Szłam sobie po lesie. Podziwiałam dostojność wielkich dębów, smukłość sosen, białą korę brzóz. Życie... Położyłam się na niewielkiej polance. Wzięłam głęboki wdech. Powietrze przetrzymałam trochę w płucach, a kiedy zaczęło mi brakować tchu, prędko wypuściłam. Jak można to niszczyć? Jak można być... człowiekiem? Onie polują, mordują, niszczą... nienawidzą. A to nas traktują jako niższych i gorszych! U zwierząt jest stały porządek; jesz-żyjesz. Nie jesz-umierasz. Jeleń żywi się trawą, wilk zabija jelenia, potem umiera. A na jego ciele wyrasta trawa. Proste.
Nagle usłyszałam trzask za sobą. Obróciłam głowę. Z krzaków wychodził...
<Kto wychodził?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz