Skradałam się w stronę pięknego, dużego jelenia. Przyczaiłam się, i
skończyłam. [...] Wracałam sobie do jaskini. Gdy byłam na miejscu,
weszłam do nory. W środku, Nathan przywitał mnie głośnym skrzekiem.
-Cześć mały. - Przywitałam się z ptakiem. Jego skrzydło było już w
lepszym stanie. Ostatnio je nastawiłam, żeby dobrze rosło. Teraz już
tylko czekać. Nathan zaczął chodzić nerwowo wokół mojego "stołu".
- Co się stało mały? - Zapytałam i zajrzałam pod skałę. Nic... Nie
wiem co tam takiego ciekawego, ale orzeł nie chciał odejść. W końcu
podniosłam kamień, a Nathan rzucił się do przodu, złapał coś, i
wskoczył na skalną półkę, można powiedzieć że poleciał. Zajrzałam co ma
w dziobie. Matko, to szynszyla!!!
-Nathan, fuj! Wypluj to natychmiast! - Wrzasnęłam na ptaka, choć tego
nie chciałam. Wystraszony orzeł wypuścił gryzonia, i zszedł z półki.
Szynszyla był cały w ślinie. Umyłam go, a właściwie... Ją, i położyłam
w dobrze nasłonecznionym miejscu. Nazwę ją Nirvana!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz