-No dobra, myślę, że już powoli
kończymy-powiedziałam. Było już po północy, a ja chciałam się
wyspać. Wadery nie protestowały, bo one same też były zmęczone.
Każda z nich życzyła mi wszystkiego, co najlepsze i każda po
kolei mnie przytuliła. Westchnęłam i zdjęłam z ogona kwiatki
oraz zgasiłam kolorowy ogień. Położyłam świerze drewno i
rozpaliłam nowy, ale tym razem nie dosypywałam żadnego kwiecia.
Wywietrzyłam jeszcze trochę i zagrzebałam się w skórach. Cztery
godziny szalonej balangi spowodowały, że natychmiast, zaraz po
ułożeniu pska na futrze, zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz