Wstałem później niż zwykle i już wiedziałem, że coś jest nie tak. Kiedy
wyszedłem z jaskini ruszyłem od razu na polowanie. Kiedy już dotarłem na
moje ulubione miejsce do polowania, zaczaiłem się na młodego samca
łosia. Był lekko ranny, przez co miałem sporo przewagi. Po kilku minutach
przyglądania się mu i wymyślaniu planu jak go zaatakować, ruszyłem. Na
moją niekorzyść wiatr zawiał wprost na łosie dlatego wiedziały, że się
do nich zbliżam. Bez większej nadziei chwilę biegłem ale po przebyciu
ośmiu metrów odpuściłem
- Co jest grane? - Rozejrzałem się
Coś skupiło moją uwagę. Była to spalona roślinność i ślady krwi
- Czyżby ktoś sobie robił żarty? - Uniosłem głowę
Spojrzałem w lewą stronę a tam była ścieżka pełna krwi. Przechyliłem lekko łeb ale po chwili rozejrzałem się dookoła
- Jeżeli to żar to się nie udał! - Warknąłem
Jednak coś kusiło mnie aby pójść za śladem krwi. Tu tak szybko nie
odpuściłem i zacząłem iść w tym kierunku co krew. "Pewnie jakieś
skaleczone zwierzę szło tędy" - Pomyślałem, jednak po chwili coś złapało
mnie za ogon. Dość głośno pisnąłem i odwróciłem głowę w stronę ogona.
Jak się okazało była to pułapka na niedźwiedzie. Położyłem uszy po
sobie. Po kilku sekundach zacząłem zdejmować pułapkę a po kolejnych
sekundach byłem wolny. " Czyżby ludzie polowali?" - Pomyślałem i
spojrzałem niebo " Przecież jeszcze nie ma odpowiedniej pory na
polowanie" - Zirytowałem się lekko. Pokręciłem głową i dalej szedłem za
śladami krwi. Stanąłem na małym wzgórzu tam po drugiej stronie co
zobaczyłem zbytnio mnie nie ucieszyło
- O nie...! - Położyłem uszy po sobie - To osada ludzi...
Nie wiedziałem co mam zrobić jednak czym prędzej ruszyłem w stronę
watahy. Postanowiłem, że na razie nikomu o tym nie pisnę a sam będę ich
patrolować. Jednak to nie było takie łatwe. Z mojego zachowania było
można wywnioskować, że czegoś się obawiam. Po tym jak powróciłem na
tereny watahy ktoś mnie zaczepił i ja ze zdenerwowania rzuciłem się na
niego i przygniotłem go do podłoża
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz