczyłam ją zgrabnie i czekałam na Soul'a, który również nie miał większego problemu. Nagle usłyszeliśmy krzyki i kroki, a po chwili przed nami wyrósł człowiek ze strzelbą w dłoni i psem przy nodze. Zdrętwiałam. Nie mogłam się ruszyć, byłam sparaliżowana. Przed oczami mignęła mi scena sprzed lat.... Huk, wystrzał. Niedowierzanie, ból i łzy... Nagle coś mocno szarpnęło mnie za kark, rozległ się strzał... Ale nie poczułam bólu...
-Gabrielle-usłyszałam. Soul... Nie stracę drugiej rodziny, nie. Zerwałam się z powrotem i poderwałam się do biegu, basior również. Umykaliśmy ile sił w nogach, za sobą słyszeliśmy wystrzały i wściekłe szczekanie psów. Biegliśmy ile sił, czując obijające się o boki mięso. Nie zwolniliśmy, aż do zupełnego wyczerpania. Jednak byliśmy już blisko terenów watahy. Szybko wbiegliśmy za granicę i ogłosiliśmy powrót przybyciem.
-Udało się-szepnęłam.
<Soul?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz