Cóż... Świętej pamięci, jak to się mówi. Mamy teraz żałobę, która trwać będzie trzy dni. Postaram się zmienić szablon. Tak moi drodzy, Sabine zginęła, została zamordowana. Musiałam utworzy zakładkę. Ale... smutno mi, nie chciałam tego. Wadera ta była bardzo oryginalną postacią. Jak wiecie, lubiła środki wybuchowe. Pod koniec żałoby zrobimy na jej cześć pokaz sztucznych ogni. Ale nie martwcie się, ona powróci-tylko jako ktoś inny. A więc jak to się stało?
Tiaaaa...jak zwykle nic mi się w życiu nie układa - Boris kocha
Mer...nie że jest mi smutno (chociaż jest) ale to było do
przewidzenia...nikt nie jest w stanie mnie pokochać...Siedziałam w
najgłębszym zakamarku mojej "areny" i rzucałam TnT.
- Oczywiste to było że ten związek nie miał przyszłości...nikt nigdy mnie nie pokocha...
I wtedy usłyszałam znajomy głos:
- Ja cię kocham taką jaką jesteś.
Obróciłam głowę.
- E...E...E...E...Ezra?!
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem...On serio tam stał....
- Młody CO TY TU DO JASNEJ CIASNEJ ROBISZ?!
- Szukałem cię wszędzie...
- Weź, spadaj...jesteś na terenie mojej watahy...
- Wróć do nas Sabine proszę...
- A co, stęskniłeś się?
- Bardzo...ty chyba też nie?
- No tak...tylko za dużo sobie nie wyobrażaj. A teraz wypad z baru.
- No dobra...
Uciekł. Poszłam na spacer po lesie. Usiadłam na stromym klifie z którego
widać było Morze Bursztynu. Wtedy coś za sobą usłyszałam. Obróciłam
głowę i zobaczyłam...
- Nie no nie wierzę...Katrina?! CO TY TU ROBISZ?!
- Dla ciebie Pani Minister Katrina!
- Ta, ta, bla bla bla...powiedz w Banf że nie wracam, a teraz WON!
Ale wtedy poczułam ból na karku i spływająca po mojej łapie krew. Nad sobą widziałam Katrine z zakrwawioną łapą.
- Żegnaj smarkulo.
Stoczyłam się z klifu. Wylądowałam na brzegu Morza. Woda robiła się
powoli czerwona od mojej krwi...wtedy na klifie zobaczyłam Ezrę. Zbiegł
do mnie na dół.
- Sabine! Nie odchodź błagam! Nie zostawiaj mnie!
Na moje futro spadła srebrna łza. Wtulił się w moje futro.
- Nie zostawiaj mnie...
Otuliłam go łapą. Powoli zamykałam oczy...przestawałam już oddychać.
Jakimś cudem zmieniłam się w człowieka, Ezra też. Przytulił mnie.
- Młody...zawsze będę przy tobie...
Przełamałam się i go pocałowałam. Wtedy znowu zmieniliśmy się w wilki...zamknęłam oczy...odeszłam z tego świata...
<Jakiś ktosieł dokończy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz