Ostatnio dużo rozmyślałem nad pewną sprawą. Poszedłem więc do lasu w
poszukiwaniu bażantów -moich ulubionych. Szybko złapałem i zabiłem
pożądane ptaki, a następnie zaniosłem do jaskini gdzie odpowiednio je
przyrządziłem. Pora na dekorację- wyszedłem (znów) do lasu i za namową
córki zabrałem kilka księżycowich lilii które robiły cudowny efekt.
Zabrałem kwiaty do jaskini po czym odpowiednio zastawiłem "stół". Na
moje szczęście za chwilę przyszła niczego nie spodziewająca się
Gabrielle.
-Cześć kochanie- uśmiechnąłem się z dumą i zmęczeniem w głosie
-Co to jest?- uśmiechnęła się podchodząc do kamienia służącego za stół
-Niespodzianka! Zapraszam do stołu- usiedliśmy na przeciwko siebie- Mam nadzieję że jesteś głodna bo zrobiłem bażanta
-Pycha
Zaczęliśmy kolację
-A gdzie Mer?- zapytała moja żona
-Poszła do Borisa, a propo Mer... --Mam pytanie dotyczące szczeniąt- powiedziałem patrząc w mięso-Myślałaś może nad... Dziećmi?
<Gabi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz