sobota, 13 grudnia 2014

Od Gabrielle cd. Soul


Zrobiliśmy obchód po terenach watahy. Mystery była bardzo podekscytowana. Miło było widzieć rodzinę razem. Ja swoją straciłam, oni mają przynajmniej siebie. Przypomniałam sobie te czasy.
-Gabrielle?-głos młodej wadery wyrwał mnie z zamyślenia.
-Hym?
-A jaka jest twoja historia?
-Yyy...-zająknęłam się. Tego pytania się obawiałam. Dziś przypada rocznica śmierci moich rodziców i rodzeństwa.
-No?
-Niewesoła-powiedziałam wymijająco-więc jak, idziemy zobaczyć waszą jaskinię, nie?-szybko zmieniłam temat. Weszliśmy do groty kamiennej, a Soul poprosił o kilka minut prywatności. Wyszłam. Słońce zachodziło, a śnieg nadal padał. Poszłam nad Szmaragdowe Jezioro. Biały puch skrzypiał pod moimi łapami. Usiadłam przy jednym z wodospadów i zapatrzyłam się w gwiazdy. Tęskniłam, ale nie wstydziłam się tego. Przebiegłam myślami moją historię. Odgarnęłam futro z lewego uda. Cienka, podłużna, jak nić, blizna. Na prawdę nienawidzę ludzi. Z wyjątkiem Louisa. Uratował życie nie tylko Immortal Soul'owi...
Postanowiłam kopsnąć się do starego kumpla. Było to niedaleko, tylko trzy kilometry od terenów naszej watahy. Ruszyłam raźnym truchtem, z mojego pyska wylatywała para.
Po jakiś piętnastu minutach drogi wybiegłam na skraj lasu. Pomyślałam, że Mystery i Soul mogą zacząć się martwić, jeśli nie będzie mnie dłużej i zawyłam im parę słów wyjaśnienia. Nie zauważyłam, że zatrzymał się przy mnie samochód. Przednia szyba odchyliła się i rozbłysło jasne światło. Zamrugałam, spłoszona. Usłyszałam głosy z pojazdu;
-Stefan, patrz, dziki wilk.
-Widzę, bądź cicho zrobię jeszcze jedno zdjęcie.
Lampa błysnęła znów, ale ja zdążyłam odskoczyć w bok. Z terenówki dobiegł cichy jęk. Poczekałam z jakieś trzy minuty, potem samochód z głośnym pomrukiem odjechał. Wychyliłam głowę z mojej kryjówki. Tylna rejestracja zginęła w mroku. Nieśmiało wyszłam i skręciłam w przeciwną stronę. Szłam głównymi ulicami, rozglądając się dookoła. Nagle uderzyłam łbem o coś twardego. Spojrzałam w górę. Nade mną widniał twarz jakiejś ,,laluni". Na szyi miała futro jakiegoś lisa. Warknęłam głucho. Kobieta zaczęła się drzeć; WILK, O BOŻE, ZARAZ MNIE ZAGRYZIE, WRZASK~!. Z pobliskich domów wybiegli ludzie, niektórzy trzymając w rękach telefony komórkowe. Podkurczyłam nogi pod siebie i zadem trąciłam nogi jakiegoś mężczyzny. Otoczyli mnie. Bez walki nie wydostanę się. Wyszczerzyłam kły i przyjęłam postawę obronną. Ogon postawiłam na sztorc. Szczeknęłam głucho. Brzmiało to bardziej jak ,,Wuff" niż ,,Hau". Cofnęli się o krok. Między nimi powstała mała szpara. Podjęłam ostateczną decyzję i skoczyłam w małą lukę. Tłum rozstąpił się z wrzaskiem. Poczułam ostry ból w żebrach. Jakiś kretyn kopnął mnie z całej siły. Zaskomlałam i upadłam na bok. Nagle przed moimi oczami wyrósł radiowóz z migającą lampką. Wysiedli z niego policjanci ze strzelbami. Jeden z nich ładował właśnie broń strzałkami usypiającymi. Próbowałam się podnieść, ale sparaliżował mnie ból. Idiota, połamał mi żebra. Leżałam tak i czekałam. Nieznacznie tylko podniosłam głowę. Nagle usłyszałam wycie; to śpiewał Soul. Odpowiedziałam mu, że jestem w kłopotach. Pomyślałam o moich wilkach, jak sobie beze mnie poradzą. Wstałam chwiejnie, jęcząc cicho. Spojrzałam na policję. Oczy maślane. Ten na przedzie opuścił nie znacznie strzelbę. Wykorzystałam to: chwyciłam zębami za lufę i szarpnęłam tak, że jego plecy osłaniały mnie przed następnym. Puściłam, ale natychmiast na niego naskoczyłam, pchając jednocześnie na tego drugiego. Kolega raczył strzelić i moja ,,ofiara" teraz leżała na nim głośno chrapiąc. Zerwałam się do biegu, mimo ogromnego bólu. Usłyszałam za sobą krzyki, ale nadal biegłam. Czułam, jakby sztylety wbijały mi się w bok. Obraz przed moimi oczami zaczął się zamazywać i falować. Pomachałam głową i zwolniłam do wolnego ,,pijanego" chodu. Chwiałam się i potykałam. Oddychałam ciężko, po długim i bardzo bolesnym biegu. Oceniłam, że sypnęłam sobie trzy żebra. Nagle, przede mną wyłonił się Soul i Mystery.
-Nic ci nie jest?
-Uhm... chciałam odwiedzić Louisa. Ludzie mnie napadli-nie osądzajcie mnie. Jestem odpowiedzialna. Nigdy nie spotkałam innych ludzi niż dobry, stary Louis i ci porywacze. Nie mam pojęcia o świecie ludzi.

<Soul, Mystery?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz