Oparłam się o skałę i spojrzałam na lśniące jezioro. Wyglądało pięknie w
świetle księżyca. Westchnęłam i zaczęłam wstawać. Trzeba się gdzieś
schować na noc. Rozejrzałam się wokół jakiejś jaskini. Uniosłam głowę i
zapatrzyłam się w wysokie, szumiące sosny. Gwiazdy oświecały ich
igiełki. Podeszłam do pierwszej, lepszej sosny i wgramoliłam się na
gałąź. Później na kolejną i kolejną. Gdy byłam dość wysoko od wszystkich
niebezpieczeństw, położyłam się i próbowałam zasnąć, jednak igły
wbijały mi się w kark. Mimo to jakoś zasnęłam.
Rano obudziłam się z niemałym bólem kości. Zeskoczyłam z drzewa, akurat
na kogoś przechodzącego pod spodem. Odeszłam parę kroków w tył i
skuliłam się. Po chwili poczułam czyiś oddech na karku.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz