-Cześć, Saph- podeszłam do jasnej smoczycy. Mruknęła przyjacielsko, trącając mnie pyskiem.
-Polatamy?-rzekłam, zarzucając siodło na grzbiet smoka. Lekko uniosła głowę, warcząc niespokojnie.
-Cicho, cicho mała-powiedziałam, gładząc ją po boku. Delikatnie włożyłam smoczycy wędzidło między zęby. Zaczęła zgrzytać kłami. Zapięłam ogłowie i chwyciłam mocno wodze. Smoczyca cofnęła się niespokojnie, żując żelazo. Wskoczyłam szybko na jej grzbiet. Ryknęła i rozłożyła potężne skrzydła.
-Andale, mała, andale-krzyknęłam i uderzyłam ją piętami. Wzbiła się w powietrze, mocno uderzając skrzydłami. Zaczęliśmy latać nad siedzibą. Nagle usłyszałam krzyki. Spojrzałam w dół. Pode mną stał wilk, który machał łapą w moim kierunku. Pociągnęłam za wodze i zniżyłam lot, lądując koło wadery. Cofnęła się przerażona. Poluzowałam popręg i zsunęłam się z siodła, trzymając wodze. Widziałam, jak obrzuca Saphirę przerażonym spojrzeniem.
<Ti-enne?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz