-Aaron, gdzie jesteś? - mruknąłem do siebie pochylając się nad
świeżymi zadrapaniami na drzewie. Czy to mogły być ślady mojego brata?
Tak poznaję ten zapach! Czuję go! Na pewno tędy przechodził...
Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedyś za odrapywanie drzew ojciec nieźle,
by go skarcił, ale teraz to jedyny znak jaki mi po sobie pozostawił.
Zaburczało mi w brzuchu, od paru dni nic nie jadłem. Zawsze jedzenie
pzynosili członkowie watahy, a później, kiedy zostałem sam z bratem, to
on polował. Nigdy nie mogłem patrzeć na sceny z krwią i śmiercią, to
odrażające. Sekret, który ukrywałem przez tyle lat wyrył mi się w
umyśle. Jestem wilkiem, który nie umie polować. To takie upokarzające,
rozmyślenia przerwał mi dziwny dźwięk. Ktoś najwidoczniej przebiegł koło
mnie poruszając gałęzie krzewu, które teraz szumiały złowieszczo.
Aaron? Pomyślałem i podbiegłem do miejsca, gdzie zniknęła nieznajoma
postać wilka. Przedzierając się przez krzaki, z trudem mogłem się
opanować, wydawało mi się, że kiedy dojdę do końca zarośli moje życie
się odmieni i znów będę miał rodzinę, a przynajmniej jej część.
Niestety, na środku polany, do której doszedłem stała obca mi wadera i
przyglądała mi się zdziwionym wzrokiem. Już miałem odejść, myśląc, że to
jej teren, kiedy usłyszałem za sobą jej głos.
<Gabrielle?>
<Gabrielle?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz