Szedłem przez piękny las. Było tak pięknie i cicho. Nagle zobaczyłem
stado jeleni i saren. Nie byłem zbytnio głodny dlatego ominąłem je
szerokim łukiem i poszedłem w inną stronę. Szedłem już kilka dni bez
ustanku. Jedyny odpoczynek miałem wtedy kiedy coś upolowałem lub
znalazłem jakiś wodopój jednak to było rzadko. Nagle zobaczyłem motyla.
Stanąłem w bezruchu obserwując go. W ten, motyl usiadł na moim nosie.
Byłem zdziwiony ale wziąłem motyla i położyłem go na kwiecie chabra.
Odszedłem z uśmiechem. Szedłem kilka godzin. Nagle zerwał mnie pewniej
imponujący zapach. Zacząłem za tym zapachem iść a zaraz biec. Szukałem
źródła dość długo. W końcu znalazłem jaskinię. Stanąłem w wejściu
jaskini a tam ujrzałem martwą łanię. Oblizałem się i zrobiłem jeden krok
w przód. Nagle zatrzymałem się i rozejrzałem. Rozejrzałem się za jakimś
wilkiem ale nikogo nie było dlatego też wszedłem do jaskini i w spokoju
zacząłem jeść resztki łani. Nagle usłyszałem warkot. Zastrzygłem
uszami. W ten usłyszałem
- Kim jesteś
- Zwą mnie Slade - Podniosłem się z ziemi
Odwróciłem się. Okazało się, że była to wadera. Zrobiłem dwa kroki w przód
- A ty?
- A co cię to? - Powiedziała z ironią
- Jako iż ja ci powiedziałem to i ty musisz
- Wcale, że nie muszę
Nastała cisza. Nagle wadera odezwała się
- Nazywam się Gabrielle i jestem alfą tutejszej watahy a ty jesteś obcym wilkiem na jej terenach a do tego jesz moją zwierzynę
- Oj bardzo przepraszam już odchodzę
Ominąłem ją. Kiedy byłem koło niej poczułem, że pachnie... jagodami? Tak to były jagody. W ten wadera mówi
- Zaczekaj
- Tak?
- Chcesz może dołączyć do mojej watahy?
- A skąd niby wiesz, że nie mam swojej? - Zapytałem z uśmiechem
- No nie wiem, a masz?
- Oczywiście, że nie. Jestem wolny jak ptak bez klatki ale tą ofertę chyba przyjmę
- Och to... wspaniale - Zamerdała ogonem
- tak, tak
- Przepraszam ale ja już muszę iść. Ty pozwiedzaj nasze tereny
- Robi się
I poszliśmy w dwie różne strony. Szedłem dość długo aż doszedłem do
jakiegoś jeziorka. Schyliłem się i zacząłem pić. Przy piciu zauważyłem
jakąś szarawą waderę. Była ona pod wodą. Zacząłem wołać
- Halo! Nic Ci nie jest!?
- Eee... Nic, nic - Odpowiedziała trochę zakłopotana
- Yhym...
- Jesteś nowy?
- Tak. Nazywam się Slade.
- Ja Anabeth
- Miło mi cię poznać - Oznajmiłem kłaniając się
- Co tu robisz?
- Przechadzam się po nowej watasze
- O to może cię oprowadzić? - Zamerdała ogonem
- Em... no ok - Położyłem jedno ucho na sobie
Zaczęliśmy iść gdzieś nawet nie wiem gdzie. W końcu spytałem
- To... gdzie idziemy?
<Anabeth?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz