poniedziałek, 16 lutego 2015

Od Gabrielle wyprawa dzień II

Cóż... nie mogę powiedzieć y było mi tu dobrze... Nie w sensie luksusów, tylko bezpieczeństwa. Wyruszyliśmy o czwartej, wstaliśmy o trzeciej. Zebraliśmy się w godzinę. Było ciemno, ale gwiazdy nie są na nic. Nora trochę marudziła, jednak szybko się zreflektowała, kiedy przebrała się miarka i dostała ode mnie bacikiem po zadzie. Wykradała nam prowiant. Ale bardzo ładnie odpracowała te kilka plastrów mięsa.  Dziś odbyło się bez większych przeszkód. Po kilku godzinach Boris zmienił się przy saniach. Parokrotnie zauważyłam niepokojące... postacie, które podążały za nami. Widziałam je jedynie dwa razy, ale mam złe przeczucia. No nic, rozbiliśmy obóz i jest w miarę dobrze. Norka padła na śnieg i nie czekała aż się ją rozprężę. Wędzidło wyjęliśmy jej przez sen, a skórzaną obrożę też. Przywiązaliśmy postronek do wbitego w ziemię pala. Dziś ja trzymałam wartę. W oddali przez chwilę majaczało światło... Albo raczej mi się tak wydawało. Trudno. Zaraz budzę Ann, aby choć chwilę się zdrzemnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz