poniedziałek, 7 grudnia 2015

Od Ti-enne

Coż... przeżyłam. Tyle zmieniło się od mojego dołączenia do watahy, a ja dalej żyję.
Siedziałam sobie w ciepłej jaskini (na szczęście byłam tu sama) i nie zamierzałam się stąd ruszać. W przeciwieństwie do Hermesa, który co chwila wylatywał do Dektyt i jej młodych. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do jaskini.
- Zdecyduj się wreszcie! - warknęłam nie patrząc kto wszedł. Jednak to nie był Hermes.
- Właśnie zdecydowałem się tu przyjść i pogadać.
To był Keazan. Niemalże ucieszyłam się na jego widok.
- Keazan! Jak miło, że wpadłeś.

<Keazan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz