Była noc, nie mogłem zasnąć. Pomyślałem o spacerze na świeżym powietrzu.
Ruszyłem w stronę lasu. Czułem na sobię pełno par oczu. Próbowałem nie
wzracać na to uwagi. Nagle w świetle Księżyca zauważyłem jakąś czarną
waderę. Wyglądała jak moja była, ale za bardzo mnie to nie interesowało. W
dodatku nie za bardzo mogłem się jej przyjrzeć, bo miała na sobie czarny
duży kaptur.
- Witam czy można wiedzieć co robisz na terenach Watahy Sierpu Księżyca? !?!
- Jestem na spacerku Borisku, od kiedy ty taki nie dobry? - położyła łapę na moim policzku
- Ty ty...... - spojrzałem uważnie, to była moja była partnerka Lilianne myślałem że dawno zgineła na wojnie
- Tak to ja, Lilianne, Borisku
- Co ty tu?!
- Chciałam się z tobą założyć, potrzebuję jednej rzeczy którą mogę dostać jedynie na tych terenach
- Czego ?
- Zupy z mięsa księżycowego jelenia (Jak takiego zabijesz, to zabije cię Mer-pomyślała Gabrielle)
- To taka istnieje ?!
- Jasne, wystarczy tylko dobrze zaatakować .... wyczuwają emocję więc
poprostu udawaj wesołego i się im przyglądaj, a po chwili się na nich
rzuć
- A o co się zakładamy ?
- Co powiesz na honor ?
- Umowa stoi - powiedzieliśmy na raz i podaliśmy sobie łapy
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz