-Proszę bardzo!-krzyknęłam w ślad
za oddalającą się waderą. Wzięła parę skór jelenich i ze dwie
z danieli, oraz kilka króliczaków. Wybiegła, a futra powiewały za
nią jak brązowo-szaro-pomarańczowe latawce. Westchnęłam i
przeliczyłam pozostałe zapasy. Jeszcze sześć zajęcy, dwa
daniele, trzy sarny i jeden jeleń. Poukładałam je i zaczęłam
przeglądać pergaminy z listami od naszch sojuszników. Nawet nie
zorientowałam się, kiedy zapadł zmierzch. Ocknęłam się dopiero
wtedy, gdy zawiał mocny wiatr, gasząc wesołe płomienie mojego
ogniska. Postanowiłam odłożyć więc zwoje i pójść do Anabeth,
aby sprawdzić, jak sobie radzi. Droga zajęła mi zaledwie pięć
minut. Zapukałam w ścianę nory, którą zamieszkiwała wadera i
zawołałam
-Halo? Mogę wejść? Anabeth?
<Anabeth?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz