-Nie przesadzaj z tym oficjalnym tonem.
Idziemy, chodźcie-odpowiedziałam Mer i odwróciłam się na pięcie,
w stronę łowiska. Wadera była wyraźnie poddenerwowana.
Postanowiłam ustalić strategię i stanowiska.
-Soul, ty będziesz nam naganiał, a ja
z Mystery polecimy spirinterkę, jasne?-Ok. Plan na miejscu?
-Oczywiście.
-Yyy... Spirin-co?
-Sprinterem nazywa się wilka, który atakuje i zabija ofiarę. Teraz jesteś to ty i ja, naganiaczem jest Soul, który normalnie jest sprinterem. Kumasz cza-czę?
-No, chyba...-odparła słabo. Zbliżyliśmy się do stada łań. Wypatrzyłam ładną sztukę i obmyśliłam strategię.
-Soul-szepnęłam do basiora- w punkt.
-Ok.
-W punkt?-zdziwiła się cicho Mer.
-Twój tata ustawia się za sarnę, ja po lewej, a ty po prawej, jednak obie stoimy na ukos. Na znak, wszyscy ruszamy do ataku. Najpierw ten z tyłu wyskakuje sekundę wcześniej, tak, że ofiara płoszy się i biegnie, akurat przed nasze nosy. Wykonujemy skok i chwytamy za gardło, powalając swym ciężarem zdobycz. Ten sposób nazywa się też ,, Tył – przód-przód". Zrozumiałaś?
-Tak.
-No dobra, na stanowiska.
Ustawiliśmy się. Pokazałam Mer, gdzie ma stać, a sama kopsnęłam się mój punkt. Czekałam, czekałam. W końcu. Ustawiła się idealnie.
-Już!-zawyłam
Soul wyskoczył jak strzała, chwytając łanię za udo. Spłoszona samica pognała przed siebie.
-Mer!-zawołałam, skacząc. Tak samo zrobiła młoda wadera. Chwyciłyśmy się szyi. Odepchnęłam się łapami od wiszącej na przeciwko partnerki, tak abyśmy bujnęły się na boki. Nie przygniecie nas padająca zwierzyna. Rozległ się łoskot i łania leżała na czerwonej trawie. Pozwoliłam Mer czynić honory i mieliśmy po chwili obiad z głowy.
<Mer, Soul?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz