Zamiast przytaknąć podeszłam do niego i pocałowałam.
-Poszukajmy najpierw na łące bażantów. To potraktujemy jako ostateczność.
-Dobrze. Chodź więc.
Wyszliśmy z jaskini, starając się nie nadepnąć na żadną gałązkę. Gdy oddaliliśmy się od jaskini, zaczęliśmy biec. Chyba oboje chcieliśmy mieć to szybko za sobą. W końcu drzewa zaczęły się przerzedzać, a przed nami zajaśniała łąka, skąpana w szarym odcieniu poranka. Zaczęliśmy węszyć. Nagle zauważyłam jednego, dorodnego bażanta.
-Soul-szepnęłam-tutaj. Jeden.
Basior podszedł cicho. Chciałam skoczyć, gdy nagle usłyszałam szum. Podniosłam spłoszona głowę. Zobaczyłam przejeżdżający samochód. Szybko umknęłam w krzaki, czując za sobą kroki Soul'a. Bażant uciekł, a my patrzyliśmy, jak z samochodu wysiada dwójka ludzi. Z tyłu wyciągnęli dwa waorki, które położyli na trawie, po czym odjechali.
-Jak mogą?
-Nie wiem. Zabijają wiele stworzeń. Chodź, zobaczymy co zostawili.
Podeszliśmy i rozerwaliśmy zębami folię.
-Nic. A u ciebie?
-Też. Chyba...
Spojrzałam na niego.
-Chodź. Idziemy na farmę.
<Soul?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz