czwartek, 9 lipca 2015

Od Tseze-jak dołączyłam?

Kolejna okazała się porażką. "Tak trudno znaleźć porządną watahę" - powiedział Ax, tym razem kos. No nic, może ta następna okaże się ciekawa. Szłam nad starym korytem rzeki pomiędzy drzewami, które jeżeli dobrze rozpoznawałam były grabami i wiązami. Nagle usłyszałam cichy szelest pode mną. Bez wahania skoczyłam w tamtą stronę. Wpadłam na jakąś kupę szaroburego futra. Po zapachu poznałam, że to bez wątpienia wilk, basior. Nie miałam czasu mu się przyglądać, bo od razu potoczyliśmy się w dół rzecznego koryta. Kiedy spadliśmy siła z którą uderzyliśmy sprawiła, że się odbiliśmy i oboje wylądowaliśmy jakieś trzy metry od siebie. Czułam ból w lewej przedniej łapie i strasznie kręciło mi się w głowie. Mimo to szybko wstałam. Łapa nieco krwawiła, ale chyba nie była złamana.
- Coś ty za jedna? - zapytał basior. Wstał, ale było widać, że nie może pozbierać myśli i chyba widzi podwójnie.
- Zwę się Tseze.
- Co tu robisz? Wiesz, że jesteś na terenie watahy?
- Wataha? Jak miło. Właśnie szukam takiej do której mogę dołączyć.
- Nie jestem pewien czy do tej możesz.
- Zaprowadź mnie do alfy i tyle. Ale nie przedstawiłeś mi się - powiedziałam z udawanym wyrzutem.
- Iberis - powiedział. Chyba było mu lepiej.
- No to poprowadzisz mnie do alf?

<Iberis?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz