Kiedy obudziłem się postanowiłem, że pójdę na mały spacer. Wyszedłem z
jaskini i nabrałem powietrza do płuc. Właśnie to pobudziło mnie.
Zacząłem biec przed siebie truchtem. Wbiegłem do lasu. Las wyglądał
pięknie. Choć liści już nie było na drzewach to sople zwisające z gałęzi
pięknie mieniły się w świetle. Ta chwila nieuwagi spowodowało
zderzenie. Upadłem na ziemię. Wstając trzymałem się za bolącą głowę.
Kiedy już poczułem się lepiej stanąłem na równe nogi i warknąłem
- Następnym razem bardziej uwa.... - Wtedy zorientowałem się, że była to Gabrielle
- Up, przepraszam - Wstając trzymała się za głowę
Miała zamknięte oczy pewnie z bólu. Kiedy jednak otworzyła je powiedziała bardziej żywo
- O! Witaj Slade!
- Cześć - Położyłem prawe ucho po sobie - Nic ci nie jest?
- Nie tylko... ał! - Syknęła
- Na pewno? To zderzenie bolało nawet mnie
- Oł, ale raczej nie - Spojrzała się na mnie już nie trzymając się z głowę
- Ok to, cześć - Ominąłem ją
- I tyle? - Usłyszałem po chwili
- A co więcej? - Spojrzałem się na nią
- Może powiesz gdzie idziesz?! - Powiedziała z małą nutką poirytowania
- Ech... - Spuściłem łeb - Na spacer
- Uuu, mogę iść z tobą? - Podeszła do mnie
- Ech jeżeli musisz... - Przewróciłem oczyma
<Gabriel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz