sobota, 24 stycznia 2015

Od Gabrielle, cd. Soul


-Tak-szepnął. Podszedł do niej kilka kroków, ale został potrącony przez Soul'a, który rzucił się, aby odciągnąć Mer od krawędzi urwiska. Po chwili trzymał ją mocno i dusił w niedźwiedzim uścisku. Ja też podbiegłam i dołączyłam do zbiorowej kupki. Mystery na przemian płakała i się śmiała, Soul dziękował Niebiosom, a ja... ja robiłam to samo.

-Na Księżyc, Mer, myśmy się tak strasznie martwili-szeptałam

-Nigdy więcej tego nie rób-powiedział Soul z udawaną groźbą, ale zaraz potem się roześmiał. W końcu odlepiliśmy się od ,,dziecka wojny". Istotnie, tak wyglądała; brudna i wychudzona.

-Chodź-objęłam ją i lekko popchnęłam w stronę terenów. Mystery powoli ruszyła. Zataczała się to na mnie, to na Soul'a. Gdy dotarliśmy do domu, rozpaliłam ogień i czym prędzej ułożyliśmy przy nim młodą waderę. Nagle zauważyłam Borisa, stojącego w wejściu. Mer chyba też, bo zaczęła cicho szlochać.

-Boris, mógłbyś nas na chwilę zostawić?-zapytałam. Basior tylko kiwnął głową i oddalił się w pośpiechu. Dałam Mystery miskę gulaszu z jelenia. Była głodna, o mało nie zjadła kamiennego naczynia. Zjadła dokładkę, potem kolejną i kolejną. Za czwartym razem odmówiłam, po zupa się skończyła. Wyglądała już nieco lepiej. Soul usiadł przy niej, a ja po drugiej stronie.

-Mer-zaczął poważnie-co ci strzeliło do głowy, aby w ten sposób rozwiązać ten problem?

-Nie wiem. Tak... tak jakoś-szepnęła, nie patrząc na żadne z nas. Zaczęła grzebać patykiem w żarze.

-Nie można tak załatwiać problemów. To jak nieleczenie groźnej choroby. Mimo, że poczekasz, to i tak nie zniknie, tylko jeszcze bardziej się pogorszy-wyjaśniłam.

<Soul? Pamiętaj, że Mer idzie później do Borisa>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz