sobota, 6 czerwca 2015

Od Keazana

Wybrałem się z Netir na polowanie na jelenie. Poczułem ładną gromadkę. W końcu znaleźliśmy stadko, o którym było mowa. Ukryliśmy się w krzakach i czekaliśmy na moment... Po chwili czekania stało się coś... strasznego.
Usłyszeliśmy ryk, a na niebie pokazało się kilka ogromnych, skrzydlatych kształtów...
-Smoki...-szepnęła Netir, wpatrując się w niebo. Nagle, pod naszymi łapami zadrżała ziemia. Spojrzeliśmy za siebie. I stuliliśmy uszy na widok ostrych racic jeleni i pochylonych rogów...
Spojrzałem na waderę i w mig podjąłem decyzję. Skoczyłem i wypchnąłem ją spoza nóg wielkiego byka. Usłyszałem jęk i trzask.
-Moja łapa...!
Ale nie mogłem skupić się na tym, co krzyczy Netir. Poczułem, jak wiele ostrych racic przebija mi skórę, ostre rogi łamały kości... Coraz trudniej mi się oddychało i utrzymywało pełnię świadomości... W końcu przerażone ryczenie zwierzyny ucichło, a jedynym dźwiękiem był przeraźliwy krzyk i jęk... Nawet nie myślałem, że to byłem ja. Poczułem oddech na karku, uchyliłem oczy. Ne de mną stała biała wadera... Alle już przestało mnie to obchodzić. Poddałem się.
-Keazan? Co ci odbiło? Co nam odbiło?! Przecież... Teraz są migracje smoków i magicznych ptaków-usłyszałem zrozpaczony głos, zanim wszystko się dla mnie skończyło.
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz