Obudziłem się rano- ok 6:45, zjadłem śniadanie i poszedłem do jeziora by
się ogarnąć, a następnie powróciłem do jaskini gdzie zostałem skazany
na samotność- Mer była z Borisem.. że go wtedy nie zagryzłem... No
cóż... Podszedłem do małej skalnej półki gdzie leżało pudełeczko...
Uśmiechnąłem się do niego po czym zacząłem w głowie powtarzać sobie
pewien banalny tekst. Przerwała mi w tym córka
-Hej tato!!- szybko chwyciłem za pudełko i schowałem je za siebie
-Cz.. Cześć córcia. Co tam? Gdzie Boris?
-Boris właśnie poszedł do swojej jaskini, a co?
-Nie zaprosiłaś go?- zapytałem z zainteresowaniem, szybkim ruchem chowając skarb pod skórę
-Ja go zaprosiłam... ale wiedział że tu jesteś..- powiedziała patrząc na
moje szybkie ruchy, a ja w odpowiedzi się zaśmiałem- Co ty knujesz?-
dodała
-Ja? Nic...- powiedziałem rozglądając się gwałtownie
-Jaaasne- zaśmiała się- Dobra, idę na jakieś polowanie, a ty knuj dalej
-Smacznego- zaśmiałem się patrząc na wychodzącą Mer
-Dzięki!- krzyknęła młoda znikając za wzgórzem...
Ja znów samotny spojrzałem na słońce i czekałem wieczora... W między czasie musiałem coś zrobić
***
Gdy słońce zachodziło, ruszyłem truchtem do jaskini Gabrielle, była u
niej Anabeth więc niecierpliwie czekałem aby im nie przeszkadzać. W
końcu po odejściu wadery ja potruchtałem do środka
-Witaj kochana- uśmiechnąłem się pocałowałem waderę na wejściu
-Cześć, coś się stało?- zapytała patrząc na mój pośpiech
-Nie... Chciałbym cię zaprosić na spacer. Masz czas?
-Jasne- uśmiechnęła się- A gdzie?
-Może jezioro Serca?
-To ruszajmy- powiedziała wstając
-Pani przodem- powiedziałem przepuszczając waderę przez ,,drzwi"
Ruszyliśmy do jeziora rozmawiając o wyprawie- właśnie, muszę się
przygotować! Ale to temat na inny raz. W końcu usiedliśmy na brzegu
jeziora, ja zacząłem prowadzić temat na ,,wspólną przyszłość", w
końcu się przełamałem
-Gabrielle... Chciałbym cię o coś zapytać- powiedziałem przesuwając łapą pod kamieniem gdzie powinny być obrączki
-Słucham- uśmiechnęła się patrząc na mnie, a ja szybko przesuwałem łapą
po, pod i obok kamienia. W końcu spojrzałem na kamień i okazało się, że
ich tam nie było... Położyłem się na plecy, a zdziwiona wadera spojrzała
na mnie
-Co jest?
-Zginęło mi coś- zaśmiałem się zakrywając pysk łapą, w końcu gdy
odsłoniłem oczy poczułem blask i zerwałem się na równe łapy-Widziałaś
to?- zapytałem patrząc w źródło światła
-Nom... Szopy się czymś bawią..- spojrzała na 3 puchate szopy bawiące
się obrączkami. Spojrzałem w oszołomieniu na zwierzęta i po woli
podbiegłem do nich aby ich nie wystraszyć, Gabrielle zdziwiona
potruchtała za mną
-A co chodzi?- szepnęła
Nie usłyszała odpowiedzi ponieważ pognałem za śmiejącymi się szopami.
Zacząłem je ganiać po całej polanie otaczającej jezioro, a wadera widząc
to śmiała się. Po 1 i pół godzinie bieganiny dorwałem szopy, które
oddały mi pierścionki. W końcu zmachany podszedłem do nadal rozbawionej
Gabrielle
-Gabrielle- wysapałem- Zapomniałem tekstu przez tą pogoń... Ale pamiętam
jedno i tego nigdy nie zapomnę... Proszę, wyjdź za mnie- powiedziałem
łapiąc oddech i patrząc w oczy wybranki
<Gabrielle? Dla ciebie ganiałem za szopami>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz