sobota, 4 lipca 2015

Od Clarie

- No chodź tu! To bez sensu! Nie dasz rady! - krzyczał za mną dawny znajomy
- Tak? Zobaczymy! - wydarłam się z pewnością w głosie, mimo, że w głębi serca sama nie wierzyłam w to, że ucieknę. Ale musiałam, musiałam się ratować. Kto wie co ten wredny typ zrobiłby mi tym razem... "Jeszcze tylko trochę Claire. Widzisz tamto jezioro? On nie umie pływać pamiętasz? Dasz radę" mówiła moja podświadomość. To pozwoliło mi na jeszcze szybszy sprint. Leciałam przez las, parę razy się potknęłam... Zbiornik wodny jakby się oddalał, a mój wróg, co za ironia, zbliżał. Prawie czułam jego oddech na grzbiecie... musiałam przyspieszyć jeszcze bardziej. Zamknęłam oczy, modląc się by na mojej drodze nie zjawiło się nagle jakieś drzewo. Pochyliłam łeb w dół i położyłam uszy, żeby zwiększyć aerodynamikę i pędziłam na łeb na szyję. Po paru chwilach poczułam wilgoć na łapach, a potem... potem w coś uderzyłam. Kiedy otworzyłam oczy okazało się, że to była inna wilczyca.
- Przepraszam! Nie chciałam... ja tylko uciekam... mogłabym się gdzieś schować? - mówiłam dość chaotycznie bojąc się o to, że wadera mnie nie zrozumie, ale ona od razu zaproponowała mi swoją watahę. Była samicą Alfa - Gabrielle. Po przyjęciu mnie podziękowałam i poszłam popływać do pierwszego lepszego jeziorka. Uwielbiam wodę. Po jakiś 2 godzinach, gdy prawie zasypiałam ktoś wskoczył koło mnie i zalał mi oczy.
- Ej! Uważaj trochę... kim jesteś? - spytałam

<ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz