Szedłem smutny...nie mogłem uwierzyć że Sabine odeszła...wtedy na jakimś
"cmentarzu" zobaczyłem pogrzeb...właśnie Sabine...to pewnie jej wataha.
Trzymałem się z tyłu i obserwowałem. Po moim pysku spłynęła łza...wtedy
ktoś mnie zauważył. Ta wadera która wtedy znalazła mnie i Sabine.
Wpatrywała się we mnie. Po skończonej ceremonii ktoś do mnie podszedł.
<Ktosiełowaty ktosieł?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz