Nie spałam w nocy. Soul też, bo oboje czekaliśmy na wieści z przeszpiegów w mieście.
-Jak myślisz, co będzie?
-Tka jak zwykle, nic nowego.
-Jesteś pewny?
-Oczywiście. Zawsze tak było; nic co dotyczyłoby naszego lasu. Jedynie ich układy. A ty zawsze się denerwujesz!
Zamilkłam. Może ma rację? Raczej tak. Mimo tego, ja zawsze miałam tremę, obawiając się tego co przyniosą wilki z miasta. W tym miesiącu wyruszyła Netir, Boris i (o zgrozo) Mer, która użyła niepodważalnego argumentu;
-Jestem prawie dorosła. Wy nie możecie trzymać mnie tu całe życie! Jak myślicie, co wyrośnie z wadery, która nie może wyjść z jaskini?
No więc ją puściliśmy. Netir była odpowiedzialna, Boris też, więc mogliśmy się zgodzić...
Nagle coś usłyszałam wyprostowałam się i spojrzałam w ciemność. Wychylały się z niej trzy wilcze twarze.
<Soul?>
piątek, 31 lipca 2015
czwartek, 30 lipca 2015
Od Keazana
Tak na prawdę ciężko się było z tego wszystkiego obudzić. Z początku nie czułem nic, a potem doszło do mnie co się działo.
W gardle mocno mnie drapało, nie mogłam ruszać łapami i miałem bandaż na brzuchu. Ale czułam się lepiej-nic mnie nie bolało i oddychało się luźniej. Nagle usłyszałem ciche pukanie. Podniosłem się na poduszkach.
<Ktoś?>
W gardle mocno mnie drapało, nie mogłam ruszać łapami i miałem bandaż na brzuchu. Ale czułam się lepiej-nic mnie nie bolało i oddychało się luźniej. Nagle usłyszałem ciche pukanie. Podniosłem się na poduszkach.
<Ktoś?>
Od Tosha, cd. Soul
Był ode mnie szybszy, ale potrafiłem nagle wskoczyć za drzewo, więc nadrobiłem sobie duży dystans. Nie wiem czemu gonił mnie alfa, ale normalnie nie jest to dobre.
-Słuchaj-nagle się zatrzymałem, tak, że basior prawie na mnie wpadł-czuję coś. Może spróbujemy zapolować i będziemy liczyć na to, że nie stratują nas jak Keazana. A tak po za tym, byłeś już u niego?
<Soul?>
-Słuchaj-nagle się zatrzymałem, tak, że basior prawie na mnie wpadł-czuję coś. Może spróbujemy zapolować i będziemy liczyć na to, że nie stratują nas jak Keazana. A tak po za tym, byłeś już u niego?
<Soul?>
Od Netir, cd. Wenox
-Są wyjątkowo duże-pokazałam mu łapy pełne bursztynów.
-Jak to się dzieje, że są takie wielkie?
-Sama nie wiem... Musiałbyś się spytać Gabrielle. Ona wie o wiele więcej ode mnie. Wiesz, że założyła Watahę przy Jeziorze Szmaragdów?
-Na prawdę... Będę musiał ją o to sptać.
-Spójrz... zachód słońca-usiadłam na piasku, a woda obmywała mi łapy coraz mocniej.
-Macie przypływy wieczorami?
-Zazwyczaj...
<Wenox?>
-Jak to się dzieje, że są takie wielkie?
-Sama nie wiem... Musiałbyś się spytać Gabrielle. Ona wie o wiele więcej ode mnie. Wiesz, że założyła Watahę przy Jeziorze Szmaragdów?
-Na prawdę... Będę musiał ją o to sptać.
-Spójrz... zachód słońca-usiadłam na piasku, a woda obmywała mi łapy coraz mocniej.
-Macie przypływy wieczorami?
-Zazwyczaj...
<Wenox?>
Od Wnox'a, cd. Netir
-Sorki.- powiedziałem wpadając na Netir.
-Nic się nie stało. - powiedziała roześmiana wadera.
-Niedługo przypływ! Idziesz do wody?
-Czemu nie.
Wkrótce woda zaczęła wzbierać się. Choć wcześniej nie miałem śmiałości, przypatrywałem się Netir zbierającej bursztyny. Byłem tak zapatrzony, że nie zauważyłem jak podeszła.
<Netir? >
-Nic się nie stało. - powiedziała roześmiana wadera.
-Niedługo przypływ! Idziesz do wody?
-Czemu nie.
Wkrótce woda zaczęła wzbierać się. Choć wcześniej nie miałem śmiałości, przypatrywałem się Netir zbierającej bursztyny. Byłem tak zapatrzony, że nie zauważyłem jak podeszła.
<Netir? >
Od Gabrielle, cd. Tseze
Wskoczyłam na pobliski kamień. Nie wiedziałam o co jej chodzi, ale zaciekawiło mnie to. Może się przyda w przyszłości?
Położyłam się na skale, kładąc jedną łapę na drugiej. Wadera cały czas błądziła wzrokiem za czymś, co dla mnie było nie uchwytne.
-Mów dalej-zachciałam ją.
<Tseze?>
Położyłam się na skale, kładąc jedną łapę na drugiej. Wadera cały czas błądziła wzrokiem za czymś, co dla mnie było nie uchwytne.
-Mów dalej-zachciałam ją.
<Tseze?>
Od Gabrielle, cd. Blusji
Spojrzałam na moje córki.
-No dobra moje drogie, teraz sobie pogadamy.
-Nie chciałyśmy jej zrobić krzywdy!
-Ja wiem. Ale nie pomyślałyście o tym, że sokor lisy są rude, to tak powinno pozostać?
-No...
-Proszę, żebyście zawsze pytały się właściciela pupila, jeśli chcecie coś z nim zrobić.
-Bo robienie coś z czyjąś własnością to kradzież?
-Tak. Nie wolno tego robić ani z rzeczami ani ze zwierzętami. Zrozumiano?
Nagle do jaskini wpadła Blusji.
<Blusji?>
-No dobra moje drogie, teraz sobie pogadamy.
-Nie chciałyśmy jej zrobić krzywdy!
-Ja wiem. Ale nie pomyślałyście o tym, że sokor lisy są rude, to tak powinno pozostać?
-No...
-Proszę, żebyście zawsze pytały się właściciela pupila, jeśli chcecie coś z nim zrobić.
-Bo robienie coś z czyjąś własnością to kradzież?
-Tak. Nie wolno tego robić ani z rzeczami ani ze zwierzętami. Zrozumiano?
Nagle do jaskini wpadła Blusji.
<Blusji?>
Od Yuuki,
Wyszłam z jaskini, a za mną leciała Tajga. Poszłyśmy do lasu coś zjeść.
W lesie nie było zwierzyny, więc poszłyśmy do wodospadu. W tedy, poczułam zapach łani. Zakradłam się, podchodziłam coraz bliżej. W końcu skoczyłam, powalając zwierzę. Już było moje. Zaczęłam jeść. Moja towarzyszka stanęła obok mnie i zaczęła jeść królika, którego ulokowała. Gdy zjadłyśmy, Tajga się spłoszyła i wleciała na drzewo.
- kto tu jest?
Warknęłam. Zza drzewa wybiegła jakaś wadera, a przed nią królik. Dopadła go, i dopiero w tedy, zauważyła że tu jestem.
- Przepraszam, nie widziałam się.
- Nic..nic się nie stało.
<Jakaś wadera? >
Od Yato, cd. Blusji.
- Chyba nie.
Uśmiechnąłem się. Wyszliśmy z wody i położyliśmy się na brzegu. Towarzysz Blusji położył się obok nas, a moja kotka jadła zdechłą mysz. Spojrzałem na słońce, które powoli zachodziło.
- Chyba czas wracać.
Powiedziała wadera wstając. Powoli ruszyła przed siebie.
- A ty nie idziesz?
Odwróciła się w moją stronę.
- Em... Nie. Zostanę tu do jutra.
Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w szum drzew.
- Ale na serio.
- No serio. W jaskini jest za ciepło.
Odparłem.
<Blusji? >
Uśmiechnąłem się. Wyszliśmy z wody i położyliśmy się na brzegu. Towarzysz Blusji położył się obok nas, a moja kotka jadła zdechłą mysz. Spojrzałem na słońce, które powoli zachodziło.
- Chyba czas wracać.
Powiedziała wadera wstając. Powoli ruszyła przed siebie.
- A ty nie idziesz?
Odwróciła się w moją stronę.
- Em... Nie. Zostanę tu do jutra.
Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w szum drzew.
- Ale na serio.
- No serio. W jaskini jest za ciepło.
Odparłem.
<Blusji? >
Od Tseze
Przechodziłam się po terenach watahy do której ostatnio dołączyłam. Jak
na razie oprócz pięknych krajobrazów nic nie przykuło mojej uwagi.
Widziałam już kilka wilków, ale jestem wręcz przekonana, że mnie nie
zauważyły. Cóż mi to nie przeszkadzało. W końcu nie byłam do końca
sama... Araxam przeskakiwał z gałęzi na gałąź jako wiewiórka próbując
mnie rozśmieszyć. Słabo mu szło. Ale na moim pysku gościła karykatura
uśmiechu. Podążałam oczami za dajmonem.
- Czemu się tak przyglądasz?
Głos wyrwał mnie z pewnego rodzaju transu. Odwróciłam się. Przede mną stała alfa tej watahy - Gabrielle. Za nią w pewnej odległości widziałam jej stojącego dajmona-jelenia.
- To dość skomplikowane - mruknęłam. Jak jej powiedzieć, że to czemu się przyglądam widzą tylko nieliczne osoby?
Wadera uniosła brwi w niemym pytaniu.
- Przyglądałam się czemuś co jest wręcz niemożliwe do zauważenia. No i najpierw trzeba poznać jego naturę... Ach, to trudne, zresztą i tak pewnie ci niepotrzebne.
"Niepotrzebne?" - usłyszałam szept Axa. - "Niepotrzebne?!"
Czekałam na reakcje wadery. Chce słuchać dalej czy - miałam nadzieję, że wybierze tą opcję - woli dać z tym sobie spokój.
<Gabrielle? Moja wena już dawno powinna iść do szpitala>
- Czemu się tak przyglądasz?
Głos wyrwał mnie z pewnego rodzaju transu. Odwróciłam się. Przede mną stała alfa tej watahy - Gabrielle. Za nią w pewnej odległości widziałam jej stojącego dajmona-jelenia.
- To dość skomplikowane - mruknęłam. Jak jej powiedzieć, że to czemu się przyglądam widzą tylko nieliczne osoby?
Wadera uniosła brwi w niemym pytaniu.
- Przyglądałam się czemuś co jest wręcz niemożliwe do zauważenia. No i najpierw trzeba poznać jego naturę... Ach, to trudne, zresztą i tak pewnie ci niepotrzebne.
"Niepotrzebne?" - usłyszałam szept Axa. - "Niepotrzebne?!"
Czekałam na reakcje wadery. Chce słuchać dalej czy - miałam nadzieję, że wybierze tą opcję - woli dać z tym sobie spokój.
<Gabrielle? Moja wena już dawno powinna iść do szpitala>
Od Blusji, cd. Gabrielle
-Moja chora logika...- powiedziałam cicho.
-Czemu tak myślisz?
-Nie przyszło mi do głowy, że ta twoja lisica mogła się zatruć...- odpowiedziałam.- Durny mózg- dodałam.
Mówiąc to wróciłam do swojej jaskini. Jakoś specjalnie nie miałam ochoty na siedzenie na dworze. Po krótkim czasie mój instynkt zaczął świrować.
-Co jest nie tak?- zapytałam sama siebie.
<Gabrielle? >
-Czemu tak myślisz?
-Nie przyszło mi do głowy, że ta twoja lisica mogła się zatruć...- odpowiedziałam.- Durny mózg- dodałam.
Mówiąc to wróciłam do swojej jaskini. Jakoś specjalnie nie miałam ochoty na siedzenie na dworze. Po krótkim czasie mój instynkt zaczął świrować.
-Co jest nie tak?- zapytałam sama siebie.
<Gabrielle? >
czwartek, 23 lipca 2015
Od Soul'a cd Toshiro
- Idealny przykład okazywania szacunku Alfie- westchnąłem i wyszedłem z wody
- Wiesz co? Zanudzasz mnie- stwierdził i usiadł na trawie, a następnie ziewnął
- No to zobaczymy- momentalnie skoczyłem, na wilka, lecz ten zrobił unik i w tedy zaczęła się pogoń
<Toshiro?>
- Wiesz co? Zanudzasz mnie- stwierdził i usiadł na trawie, a następnie ziewnął
- No to zobaczymy- momentalnie skoczyłem, na wilka, lecz ten zrobił unik i w tedy zaczęła się pogoń
<Toshiro?>
Od Toshiro,cd. Soul
-I co, dziadku, zaskoczony?
-Siedź cicho, szczeniaku!
Chlapnąłem na alfę, który płynął do brzegu.
-Nie znam cię, więc przestań się zgrywać.
-Nie wierzę, że Gabrielle wyszła za takiego sztywniaka. No dalej, goń mnie!-znów na niego chlapnąłem i odskoczyłem w tył,
<Soul?>
-Siedź cicho, szczeniaku!
Chlapnąłem na alfę, który płynął do brzegu.
-Nie znam cię, więc przestań się zgrywać.
-Nie wierzę, że Gabrielle wyszła za takiego sztywniaka. No dalej, goń mnie!-znów na niego chlapnąłem i odskoczyłem w tył,
<Soul?>
Od Gabrielle, cd. Blusji
-Ale jeśli ona zacznie się wylizywać, może się zatruć-powiedziałam, nadal wściekła. Cały czas trzymałam Merię za kark, mimo iż się szamotała. Postawiłam ją na ziemi.
-Bluji, pilnuj, żeby się nie wylizywała, ja skoczę po jakieś mydło!
***
Wsadziłam Merię do jeziorka i zaczęłam mocno ją namydlać. Starała się wyrwać, ale trzymałam ją mocno. Woda wokół niej stała się niebieska.
Wyjęłam ją z wody. Jej futerko znów było rude. Wytarłam ją ręcznikiem i położyłam w jej legowisku. Natychmiast zasnęła. Chyba wolała udawać, że nic się nie stało...
<Blusji?>
-Bluji, pilnuj, żeby się nie wylizywała, ja skoczę po jakieś mydło!
***
Wsadziłam Merię do jeziorka i zaczęłam mocno ją namydlać. Starała się wyrwać, ale trzymałam ją mocno. Woda wokół niej stała się niebieska.
Wyjęłam ją z wody. Jej futerko znów było rude. Wytarłam ją ręcznikiem i położyłam w jej legowisku. Natychmiast zasnęła. Chyba wolała udawać, że nic się nie stało...
<Blusji?>
Od Wenox'a, cd. Netir
-Sorki.- powiedziałem wpadając na Netir.
-Nic się nie stało. - powiedziała roześmiana wadera.
-Niedługo przypływ! Idziesz do wody?
-Czemu nie.
Wkrótce woda zaczęła wzbierać się. Choć wcześniej nie miałem śmiałości, przypatrywałem się Netir zbierającej bursztyny. Byłem tak zapatrzony, że nie zauważyłem jak podeszła.
<Netir? >
-Nic się nie stało. - powiedziała roześmiana wadera.
-Niedługo przypływ! Idziesz do wody?
-Czemu nie.
Wkrótce woda zaczęła wzbierać się. Choć wcześniej nie miałem śmiałości, przypatrywałem się Netir zbierającej bursztyny. Byłem tak zapatrzony, że nie zauważyłem jak podeszła.
<Netir? >
Od Bluji, cd. Gabrielle
-Nieźle ją pokolorowały.... Da radę to jakoś zetrzeć?
-Nie wiem. Mile! Kiere! Do kąta!
-Ale my myślałyśmy, że Merii będzie ładniej w niebieskim.- próbowały wytłumaczyć się dzieciaki.
-Same urwisy, co nie?- zapytałam się Gabrielle chichocząc.
-Ta...
-Weź się tak nie denerwuj. Tej lisicy faktycznie ładniej w niebieskim.- mówiąc to miałam na celu wyciągnięcie szczeniaków z tarapatów.
<Gabrielle? >
-Nie wiem. Mile! Kiere! Do kąta!
-Ale my myślałyśmy, że Merii będzie ładniej w niebieskim.- próbowały wytłumaczyć się dzieciaki.
-Same urwisy, co nie?- zapytałam się Gabrielle chichocząc.
-Ta...
-Weź się tak nie denerwuj. Tej lisicy faktycznie ładniej w niebieskim.- mówiąc to miałam na celu wyciągnięcie szczeniaków z tarapatów.
<Gabrielle? >
Od Soul'a cd Toshiro
Uśmiechnąłem się i pokręciłem głową
- Ale cóż. Nie będę tu sam- stwierdziłem i zacząłem się wycofywać, a następnie pędem wskoczyłem do szmaragdowej wody, czego zaraz pożałowałem
- Ale zimna!- pisnąłem wynurzając głowę z wody, a do moich uszu dopadł się śmiech wilka- Zaraz tu umrę na zawał...- nuciłem i pływałem w kółko. Po cholerę ja tu wskakiwałem?!
< Toschiro?>
- Ale cóż. Nie będę tu sam- stwierdziłem i zacząłem się wycofywać, a następnie pędem wskoczyłem do szmaragdowej wody, czego zaraz pożałowałem
- Ale zimna!- pisnąłem wynurzając głowę z wody, a do moich uszu dopadł się śmiech wilka- Zaraz tu umrę na zawał...- nuciłem i pływałem w kółko. Po cholerę ja tu wskakiwałem?!
< Toschiro?>
Od Gabrielle, cd. Blusji
-Chodźmy do mnie. Meria siedzi sama.
-A Meria jest teraz niebieska, nie ruda!-wykrzyknęła Mile, podskakując tak, że jej wisiorek z trawy zaczepił się o jej nos. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
-Co?
-Jest ładniejsza!-dołączyła się Kiere- użyłyśmy barwinków!
Moje oczy się rozszerzyły.
-Pomalowałyście moją lisicę na NIEBIESKO? Barwnikiem z barwinków?!
-Yy... No tak... Tata dał ci niedawno bransoletkę z kwiatków i były niebieskie, i ci się podobały, i pomyślałyśmy, że Meria będzie...
Nie zdążyła dokończyć, bo złapałam ją i Kiere w zęby, za skórę na karku, i pognałam do jaskini. Gdy postawiłam maluchy na ziemi i omiotłam wzrokiem cały pokó, dostrzegłam...
-Meria?!
Chwyciłam łapą lisiczkę i podniosłam ją w górę. Była niebieska, z lekkimi odcieniami fioletu. Niektóre obszary były niepofarbowane i prześwitywała przez nie ruda sierść. Wyrwałam moją pupilkę ze snu, więc gdy się rozbudziła, zaczęła miotać się w mojej łapie, pragnąc powrócić do ciepłego posłanka.
<Blusji?>
-A Meria jest teraz niebieska, nie ruda!-wykrzyknęła Mile, podskakując tak, że jej wisiorek z trawy zaczepił się o jej nos. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
-Co?
-Jest ładniejsza!-dołączyła się Kiere- użyłyśmy barwinków!
Moje oczy się rozszerzyły.
-Pomalowałyście moją lisicę na NIEBIESKO? Barwnikiem z barwinków?!
-Yy... No tak... Tata dał ci niedawno bransoletkę z kwiatków i były niebieskie, i ci się podobały, i pomyślałyśmy, że Meria będzie...
Nie zdążyła dokończyć, bo złapałam ją i Kiere w zęby, za skórę na karku, i pognałam do jaskini. Gdy postawiłam maluchy na ziemi i omiotłam wzrokiem cały pokó, dostrzegłam...
-Meria?!
Chwyciłam łapą lisiczkę i podniosłam ją w górę. Była niebieska, z lekkimi odcieniami fioletu. Niektóre obszary były niepofarbowane i prześwitywała przez nie ruda sierść. Wyrwałam moją pupilkę ze snu, więc gdy się rozbudziła, zaczęła miotać się w mojej łapie, pragnąc powrócić do ciepłego posłanka.
<Blusji?>
Od Toshiro, cd. Soul
-Nie. Już się obudziłem, a Dark i dziewczynki śpią.
-Gratuluję ci wyrwania się po cichu.
-Co?
-Gabrielle ma zbyt czujny sen, żeby wymknąć się bez budzenia jej-zaśmiał się. Kiwnąłem głową.
-Dark śpi zbyt twardo-powiedziałem, wchodząc do wody. Była strasznie zimna, więc przeszedł mnie dreszcz. Wolałem wymyć błoto i niewielkie ślady krwi z łap, zanim będę musiał pokazać się mojej rodzinie.
-Ciepło ci?-uśmiechnął się.
-Bardzo śmieszne.
<Soul?>
-Gratuluję ci wyrwania się po cichu.
-Co?
-Gabrielle ma zbyt czujny sen, żeby wymknąć się bez budzenia jej-zaśmiał się. Kiwnąłem głową.
-Dark śpi zbyt twardo-powiedziałem, wchodząc do wody. Była strasznie zimna, więc przeszedł mnie dreszcz. Wolałem wymyć błoto i niewielkie ślady krwi z łap, zanim będę musiał pokazać się mojej rodzinie.
-Ciepło ci?-uśmiechnął się.
-Bardzo śmieszne.
<Soul?>
Od Blusji, cd. Gabrielle
Po jakimś czasie szczeniaki Gabrielle umiały już robić plecionki.
-Jak myślisz, Mile już mnie polubiła? Ostatnio coś nie była zadowolona gdy mnie zobaczyła...
-Nie wiem. Chyba tak, ale nie jestem pewna.
-Co robimy? Nudno tu...
<Gabrielle?>
-Jak myślisz, Mile już mnie polubiła? Ostatnio coś nie była zadowolona gdy mnie zobaczyła...
-Nie wiem. Chyba tak, ale nie jestem pewna.
-Co robimy? Nudno tu...
<Gabrielle?>
Od Blusji, cd. Yato
-Twój lubi wodę? - zapytałam się.- Mój nienawidzi.- dodałam
- Nie za bardzo.
Przez dłuższą chwilę pływaliśmy. W końcu naszła mnie ochota na zanurkowanie. No kto by pomyślał, że na dnie jest tak ciemno. Pomimo tego dało się coś zobaczyć. Chciałam się zrewanżować i przestraszyć Yato. Podpłynęłam wyżej i wystrzeliłam z wody.
- Ciebie sie nie da wystraszyć?- zapytałam śmiejąc się.
Yato?
- Nie za bardzo.
Przez dłuższą chwilę pływaliśmy. W końcu naszła mnie ochota na zanurkowanie. No kto by pomyślał, że na dnie jest tak ciemno. Pomimo tego dało się coś zobaczyć. Chciałam się zrewanżować i przestraszyć Yato. Podpłynęłam wyżej i wystrzeliłam z wody.
- Ciebie sie nie da wystraszyć?- zapytałam śmiejąc się.
Yato?
Od Netir, cd. Wenox
Położyłam się na futrach, owijając w skóry. Mijał czas. Minuty i sekundy, a ja przewracałam się w łóżku z boku na bok. Nie mogłam zasnąć. Westchnęłam i ułożyłam się na plecach, patrząc w sufit. W końcu postanowiłam kopnąć się na tę plażę.
,,Bo czemu nie?"
Odrzuciłam kołdrę i szybko rzuciłam okiem na Dektyt. Po chwili wyszłam z jaskini i ruszyłam na plażę.
Ujrzałam Wenox'a goniącego ptaki. Rzuciłam sięza nim, również strasząc gołębie. Zorientował się o mojej obecności dopiero wtedy, gdy wpadliśmy na siebie
<Wenox :3>
,,Bo czemu nie?"
Odrzuciłam kołdrę i szybko rzuciłam okiem na Dektyt. Po chwili wyszłam z jaskini i ruszyłam na plażę.
Ujrzałam Wenox'a goniącego ptaki. Rzuciłam sięza nim, również strasząc gołębie. Zorientował się o mojej obecności dopiero wtedy, gdy wpadliśmy na siebie
<Wenox :3>
Od Soul'a, cd. Toshiro
Uniosłem głowę i panicznie się rozejrzałem, a potem odsapnąłem z ulgą
- To tylko sen... Zwykły głupi koszmar- mruknąłem do siebie pocierając łapą o nos- Ale jaki realistyczny...
- Co ty tam mruczysz?- zapytała zaspana Gabrielle, doprowadzając mnie tym samym do stanu przed zawałowego
- Nie strasz mnie kobieto!- szepnąłem- Nie, nic... Śpij dalej- pocałowałem waderę w nos i wyszedłem z jaskini. Pogoda była wyśmienita, szczególnie dlatego, że nie było gorąco, ani nie padało. Swe kroki skierowałem w kierunku jeziora. Usiadłem na brzegu i zamknąłem oczy. Nagle obok mnie zjawił się inny wilk. Więcej czujności Soul!
- Hej Toshiro- przywitałem się i zacząłem łapą mącić taflę wody- Nie możesz spać?
< Toshiro?>
- To tylko sen... Zwykły głupi koszmar- mruknąłem do siebie pocierając łapą o nos- Ale jaki realistyczny...
- Co ty tam mruczysz?- zapytała zaspana Gabrielle, doprowadzając mnie tym samym do stanu przed zawałowego
- Nie strasz mnie kobieto!- szepnąłem- Nie, nic... Śpij dalej- pocałowałem waderę w nos i wyszedłem z jaskini. Pogoda była wyśmienita, szczególnie dlatego, że nie było gorąco, ani nie padało. Swe kroki skierowałem w kierunku jeziora. Usiadłem na brzegu i zamknąłem oczy. Nagle obok mnie zjawił się inny wilk. Więcej czujności Soul!
- Hej Toshiro- przywitałem się i zacząłem łapą mącić taflę wody- Nie możesz spać?
< Toshiro?>
Od Willow
-Alice?
-Hym?-odezwała się moja siostra, kopiąc kamyczek.
-Jak myślisz, będą tam miłe koleżanki?
Wzruszyła tylko ramionami. Luna zaczęła szczebiotać o tym, jak to będzie wspaniałą, pilną uczennicą. Ja bałam się. A jeśli nie będą lubić rysunków i nie będziemy mieć o czym rozmawiać?
Weszliśmy do jaskini, która służyła za klasę. Zobaczyłam tam kilka szczeniąt.
<Braven, Silver, Rocket?>
-Hym?-odezwała się moja siostra, kopiąc kamyczek.
-Jak myślisz, będą tam miłe koleżanki?
Wzruszyła tylko ramionami. Luna zaczęła szczebiotać o tym, jak to będzie wspaniałą, pilną uczennicą. Ja bałam się. A jeśli nie będą lubić rysunków i nie będziemy mieć o czym rozmawiać?
Weszliśmy do jaskini, która służyła za klasę. Zobaczyłam tam kilka szczeniąt.
<Braven, Silver, Rocket?>
Od Gabrielle, cd. Blusji
-Jasne-odpowiedziałam, zbierając jak najdłuższe źdźbła na naukę szczeniąt, a dziewczynki zajęte były zrywaniem kwiatów. W końcu mieliśmy już całe naręcze trawy i kwiecia, więc usiadłyśmy nad wodą. Zaczęłam tłumaczyć córkom jak pleść podstawowe warkoczyki. Szybko to załapały, więc zaczęły domagać się czegoś trudniejszego.
-Blusji?
-Hymm?
-Wzięłabyś Mile? Ja tłumaczyłabym Kiere, a potem się zamienimy.
-Jasne. Będą się więcej uczyć.
<Blusji?>
-Blusji?
-Hymm?
-Wzięłabyś Mile? Ja tłumaczyłabym Kiere, a potem się zamienimy.
-Jasne. Będą się więcej uczyć.
<Blusji?>
Od Yato, cd. Blusji
Szybko biegliśmy, śmiejąc się przy tym. Gdy zobaczyłem wodę, zacząłem
biec jeszcze szybciej. Gdy już byłem w wodzie, zobaczyłem za sobą
Blusji.
- Jak to?!
Zaśmiałem się.
- Nie wiem. Może po prostu jestem szybsza?
Uśmiechnęła się.
- Ta!! Jasne!
Ochlapałem ją a ona mnie. Jej towarzysz, jak i mój, siedziały w wodzie. Postanowiliśmy je ochłodzić. Podpłynęliśmy do zwierząt, i wrzuciliśmy do wody. One szybko zaczęły płynąć do brzegu.
Blusji?
- Jak to?!
Zaśmiałem się.
- Nie wiem. Może po prostu jestem szybsza?
Uśmiechnęła się.
- Ta!! Jasne!
Ochlapałem ją a ona mnie. Jej towarzysz, jak i mój, siedziały w wodzie. Postanowiliśmy je ochłodzić. Podpłynęliśmy do zwierząt, i wrzuciliśmy do wody. One szybko zaczęły płynąć do brzegu.
Blusji?
Od Yato, cd. Sierra
- Dzięki!
Uśmiechnąłem się i zacząłem jeść. Gdy już skończyłem, poszliśmy ze Sierrą na dwór. Od razu po wystawieniu pyska na zewnątrz, czułem gorąc. Ten upał...Nie chciało się wychodzić z cienia.
- Na pewno chcesz iść? Tak gorąco..
Jęknąłem.
- Tak. Pójdziemy się wykąpać.
Uśmiechnęła się.
- Dobra.
Sierra?
Od Tosha
Latałem jak głupi po terenach watahy. Moje łapy były podrapane przez kolce krzewów, a sierść mokra od porannej rosy.
Od kiedy zostałem ojcem moja głupawka stopniowo zanikała. A teraz Luna, Willow i Alice zaczynały chodzić do szkoły. Jak ten czas szybko leci!. Korzystałem z tego, że Dark i dziewczynki spały, a ja obudziłem się wcześniej. Nagle zatrzymałem się przed wodami Szmaragdowego Jeziora.
Nad brzegiem siedział wilk. Rozpoznałem go-nasz samiec Alpha. Powstrzymałem się zatem przed popchnięciem go do wody. Zamiast tego podszedłem. Basior słysząc moje kroki poniósł łeb i obrócił go w moją stronę.
<Soul?>
Od kiedy zostałem ojcem moja głupawka stopniowo zanikała. A teraz Luna, Willow i Alice zaczynały chodzić do szkoły. Jak ten czas szybko leci!. Korzystałem z tego, że Dark i dziewczynki spały, a ja obudziłem się wcześniej. Nagle zatrzymałem się przed wodami Szmaragdowego Jeziora.
Nad brzegiem siedział wilk. Rozpoznałem go-nasz samiec Alpha. Powstrzymałem się zatem przed popchnięciem go do wody. Zamiast tego podszedłem. Basior słysząc moje kroki poniósł łeb i obrócił go w moją stronę.
<Soul?>
Od Netir, cd. Kebur
Dziwne było to, jak się na mnie patrzył. Ale jego głos był milszy.
-Wiesz, że jesteś na terenach mojej watahy?
-Na prawdę? Wybacz...
To już było dziwne. Najpierw mi odpyskowuje, a potem podkłada się.
-Może... chciałbyś dołączyć?
<Kebur? Sorry, że takie krótkie, ale... O kogo ci chodziło? Jeśli o Hik, to ona jest nieobecna i zajęta xD>
-Wiesz, że jesteś na terenach mojej watahy?
-Na prawdę? Wybacz...
To już było dziwne. Najpierw mi odpyskowuje, a potem podkłada się.
-Może... chciałbyś dołączyć?
<Kebur? Sorry, że takie krótkie, ale... O kogo ci chodziło? Jeśli o Hik, to ona jest nieobecna i zajęta xD>
Od Sierry, cd. Yato
Bardzo polubiłam basiora, w końcu poznaliśmy się zanim jeszcze dołączyłam do watahy...
-Idziemy już do domu?-spytał gdy zaczęło się ściemniać
-Oki!-uśmiechnęłam się
-Mogę cię odprowadzić?-spytał nieśmiało
-Oczywiście!-odparłam
Yato odprowadził mnie do mojej jaskini, nagle na zewnątrz rozpętała się straszna ulewa.
-To ja już może pójdę...-powiedział
-Czekaj! Nie puszczę cię w taki deszcz do domu!-krzyknęłam
-Ale....-zaczął
-Chodź tutaj! dzisiaj przenocujesz u mnie!-przerwałam mu i uśmiechnęłam się
basior położył się na końcu mojej jaskini i w mgnieniu oka zasną.
Rano jak zwykle poszłam na polowanie, (Yato jeszcze spał).
Po kilku minutach wróciłam do jaskini, a tam zastałam mego przyjaciela, który najwyraźniej się obudził.
-Trzymaj, jedz!-uśmiechnęłam się
-A ty nie jesz?-spytał
-Ja już jadłam kiedy ty spałeś-powiedziałam
<Yato? ^^>
-Idziemy już do domu?-spytał gdy zaczęło się ściemniać
-Oki!-uśmiechnęłam się
-Mogę cię odprowadzić?-spytał nieśmiało
-Oczywiście!-odparłam
Yato odprowadził mnie do mojej jaskini, nagle na zewnątrz rozpętała się straszna ulewa.
-To ja już może pójdę...-powiedział
-Czekaj! Nie puszczę cię w taki deszcz do domu!-krzyknęłam
-Ale....-zaczął
-Chodź tutaj! dzisiaj przenocujesz u mnie!-przerwałam mu i uśmiechnęłam się
basior położył się na końcu mojej jaskini i w mgnieniu oka zasną.
Rano jak zwykle poszłam na polowanie, (Yato jeszcze spał).
Po kilku minutach wróciłam do jaskini, a tam zastałam mego przyjaciela, który najwyraźniej się obudził.
-Trzymaj, jedz!-uśmiechnęłam się
-A ty nie jesz?-spytał
-Ja już jadłam kiedy ty spałeś-powiedziałam
<Yato? ^^>
środa, 22 lipca 2015
Od Kebura
Wędrowałem po lesie. Od wypadku nic mnie nie obchodziło. Znalazłem
jakąś Watahę. Załatwiłem formalności i już byłem jej członkiem.
Położyłem się pod jakimś drzewem.
- Hej, kim jesteś?- usłyszałem głos jakiejś wadery.
- Czego?- fuknąłem. Nawet się nie odwróciłem.
- Pytam tylko kim jesteś- wadera była natrętna.
- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy to…- odwróciłem się i zobaczyłem… anioła. Jak mi się wydawało.
- No co?- anioł- wilk spytał głosem wadery, która przed chwilą ze mną rozmawiała. Chyba zobaczyła, że się na nią gapię jak idiota, bo patrzyła na mnie swoimi pięknymi i błyszczącymi jak szmaragdy oczami… jak bym był chory psychicznie.
- Nic- mój głos już nie miał takiego ostrego tonu.
<Ta wadera?>
- Hej, kim jesteś?- usłyszałem głos jakiejś wadery.
- Czego?- fuknąłem. Nawet się nie odwróciłem.
- Pytam tylko kim jesteś- wadera była natrętna.
- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy to…- odwróciłem się i zobaczyłem… anioła. Jak mi się wydawało.
- No co?- anioł- wilk spytał głosem wadery, która przed chwilą ze mną rozmawiała. Chyba zobaczyła, że się na nią gapię jak idiota, bo patrzyła na mnie swoimi pięknymi i błyszczącymi jak szmaragdy oczami… jak bym był chory psychicznie.
- Nic- mój głos już nie miał takiego ostrego tonu.
<Ta wadera?>
Pochwały i nagany
Pochwały:
-Blusji
-Wenox
-Keazan
-Netir
-Ti-enne
-Yato
-Sierra
Nagany:
-Tyon
-Archer
-Iberis
-Kebur
-Tseze
-Clarie
-Marry
-Talia
-Selene
-Yuuki
-Anabeth
-Asuna
-DarkRebell
-Aura
-Blusji
-Wenox
-Keazan
-Netir
-Ti-enne
-Yato
-Sierra
Nagany:
-Tyon
-Archer
-Iberis
-Kebur
-Tseze
-Clarie
-Marry
-Talia
-Selene
-Yuuki
-Anabeth
-Asuna
-DarkRebell
-Aura
Od Blusji, cd. Gabrielle
-Cześć! Robisz plecionki?
-Sama nie wiem...
-Jak byłam młodsza zawsze je robiłam...
-No mamo! Nauczysz nas?- o uwage dopominały się dzieci Gabrielle.
-Dobrze.
-Moge z wami? Uwielbiam je robić.
Gabrielle?
-Sama nie wiem...
-Jak byłam młodsza zawsze je robiłam...
-No mamo! Nauczysz nas?- o uwage dopominały się dzieci Gabrielle.
-Dobrze.
-Moge z wami? Uwielbiam je robić.
Gabrielle?
wtorek, 21 lipca 2015
Od Gabrielle, cd. Blusji
Mile i Kiere chlapały się przy brzegu, a ja plotłam trawę, włączając czasem kwiatki.
-Co robisz?
-W sumie nie wiem. Taką o plecionkę.
Natychmiast podbiegły do mnie moje córki.
-Pokaż mamo, pokaż!
-Nauczysz mnie?
-I mnie?
-Prosimy-powiedziały natychmiastowo.
<Blusji? Brak weny>
-Co robisz?
-W sumie nie wiem. Taką o plecionkę.
Natychmiast podbiegły do mnie moje córki.
-Pokaż mamo, pokaż!
-Nauczysz mnie?
-I mnie?
-Prosimy-powiedziały natychmiastowo.
<Blusji? Brak weny>
Od Keazana, cd. Ti
Kiedy się obudziłem, zdałem sobie sprawę, że już nie jestem w tej sali, w której byłem. Próbowałem się podnieść, ale coś mnie przytrzymało. Spojrzałem na około siebie. Zobaczyłem, jak ściany korytarza migają, a drzwi się przewijają. Zdałem sobie sprawę, że jestem na łóżku, które popycha Toshiro i Ann. Chciałem coś powiedzieć, ale ta cholerna maska na pysku mi przeszkadzała. Miałem szczery zamiar ją zdjąć, ale gdy tylko to zrobiłem, to pożałowałem-nie mogłem złapać tchu. Moje położenie mnie nie zachwycało. Spojrzałem tylko na Anabeth oczekując wyjaśnień. Chyba zrozumiała mój wzrok.
-Będziesz operowany.
Omal się nie zachłysnąłem, mimo tego, że czułem się sennie i było mi zimno.
-Dlaczego ja nic o tym nie wiem?-wydusiłem.
-A niby jak miałeś, skoro byłeś nieprzytomny, ha?
-Nie wiem.... Mogliście mi coś szepnąć w ucho, lub mnie zahipnotyzować?
-A coś ty się zrobił taki humorystyczny?
-Cholernie się boję-spróbowałem się podnieść nieco nad materac, ale Tosh znów mnie przytrzymał.
-Nie bądź idiotą! Nie po to biegnę jak głupi, żebyś ty się podnosił i pogarszał swój słaby stan.
Po tym już nic nie mówiłem, bo szczerze mówiąc, nie widziałem potrzeby, a ucisk na klatce był mało przyjemny. W dodatku mijało działanie środków przeciwbólowych. Nagle wjechaliśmy do jasno oświetlonej sali. Zobaczyłem ogromne lampy, pod którymi mnie ułożyli i stalowe stoliki z różnymi narzędziami. Ledwo co udało mi się przełknąć ślinę przez tę gulę w gardle. Podłączyli mi worek z jakimś czerwonym płynem. Po chwili nałożyli mi inną maskę i podali narkozę. Słyszałem, jak coś tam podłączają, jak coś brzęczy, szelest czegoś i stłumione głosy, ale wszystko się na siebie nakładało i zamazywało...
<Ti? Net, Gab?>
-Będziesz operowany.
Omal się nie zachłysnąłem, mimo tego, że czułem się sennie i było mi zimno.
-Dlaczego ja nic o tym nie wiem?-wydusiłem.
-A niby jak miałeś, skoro byłeś nieprzytomny, ha?
-Nie wiem.... Mogliście mi coś szepnąć w ucho, lub mnie zahipnotyzować?
-A coś ty się zrobił taki humorystyczny?
-Cholernie się boję-spróbowałem się podnieść nieco nad materac, ale Tosh znów mnie przytrzymał.
-Nie bądź idiotą! Nie po to biegnę jak głupi, żebyś ty się podnosił i pogarszał swój słaby stan.
Po tym już nic nie mówiłem, bo szczerze mówiąc, nie widziałem potrzeby, a ucisk na klatce był mało przyjemny. W dodatku mijało działanie środków przeciwbólowych. Nagle wjechaliśmy do jasno oświetlonej sali. Zobaczyłem ogromne lampy, pod którymi mnie ułożyli i stalowe stoliki z różnymi narzędziami. Ledwo co udało mi się przełknąć ślinę przez tę gulę w gardle. Podłączyli mi worek z jakimś czerwonym płynem. Po chwili nałożyli mi inną maskę i podali narkozę. Słyszałem, jak coś tam podłączają, jak coś brzęczy, szelest czegoś i stłumione głosy, ale wszystko się na siebie nakładało i zamazywało...
<Ti? Net, Gab?>
Od Ti, cd. Gabrielle,Netir
- Keazan - odpowiedziałam Alfie. Gabrielle spojrzała na mnie i
przekrzywioną łeb, ale nic nie powiedziała. Nagle usłyszałyśmy odgłosy
szamotaniny. Łania poruszyła się lękliwie.
- Co się tam dzieje?- Spytała Gabi.
- Sprawdzę - zaoferowałam. Weszłam do szpitala. Na korytarzu siedziała Netir z szokiem wymalowanym na pysku. Położyłam jej łapę na ramieniu. Odwróciła się. Patrzyła na mnie niewidzących wzrokiem.
- Będzie miał operację - odpowiedziała na niezadane pytanie. Nie odpowiedziałam. Wadera była zbyt smutna by cokolwiek do niej dotarło. Przez korytarz przebiegła Ann.
- Co...? - zaczęła Netir, ale Anabeth jej przerwała:
- Spokojnie! Czekamy aż narkoza zacznie działać!
Była chyba trochę zła, że zawracały jej głowę... Netir oparła się o ścianę...
- Co się tam dzieje?- Spytała Gabi.
- Sprawdzę - zaoferowałam. Weszłam do szpitala. Na korytarzu siedziała Netir z szokiem wymalowanym na pysku. Położyłam jej łapę na ramieniu. Odwróciła się. Patrzyła na mnie niewidzących wzrokiem.
- Będzie miał operację - odpowiedziała na niezadane pytanie. Nie odpowiedziałam. Wadera była zbyt smutna by cokolwiek do niej dotarło. Przez korytarz przebiegła Ann.
- Co...? - zaczęła Netir, ale Anabeth jej przerwała:
- Spokojnie! Czekamy aż narkoza zacznie działać!
Była chyba trochę zła, że zawracały jej głowę... Netir oparła się o ścianę...
<Netir? Gab? Ann? Ktoś jeszcze?>
Od Netir, cd. Ti-enne
-Keazan?!-potrząsnęłam basiorem. Nie odpowiadał. Byłam przestraszona. Wtedy do pokoju wbiegła Anabeth z Toshiro.
-Netir, musisz wyjść.
-Nie!
-Net...
-Nie! Nie ma mowy!
Niestety, mój upór na nic się zdał. Toshiro wyprowadził mnie, a potem zamknął drzwi. Rozejrzałam się. Nigdzie nie było Ti.
Usiadłam przed salą, czekając na to co się stanie. Wpatrywałam się w zegar na ścianie. Nagle usłyszałam znaome głosy. Już miałam wstać, gdy nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłam Keazana na łóżku. Chyba gdzieś się z nim spieszyli.
-Ann? Co z nim?
-Konieczna będzie operacja.
-Co? Poważna?
-Musimy zatamować krwotok wewnętrzny. Jedna z żył została uszkodzona, a kiedy się miotał mogło dojść do wylewu krwi.
Przystanęłam, próbując zanotować te informacje. Nagle poczułam czyjś łapę na ramieniu. Była to...
<Gab? Ti?>
-Netir, musisz wyjść.
-Nie!
-Net...
-Nie! Nie ma mowy!
Niestety, mój upór na nic się zdał. Toshiro wyprowadził mnie, a potem zamknął drzwi. Rozejrzałam się. Nigdzie nie było Ti.
Usiadłam przed salą, czekając na to co się stanie. Wpatrywałam się w zegar na ścianie. Nagle usłyszałam znaome głosy. Już miałam wstać, gdy nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłam Keazana na łóżku. Chyba gdzieś się z nim spieszyli.
-Ann? Co z nim?
-Konieczna będzie operacja.
-Co? Poważna?
-Musimy zatamować krwotok wewnętrzny. Jedna z żył została uszkodzona, a kiedy się miotał mogło dojść do wylewu krwi.
Przystanęłam, próbując zanotować te informacje. Nagle poczułam czyjś łapę na ramieniu. Była to...
<Gab? Ti?>
Od Gabrielle, cd. Ti-enne
-Ti!-zawołałam przez zciśnięte zęby, w których trzymałam Mile i Bravena. Soul miał w pysku trójkę-Rocketa, Kiere i Silvera. Podeszłam do zamkniętego gabinetu przed którym czekała łania z młodym, wiewiórka z szóstką córek i zając z piątką maluchów. Westchnęłam i ustawiłam dzieci.
-Gab? Co cię tu sprowadza?
-Przyszliśmy na oględziny-powiedziałam, łowiąc przerażone spojrzenie trójki przede mną. Wiedziały, że jestem alfą terenów, na których mieszkają.
-Z maluchami?
-Yhym-odparł Soul-dzieciaki. Macie być grzeczne. Żadnego kopania, drapania, gryzienia, biegania, bójek, plucia, przekleństw, potykania się, zaglądania tam, gdzie was nie powinno być, wyrywania, szarpania i próbowania zagryzienia tych oto małych zwierząt-wskazał łapą na skulone dzieci łani, wiewiórki i zająca- jasne?
-Taaak-odparły ze znudzeniem szczenięta.
-A co ciebie tu sprowadza, Ti?
<TTi-enne?>
-Gab? Co cię tu sprowadza?
-Przyszliśmy na oględziny-powiedziałam, łowiąc przerażone spojrzenie trójki przede mną. Wiedziały, że jestem alfą terenów, na których mieszkają.
-Z maluchami?
-Yhym-odparł Soul-dzieciaki. Macie być grzeczne. Żadnego kopania, drapania, gryzienia, biegania, bójek, plucia, przekleństw, potykania się, zaglądania tam, gdzie was nie powinno być, wyrywania, szarpania i próbowania zagryzienia tych oto małych zwierząt-wskazał łapą na skulone dzieci łani, wiewiórki i zająca- jasne?
-Taaak-odparły ze znudzeniem szczenięta.
-A co ciebie tu sprowadza, Ti?
<TTi-enne?>
Od Ti, cd. Keazan
Basior wyglądał jakby nie pamiętał opowiedzianej sytuacji. Już po chwili myślenia (widocznie i to go wyczerpywało) jego łeb osunął się na futro. Chyba zemdlał.
- Netir pilnuj go ja zawołam Ann!
Pobiegłam na korytarz i od razu wpadłam na Anabeth. Powiedziałam jej ci się stało i pielęgniarka pędem wbiegła na salę. Zostałam na zewnątrz i czekałam na Netir. Ta jednak nie wychodziła, więc po paru minutach wyszłam z jaskini szpitalnej. Uszłam parę kroków gdy usłyszałam, że ktoś mnie woła...
<Keazan? Netir? Ktoś chce dołączyć???>
Od Wenox'a, cd. Netir
-Jak coś będziesz chciała zawsze ci pomogę.
-Dzięki.
-Hm... Idziesz nad morze?
-Chyba jednak wolę się porządnie wyspać.
-Jak tam chcesz. Cześć!
Poszedłem nad wcześniej wspomniane morze. I nagle zobaczyłem......... gołębie.
-O kiedy gołębie nad morzem? No ale jak są czemu by ich nie pogonić- pomyślałem.
Jak pomyślałem tak zrobiłem a po chwili nie było ani jednego ptaka.
<Netir? >
-Dzięki.
-Hm... Idziesz nad morze?
-Chyba jednak wolę się porządnie wyspać.
-Jak tam chcesz. Cześć!
Poszedłem nad wcześniej wspomniane morze. I nagle zobaczyłem......... gołębie.
-O kiedy gołębie nad morzem? No ale jak są czemu by ich nie pogonić- pomyślałem.
Jak pomyślałem tak zrobiłem a po chwili nie było ani jednego ptaka.
<Netir? >
Od Yato, cd. Sierra
- Sierra?
- Hm?
- Ty mnie lubisz?
Spytałem niepewnie.
- Um. Jasne!
Uśmiechnęła się.
- Ja ciebie też lubię..
Odparłem. Dosyć dużo czasu z nią spędzałem. Dogadywaliśmy się.
<Sierra? Brak weny.. ;-; >
poniedziałek, 20 lipca 2015
Od Blusji, cd. Yato
-Tak? To akurat się świetnie składa!- powiedziałam i zaczęłam się z nią bawić.
Najwidoczniej Luna była niezadowolona, bo poszła w stronę kaczek.
-Oj weź! Coś ty taka zazdrosna?- powiedziałam i podbiegłam do mojej jaguarzycy.
-Idziesz do wody?- zapytał się Yato- Coraz goręcej...- dodał
-Dobry pomysł!- odpowiedziałam. - Kto ostatni w wodzie ten zgniłe jajo!- krzyknęłam.
Po tym zaczęliśmy ścigać się do jeziora.
<Yato? >
Najwidoczniej Luna była niezadowolona, bo poszła w stronę kaczek.
-Oj weź! Coś ty taka zazdrosna?- powiedziałam i podbiegłam do mojej jaguarzycy.
-Idziesz do wody?- zapytał się Yato- Coraz goręcej...- dodał
-Dobry pomysł!- odpowiedziałam. - Kto ostatni w wodzie ten zgniłe jajo!- krzyknęłam.
Po tym zaczęliśmy ścigać się do jeziora.
<Yato? >
Od Yato, cd. Blusji
- Chyba nic.. To twój towarzysz?
Spytałem. Wadera kiwnęła głową.
- A ty? Masz towarzysza?
- Mam. Silia!
Zawołałem. Kotka szybko pojawiła się obok mnie. Podeszła do Blusji i zaczęła mruczeć.
- Słodka.
Uśmiechnęła się wadera.
- Lubi pieszczoty.
Zaśmiałem się.
<Blusji? >
Od Blusji, cd. Yato
-Też się przyszłaś wykąpać? - zapytał Yato
-Nie. To chyba jedyne miejsce gdzie jeszcze można znaleźć jakieś mięso.- powiedziałam.
Nagle z wody wyskoczył jaguar i rzucił się na Yato.
-Luna! Uspokój się!- krzyknęłam.- Nic ci nie jest?
<Yato? >
-Nie. To chyba jedyne miejsce gdzie jeszcze można znaleźć jakieś mięso.- powiedziałam.
Nagle z wody wyskoczył jaguar i rzucił się na Yato.
-Luna! Uspokój się!- krzyknęłam.- Nic ci nie jest?
<Yato? >
Od Sierry, cd. Yato
-Tu jest przepięknie!-powiedziałam
-To prawda...-uśmiechnął się
Prawie każdą wolną chwilę spędzałam z Yato... Bardzo go lubiłam, mam nadzieję, że on to samo myśli o mnie.
-Mógłbym tak leżeć w nieskończoność!-zaśmiał się
-Ja też.-odparłam
Prawie cały czas wygłupialiśmy się i rozmawialiśmy. W pewnym momencie Yato powiedział:
<Yato?> *Sorki, że tak długo*
-To prawda...-uśmiechnął się
Prawie każdą wolną chwilę spędzałam z Yato... Bardzo go lubiłam, mam nadzieję, że on to samo myśli o mnie.
-Mógłbym tak leżeć w nieskończoność!-zaśmiał się
-Ja też.-odparłam
Prawie cały czas wygłupialiśmy się i rozmawialiśmy. W pewnym momencie Yato powiedział:
<Yato?> *Sorki, że tak długo*
Od Yato
Dzień w watasze, był nudny.. Na prawdę nudny. Nic, tylko spać. Ale coś
nie dawało mi spokoju. Nie wiem co, ale na pewno nie będę siedział w
jaskini. Poszedłem do jeziorka się wykąpać. Od razu skoczyłem do
przyjemnie chłodnej wody. Zanurkowałem pod wodę. Zobaczyłem, że na
dnie, jest dosyć dużo ryb. Wtedy, spojrzałem w górę. Był tam rozmazany
kontur wilka. Szybko wypłynąłem na powierzchnię, a wilk odskoczył od
wody.
- Nie strasz mnie!
Warknął wilk.. A raczej wadera.
- Sorry!
Powiedziałem, nie mogąc przestać się śmiać.
- Jestem Yato.
Przedstawiłem się i wyszedłem z wody.
- Blusji..
Odparła.
<Blusji? >
- Nie strasz mnie!
Warknął wilk.. A raczej wadera.
- Sorry!
Powiedziałem, nie mogąc przestać się śmiać.
- Jestem Yato.
Przedstawiłem się i wyszedłem z wody.
- Blusji..
Odparła.
<Blusji? >
Od Netir, cd. Wenox
-To Har, Namarii, Tche, a Dektyt karmi właśnie Lyra.
-Ładne imiona...
-Tak, wiem.
-Z kim sadziłaś te rośliny?
-Pomagała mi Ti-enne. A kłody wzięłam od Złotego Siekacza, szefa pobliskiej tamy.
-No i ja pomogłem stawiać ci ściany.
-Yhym. Dziękuję ci bardzo. Ale jeszcze woliera, ale kłody do niej będą po jutrze.
<Wenox?>
-Ładne imiona...
-Tak, wiem.
-Z kim sadziłaś te rośliny?
-Pomagała mi Ti-enne. A kłody wzięłam od Złotego Siekacza, szefa pobliskiej tamy.
-No i ja pomogłem stawiać ci ściany.
-Yhym. Dziękuję ci bardzo. Ale jeszcze woliera, ale kłody do niej będą po jutrze.
<Wenox?>
Od Keazana, cd. Ti-enne
-Nie wiem-usłyszałem swój głos-nie pamiętam.
Ti-enne już otwierała pysk, żeby coś powiedzieć, ale przerwał jej głos zza drzwi. Odwróciłem głowę, kark miałem dziwnie sztywny. Zobaczyłem, jak do pokoju wchodzi biała wadera. Przystanęła w progu, patrząc na mnie. Po chwili odezwała się niepewnym głosem;
-Keazan? Powiedzieli mi, że się obudziłeś...-podeszła do mnie i położyła na stole wiązankę kwiatów. Spojrzałem na nią niepewnie. Ja ją znam?
-Co mu się stało?-zapytała Ti-enne. Biała wadera spuściła wzrok, patrząc na łapy.
-Netir?-naciskała dalej Ti-enne. A więc miała na imię Netir! Ale... Skąd ona mnie zna?
-Byliśmy... Na polowaniu. I... przelatywały smoki. Jelenie się spłoszyły... On na mnie skoczył i odtrącił, ale... Stratowały go.
Wpatrywałem się w nią ze zdziwieniem. Oszalała? Czemu ja nic nie pamiętam?!
<Ti? Netir?>
Ti-enne już otwierała pysk, żeby coś powiedzieć, ale przerwał jej głos zza drzwi. Odwróciłem głowę, kark miałem dziwnie sztywny. Zobaczyłem, jak do pokoju wchodzi biała wadera. Przystanęła w progu, patrząc na mnie. Po chwili odezwała się niepewnym głosem;
-Keazan? Powiedzieli mi, że się obudziłeś...-podeszła do mnie i położyła na stole wiązankę kwiatów. Spojrzałem na nią niepewnie. Ja ją znam?
-Co mu się stało?-zapytała Ti-enne. Biała wadera spuściła wzrok, patrząc na łapy.
-Netir?-naciskała dalej Ti-enne. A więc miała na imię Netir! Ale... Skąd ona mnie zna?
-Byliśmy... Na polowaniu. I... przelatywały smoki. Jelenie się spłoszyły... On na mnie skoczył i odtrącił, ale... Stratowały go.
Wpatrywałem się w nią ze zdziwieniem. Oszalała? Czemu ja nic nie pamiętam?!
<Ti? Netir?>
Od Ti-enne, cd. Netir
- Znam świetne miejsce. Przy okazji mogłybyśmy tam zapolować i coś zjeść - Uśmiechnęłam się. Netir zastanowiła się chwilę.
- No dobra. Możemy iść.
Sprawdziła jeszcze czy pisklaki nie wypadną z klatki, troskliwie pogłaskała Dektyt i wyszła za mną z jaskini. Wędrowałyśmy Księżycowym Lasem, aż dotarłyśmy nad Kacze Jezioro. Było tu mnóstwo trawy i innej zieleni, a dzięki obecności dużej ilości wody udało się jej nie wyschnąć podczas upałów.
Netir od razu wzięła się do pracy i wykopywała wielką paproć. Ja z kolei zakradłam się nad wodę. Po chwili wróciłam z dwoma kaczkami. (Te ptaki są głupsze od kur... Jak tylko złapałam jedną to reszta zamiast uciekać rzuciła się na mnie)
Netir już zabierała się za drugą paprotkę, więc odłożyłam mięso i zaczęłam wykopywać mały tamaryszek. Po paru godzinach miałyśmy: trzy paprocie, tamaryszka, małą sosnę, brzozę i jodłę oraz sporo mchu. Jakoś zdołałyśmy dociągnąć to wszystko do jaskini Netir. Wilczyca rozplanowywała położenie roślin, a ja przeszłam się po grunt. Kiedy praca była skończona Netir nagle się poderwała i podbiegła do kalendarza.
- Prawie zapomniałam! Przecież dzisiaj spotkanie Windy Feathers! - wykrzyknęła.
Bez zbędnego zamieszania pobiegłyśmy nas Szumiące Wodospady...
<Netir?>
- No dobra. Możemy iść.
Sprawdziła jeszcze czy pisklaki nie wypadną z klatki, troskliwie pogłaskała Dektyt i wyszła za mną z jaskini. Wędrowałyśmy Księżycowym Lasem, aż dotarłyśmy nad Kacze Jezioro. Było tu mnóstwo trawy i innej zieleni, a dzięki obecności dużej ilości wody udało się jej nie wyschnąć podczas upałów.
Netir od razu wzięła się do pracy i wykopywała wielką paproć. Ja z kolei zakradłam się nad wodę. Po chwili wróciłam z dwoma kaczkami. (Te ptaki są głupsze od kur... Jak tylko złapałam jedną to reszta zamiast uciekać rzuciła się na mnie)
Netir już zabierała się za drugą paprotkę, więc odłożyłam mięso i zaczęłam wykopywać mały tamaryszek. Po paru godzinach miałyśmy: trzy paprocie, tamaryszka, małą sosnę, brzozę i jodłę oraz sporo mchu. Jakoś zdołałyśmy dociągnąć to wszystko do jaskini Netir. Wilczyca rozplanowywała położenie roślin, a ja przeszłam się po grunt. Kiedy praca była skończona Netir nagle się poderwała i podbiegła do kalendarza.
- Prawie zapomniałam! Przecież dzisiaj spotkanie Windy Feathers! - wykrzyknęła.
Bez zbędnego zamieszania pobiegłyśmy nas Szumiące Wodospady...
<Netir?>
Od Ti-enne, cd. Keazan
- Możesz wejść - powiedziała Asuna. Powoli weszłam na salę, gdzie leżał Keazan.
- Hej - powiedziałam. Basior kiwał łbem. - przechodziłam obok i dowiedziałam się, że tu jesteś...
Zamilkłam. Po ostatnim spotkaniu nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć.
- Co ci się stało? - wydusiłam wreszcie.
<Keazan?>
- Hej - powiedziałam. Basior kiwał łbem. - przechodziłam obok i dowiedziałam się, że tu jesteś...
Zamilkłam. Po ostatnim spotkaniu nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć.
- Co ci się stało? - wydusiłam wreszcie.
<Keazan?>
Od Wenox'a, cd. Netir
- Zawsze możesz na mnie liczyć -powiedziałem.
Kiedy kłody były gotowe zabraliśmy się do budowania. Oczywiście nie obeszło się bez żartów. Zawsze szybciej idzie jak jest weselej. Przynajmniej ja tak sądze. Po dłuższym czasie klatka była gotowa.
-Trochę to zajęło, ale przynajmniej nie będziesz musiała się martwić o pisklaki.
-Racja.
-A tak w ogóle to jak się one nazywają?
<Netir? >
Kiedy kłody były gotowe zabraliśmy się do budowania. Oczywiście nie obeszło się bez żartów. Zawsze szybciej idzie jak jest weselej. Przynajmniej ja tak sądze. Po dłuższym czasie klatka była gotowa.
-Trochę to zajęło, ale przynajmniej nie będziesz musiała się martwić o pisklaki.
-Racja.
-A tak w ogóle to jak się one nazywają?
<Netir? >
niedziela, 19 lipca 2015
Od Mer cd. Forte
Biegłam przed siebie, a delikatny wiatr, oraz ruch falowały moim futrem. Ktoś na naszych terenach zauważył obce wilki, a Gabrielle zdecydowała, że mam to sprawdzić. Znajdowałam się aktualnie w Oazie Spokoju, gdzie niemalże od razu uderzył we mnie zapach wilka, a raczej trzech... W końcu stanęłam przed burym basiorem i dwoma białymi waderami. Wymiana kilku zdań i moja propozycja, która została przyjęta. Mimo iż jeszcze formalnie nie byli w watasze, postanowiłam pokazać się z drugiej strony. Bury wilk przedstawił się jako Forte, a jego siostry to Ireth i Nanede .
- Jestem Mystery i jestem młodą Alfą tej watahy. Chodźcie, zaprowadzę was do Gabrielle i mojego taty- uśmiechnęłam się delikatnie i ruszyłam w kierunku naszej jaskini, a wilki szły kilka kroków za mną
< Forte?>
- Jestem Mystery i jestem młodą Alfą tej watahy. Chodźcie, zaprowadzę was do Gabrielle i mojego taty- uśmiechnęłam się delikatnie i ruszyłam w kierunku naszej jaskini, a wilki szły kilka kroków za mną
< Forte?>
Od Keazana
Jęknąłem. W jednej chwili poczułem niewyobrażalny ból. Znów westchnąłem przeciągle, próbując pozbyć się tego nieprzyjemnego ucisku w gardle. Starałem się złapać oddech, ale to coś w mojej krtani mi przeszkadzało. Zacząłem się instynktownie rzucać po futrach, nadal miotając głową. Mimo to czułem, jak w moje płuca dostaje się tlen. Przez mechaniczne odruchy czułem jeszcze większy ból, ale nie potrafiłem nad tym zapanować, nadal wymachiwałem głową i łapami, starając się usunąć ten ucisk.
Nagle usłyszałem trzaśnięcie i krzyki. Poczułem, jak coś mnie przytrzymuje, zacząłem miotać się mocniej, byłem przerażony.
-Keazan, Keazan! Spokojnie, uspokój się! Słyszysz mnie? To ja, Anabeth!
Łapy, które przytrzymywały mi głowę lekko uderzyły mnie po policzku. Spróbowałem wyrwać łeb z uścisku, chciałem uciec, ale czułem, jak coś mnie trzyma. Nagle ucisk na około głowy zelżał, a po chwili coś wysunęło mi się z pyska. Zakrztusiłem się i zacząłem kaszleć. Po kilku rozpaczliwych wdechach poczułem się lepiej, otworzyłem oczy. Zobaczyłem kilka wilków, które stały na około mnie. Wziąłem głęboki oddech. Nadal było mi ciężko, ale teraz już uspokoiłem się. Przekręciłem głowę i zobaczyłem, jak jedna z wader wstrzykuje mi coś do żyły. Spojrzałem znów na Ann przerażonym wzrokiem. Nadal obejmowała moją głowę łapami, ale uścisk zelżał i już mogłem nią ruszać. Obejrzałem się na około. Zobaczyłem migający sprzęt koło mnie, długi stojak z kroplówką, z której biegła rurka do mojej łapy. Znów jęknąłem.
-Boli cię?-spytała mnie jedna z pielęgniarek. Kiwnąłem głową, nadal dysząc po stresie. Ann zdjęła łapy z mojego pyska i przeniosła na klatkę i lekko ucisnęła.
Moje reakcja była natychmiastowa; krzyknąłem i zwinąłem się rozpaczliwie. Ból powoli słabł, a po chwili znów rozgorzał w przednich kończynach i miednicy. Po kilku chwilach przestałem się zwijać, a jeden z basiorów ułożył mnie znów na plecach. Znów zamknąłem oczy i poczułem dziwne zimno w lewej łapie. Po momencie ból ustał, podłączyli mi nowy worek z płynem, ale czułem się o wiele lepiej. Chciało mi się spać, ale tę chęć przerwał mi głos Asuny;
-Keazan? Masz gościa...
<Ktoś? Może Ti-enne?>
Nagle usłyszałem trzaśnięcie i krzyki. Poczułem, jak coś mnie przytrzymuje, zacząłem miotać się mocniej, byłem przerażony.
-Keazan, Keazan! Spokojnie, uspokój się! Słyszysz mnie? To ja, Anabeth!
Łapy, które przytrzymywały mi głowę lekko uderzyły mnie po policzku. Spróbowałem wyrwać łeb z uścisku, chciałem uciec, ale czułem, jak coś mnie trzyma. Nagle ucisk na około głowy zelżał, a po chwili coś wysunęło mi się z pyska. Zakrztusiłem się i zacząłem kaszleć. Po kilku rozpaczliwych wdechach poczułem się lepiej, otworzyłem oczy. Zobaczyłem kilka wilków, które stały na około mnie. Wziąłem głęboki oddech. Nadal było mi ciężko, ale teraz już uspokoiłem się. Przekręciłem głowę i zobaczyłem, jak jedna z wader wstrzykuje mi coś do żyły. Spojrzałem znów na Ann przerażonym wzrokiem. Nadal obejmowała moją głowę łapami, ale uścisk zelżał i już mogłem nią ruszać. Obejrzałem się na około. Zobaczyłem migający sprzęt koło mnie, długi stojak z kroplówką, z której biegła rurka do mojej łapy. Znów jęknąłem.
-Boli cię?-spytała mnie jedna z pielęgniarek. Kiwnąłem głową, nadal dysząc po stresie. Ann zdjęła łapy z mojego pyska i przeniosła na klatkę i lekko ucisnęła.
Moje reakcja była natychmiastowa; krzyknąłem i zwinąłem się rozpaczliwie. Ból powoli słabł, a po chwili znów rozgorzał w przednich kończynach i miednicy. Po kilku chwilach przestałem się zwijać, a jeden z basiorów ułożył mnie znów na plecach. Znów zamknąłem oczy i poczułem dziwne zimno w lewej łapie. Po momencie ból ustał, podłączyli mi nowy worek z płynem, ale czułem się o wiele lepiej. Chciało mi się spać, ale tę chęć przerwał mi głos Asuny;
-Keazan? Masz gościa...
<Ktoś? Może Ti-enne?>
Uwaga!
Pilnie poszukujemy wilków na stanowiska medyczne!
-Pielęgniarz/pielęgniarka
-Pomocnicy chirurgów młodsi i starsi
-Chirurdzy
Jeśli zechcecie się zgłosić, piszcie!
-Pielęgniarz/pielęgniarka
-Pomocnicy chirurgów młodsi i starsi
-Chirurdzy
Jeśli zechcecie się zgłosić, piszcie!
Od Netir, cd. Ti
Przeciągnęłam się, prostują łapy i wyginając grzbiet.
-Zamówiłam kłody u Złotego Siekacza.
-Zapłaciłaś mu?
-Tak. Ten woreczek ze skóry dzika, który leżał na pergaminie.
-Dobrze... Coś jeszcze?
-Nie, ale możemy poprosić Gabrielle lub Tosha o pomoc w cięciu drewna. Mają smoki.
Spojrzałam na rodzinkę sokołów. Hermes wylatywał z klatki, a Dektyt karmiła dalej młode, rozszarpując rybę na kawałki.
-Chyba rzeczywiście Hermes jest ich ojcem-mruknęłam-dobra, teraz trzeba pozdobywać żywe rośliny i korzenie, żeby miały teren...
<Ti?>
-Zamówiłam kłody u Złotego Siekacza.
-Zapłaciłaś mu?
-Tak. Ten woreczek ze skóry dzika, który leżał na pergaminie.
-Dobrze... Coś jeszcze?
-Nie, ale możemy poprosić Gabrielle lub Tosha o pomoc w cięciu drewna. Mają smoki.
Spojrzałam na rodzinkę sokołów. Hermes wylatywał z klatki, a Dektyt karmiła dalej młode, rozszarpując rybę na kawałki.
-Chyba rzeczywiście Hermes jest ich ojcem-mruknęłam-dobra, teraz trzeba pozdobywać żywe rośliny i korzenie, żeby miały teren...
<Ti?>
Od Ti-enne, cd. Netir
Netir spojrzała na mnie z wdzięcznością i powlekła się do legowiska. Nie
minęło pięć minut, a wadera zasnęła. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Hermes? Pilnuj piskląt i Dektyt. Ja pójdę do tych bobrów. Dobrze, że zapisała kogo mam szukać.
Sokół machnął łebkiem na znak zgody. Wybiegłam z jaskini i skierowałam się w stronę małej rzeki na północ. Zajęło mi to trochę, ale w końcu dotarłam tam i czekałam. Po chwili z wody wynurzył się bóbr. Popatrzył na mnie z zamiarem wygryzienia mi oczu. (Tak to odebrałam)
- Szukam Złotego Siekacza - powiedziałam do niego. To imię zapisała Netir na pergaminie. Bóbr zniknął na chwilę i pojawił się inny.
- Jestem Złoty Siekacz - powiedział po bobrzemu (jak dobrze, że babcia uczyła mnie języków)
- Jestem Ti-enne. Przysyła mnie Netir - bóbr wyraźnie się rozluźnił.
- Czego potrzebuje, Netir?
Podałam bobrowi wymiary kłód.
- Aha. No to będą gotowe po jutrze.
- Dziękuję Złoty Siekaczu - ukłoniłam się i pobiegłam z powrotem do jaskini Netir. Hermesa nie było. Dektyt uspokajała pisklaki, a wilczyca spała jak kamień.
Spojrzałam na listę zadań.
"Zamówić drewno
Przenieść je do domu
Pociąć na deski (polowanie na rybę piłę lub pomoc od smoka)
..."
Widocznie miało być coś jeszcze. No na razie wszystko co mogłam zrobić to zrobiłam...
Hermes wleciał do jaskini, a w dziobie niósł rybę. Podał ją Dektyt, która zjadła kawałek i napluła nim do dziobać jednemu z piskląt. Gdy odrywała następny kawałek, Hermes poleciał po następną rybę. Siedziałam i patrzyłam na sokolą rodzinkę, gdy Netir się obudziła.
<to co teraz szefowo?>
- Hermes? Pilnuj piskląt i Dektyt. Ja pójdę do tych bobrów. Dobrze, że zapisała kogo mam szukać.
Sokół machnął łebkiem na znak zgody. Wybiegłam z jaskini i skierowałam się w stronę małej rzeki na północ. Zajęło mi to trochę, ale w końcu dotarłam tam i czekałam. Po chwili z wody wynurzył się bóbr. Popatrzył na mnie z zamiarem wygryzienia mi oczu. (Tak to odebrałam)
- Szukam Złotego Siekacza - powiedziałam do niego. To imię zapisała Netir na pergaminie. Bóbr zniknął na chwilę i pojawił się inny.
- Jestem Złoty Siekacz - powiedział po bobrzemu (jak dobrze, że babcia uczyła mnie języków)
- Jestem Ti-enne. Przysyła mnie Netir - bóbr wyraźnie się rozluźnił.
- Czego potrzebuje, Netir?
Podałam bobrowi wymiary kłód.
- Aha. No to będą gotowe po jutrze.
- Dziękuję Złoty Siekaczu - ukłoniłam się i pobiegłam z powrotem do jaskini Netir. Hermesa nie było. Dektyt uspokajała pisklaki, a wilczyca spała jak kamień.
Spojrzałam na listę zadań.
"Zamówić drewno
Przenieść je do domu
Pociąć na deski (polowanie na rybę piłę lub pomoc od smoka)
..."
Widocznie miało być coś jeszcze. No na razie wszystko co mogłam zrobić to zrobiłam...
Hermes wleciał do jaskini, a w dziobie niósł rybę. Podał ją Dektyt, która zjadła kawałek i napluła nim do dziobać jednemu z piskląt. Gdy odrywała następny kawałek, Hermes poleciał po następną rybę. Siedziałam i patrzyłam na sokolą rodzinkę, gdy Netir się obudziła.
<to co teraz szefowo?>
Od Netir, cd. Ti-enne
-Nie spałam dziś. Przeliczanie tego zajęło mi całą noc-wskazałam na czysty pergamin. Wadera chwyciła zwój.
-Wow. Wymiary, przeliczenie na kłody, metry, centymetry... Koszty, terytoria. Dziewczyno, skąd ty masz taką rozwiniętą matematykę?
-Nie wiem. Głowa mnie boli-pomasowałam skronie, przymykając oczy.
-Ty się prześpij, a ja postaram się popilnować Dektyt i piskląt, oraz załatwić to i owo, dobrze?
<Ti?>
-Wow. Wymiary, przeliczenie na kłody, metry, centymetry... Koszty, terytoria. Dziewczyno, skąd ty masz taką rozwiniętą matematykę?
-Nie wiem. Głowa mnie boli-pomasowałam skronie, przymykając oczy.
-Ty się prześpij, a ja postaram się popilnować Dektyt i piskląt, oraz załatwić to i owo, dobrze?
<Ti?>
Od Ti-enne, cd. Netir
- Mówiłaś, że Dektyt zaszła w "ciąże" zanim ją poznałaś, więc jest to prawdopodobne... Prawda?
Netir patrzyła na mnie, ale nie wiem czy dotarło do niej to ci powiedziałam. Chyba powinna odpocząć albo coś...
- Będę mogła ci w czymś pomóc? - spytałam z nadzieją.
- Och tak. To na pewno.
- To co mogę zrobić?
Wilczyca zastanowiła się:
<Netir?>
Netir patrzyła na mnie, ale nie wiem czy dotarło do niej to ci powiedziałam. Chyba powinna odpocząć albo coś...
- Będę mogła ci w czymś pomóc? - spytałam z nadzieją.
- Och tak. To na pewno.
- To co mogę zrobić?
Wilczyca zastanowiła się:
<Netir?>
Od Netir, cd. Ti-enne
-Dziwne. Dektyt raczej nie pozwala się zbliżać nikomu obcemu do piskląt.
Ti-enne zaczerpnęła mocno powietrza.
-A jeśli to ich ojciec?
-Co?-zapytałam zdziwiona.
-No... skoro daje się mu zbliżać...
-Wątpię. Chyba, że... Nie wiem. Ale byłoby ciężko...-potarłam łapą oczy. Skreśliłam kolejne działanie z pergaminu i zapisałam kilka słów na czystym zwoju.
<Ti?>
Ti-enne zaczerpnęła mocno powietrza.
-A jeśli to ich ojciec?
-Co?-zapytałam zdziwiona.
-No... skoro daje się mu zbliżać...
-Wątpię. Chyba, że... Nie wiem. Ale byłoby ciężko...-potarłam łapą oczy. Skreśliłam kolejne działanie z pergaminu i zapisałam kilka słów na czystym zwoju.
<Ti?>
Od Ti-enne
Kolejny samotny poranek... No, dobra żartuję- czuję się duuuużo lepiej
niż na początku. Jeszcze parę dni i może mi przejdzie. Jestem
psychopatką... Cały czas myślę o Aaronie. Przestań! - mówię do siebie.
Nagle do jaskini wleciał Hermes. Już od paru dni zachowuje się dziwnie. Teraz usiadł obok mnie i zaczął ciągnąć mnie za łapę.
- To boli ignorancie! - warknęłam. Ptak zaskrzeczał. Po chwili podleciał do góry i znowu skrzeknął. Poszłam za nim. Chyba o to mu chodziło bo szybko poleciał do przodu, tak że musiałam biec by go dogonić. Biegliśmy krótko- jakieś 12 minut i dotarliśmy do jaskini Netir.
- O co ci chodzi? - spytałam sokoła, ale weszłam za nim do jaskini. Siedziała tam Netir i pisała coś na kartce, a obok niej była klatka z czwórką małych popiskujących sokolątek...
- Ojjiii! - pisnęłam z zachwytu nad tymi słodkimi maluchami - cześć Netir!
Wadera odwróciła się.
- O, cześć Ti. Ci cię tu sprowadza?
- Hermes... Znaczy przyprowadził mnie tu.
Uśmiechnęłam się, a mój sokół zrobił coś czego się nie spodziewałam- podfrunął do Dektyt, która siedziała obok piskląt i jakby ją "przytulił". Spojrzałam na niego i nie wiedziałam ci powiedzieć. Wyręczyła mnie z tego Netir, która rzekła:
-...
<Netir?>
Nagle do jaskini wleciał Hermes. Już od paru dni zachowuje się dziwnie. Teraz usiadł obok mnie i zaczął ciągnąć mnie za łapę.
- To boli ignorancie! - warknęłam. Ptak zaskrzeczał. Po chwili podleciał do góry i znowu skrzeknął. Poszłam za nim. Chyba o to mu chodziło bo szybko poleciał do przodu, tak że musiałam biec by go dogonić. Biegliśmy krótko- jakieś 12 minut i dotarliśmy do jaskini Netir.
- O co ci chodzi? - spytałam sokoła, ale weszłam za nim do jaskini. Siedziała tam Netir i pisała coś na kartce, a obok niej była klatka z czwórką małych popiskujących sokolątek...
- Ojjiii! - pisnęłam z zachwytu nad tymi słodkimi maluchami - cześć Netir!
Wadera odwróciła się.
- O, cześć Ti. Ci cię tu sprowadza?
- Hermes... Znaczy przyprowadził mnie tu.
Uśmiechnęłam się, a mój sokół zrobił coś czego się nie spodziewałam- podfrunął do Dektyt, która siedziała obok piskląt i jakby ją "przytulił". Spojrzałam na niego i nie wiedziałam ci powiedzieć. Wyręczyła mnie z tego Netir, która rzekła:
-...
<Netir?>
Od Netir, cd. Wenox
-No... Idę do znajomych bobrów... Mam zamiar powiększyć klatkę o 40 metrów sześciennych i dodać na zewnątrz wolierę, która będzie miała ich o 10 więcej...
-Wow. Będziesz mieć dużo roboty... Ile ich jest?
-Tak. Czwórka. Dwa samce i dwie samice. Do taszczenia pali użyję mojej klaczy, Julii. Do stawiania ich również. Ale każda łapa się przyda.
<Wenox?>
-Wow. Będziesz mieć dużo roboty... Ile ich jest?
-Tak. Czwórka. Dwa samce i dwie samice. Do taszczenia pali użyję mojej klaczy, Julii. Do stawiania ich również. Ale każda łapa się przyda.
<Wenox?>
Od Wenox'a, cd. Netir
Kiedy rano wyszedłem z jaskini spotkałem Netir.
-Gdzie się tak śpieszysz?- zapytałem żartobliwie
-Idę po materiały na klatkę....
-Na klatkę? Po co?
-Dektyt się maluchy wykluły
-Aha. Pomóc ci w czymś?
<Netir?>
-Gdzie się tak śpieszysz?- zapytałem żartobliwie
-Idę po materiały na klatkę....
-Na klatkę? Po co?
-Dektyt się maluchy wykluły
-Aha. Pomóc ci w czymś?
<Netir?>
Od Forte-jak dołączyłem?
- Nanede. Jeśli się nie zamkniesz, obiecuję, że osobiście rozszarpię cię
tymi kłami - mówiąc to, Ireth wyszczerzyła swoje zęby w przeciągłym
warknięciu.
- Proszę bardzo - Nań zmrużyła oczy. - Skróci mi to męczarnię.
- Ostrożniej dobieraj słowa, siostra.
Przewróciłem tylko oczami, jak to mam w zwyczaju po tylu miesiącach sam na sam z nimi. I dalej szedłbym w milczeniu, gdyby nie dotarł do mnie zapach...
- Hej! - Krzyknąłem, przerywając kłótnię. Obie pary oczu zwróciły się ku mnie. - Tu nie jesteśmy sami...
Ireth uniosła łeb, pociągając nosem. Pokiwała głową.
- Inne wilki - mruknęła.
Słońce nieprzyjemnie przypiekało sierść, nawet wśród drzew trudno było o schronienie, a co dopiero mówić o otwartej przestrzeni. Szliśmy przez sam środek olbrzymiej łąki, otoczeni jedynie trawą i makami. Ostry zapach, świadczący o obecności watahy, dobitnie dobierał się mi do nosa.
- Po prostu idźmy dalej - zaproponowała Nanede. - Na pewno...
- Sza! - Ireth uciszyła ją łapą. - Tam ktoś jest.
Skierowałem spojrzenie w kierunku, w który patrzyła. Rzeczywiście, po zielonym pagórku pędził ku nam kształt. Bardziej skupiłem się na tym miejscu, a gdy zawiał wiatr, przestałem mieć wątpliwości. Wilk. Biały, był coraz bliżej. Odruchowo uformowaliśmy szyk, obniżając głowy, gotowi do ataku. Wilczyca, jak się okazało, stanęła naprzeciw nam i również pokazała zęby. Przeleciała po każdym nas swoim zielonookim spojrzeniem.
- Kim jesteście? - Warknęła.
- Co ci do tego? - Ireth miała minę, jakby chciała ją rozszarpać. Tu i teraz, bez większego powodu.
- Znajdujecie się na naszych terenach, mam prawo wiedzieć - trudno było rozpoznać zamiary samicy. Póki co wyglądała w miarę spokojnie, ale coś podpowiadało mi, że jeszcze chwila, a sama rozpocznie walkę.
Ireth już otworzyła pysk, żeby coś powiedzieć, ale jej przerwałem, kiedy skojarzyłem fakty:
- Naszych? Jest was więcej?
- I to dużo więcej. Wataha Sierpu Księżyca.
Rzuciłem Ir ostrzegawcze spojrzenie. Nie mieliśmy szans walczyć przeciw Watasze.
- Wybacz więc - przybrałem bardziej potulną pozycję. Nan poszła w moje ślady. Tylko jedna została w bojowym nastroju. - Nie szukamy kłopotów, już się wynosimy.
Wadera wyglądała na całkiem zdziwioną moją reakcją. Po chwili zastanowienia odezwała się ponownie:
- Jeśli szukacie miejsca na dłużej, możecie zostać. Nawet... na stałe.
Spojrzałem na resztę. Nan uśmiechnęła się, ledwo zauważalnie kiwnęła głową. Co innego jej siostra, która jedynie łypnęła na mnie nic nieznaczącym spojrzeniem i nadal obrzucała obcą wzrokiem mówiącym "zabiję". Cała Ir.
- Tak - odpowiedziałem w imieniu reszty, na co odpowiedziało mi pełne dezaprobaty westchnięcie Ireth - tak, szukamy miejsca na stałe. Jestem Forte - wystąpiłem do przodu. - A to moje siostry, Ireth i Nanede. Co możesz nam powiedzieć na temat watahy i... siebie?
Mystery?
- Proszę bardzo - Nań zmrużyła oczy. - Skróci mi to męczarnię.
- Ostrożniej dobieraj słowa, siostra.
Przewróciłem tylko oczami, jak to mam w zwyczaju po tylu miesiącach sam na sam z nimi. I dalej szedłbym w milczeniu, gdyby nie dotarł do mnie zapach...
- Hej! - Krzyknąłem, przerywając kłótnię. Obie pary oczu zwróciły się ku mnie. - Tu nie jesteśmy sami...
Ireth uniosła łeb, pociągając nosem. Pokiwała głową.
- Inne wilki - mruknęła.
Słońce nieprzyjemnie przypiekało sierść, nawet wśród drzew trudno było o schronienie, a co dopiero mówić o otwartej przestrzeni. Szliśmy przez sam środek olbrzymiej łąki, otoczeni jedynie trawą i makami. Ostry zapach, świadczący o obecności watahy, dobitnie dobierał się mi do nosa.
- Po prostu idźmy dalej - zaproponowała Nanede. - Na pewno...
- Sza! - Ireth uciszyła ją łapą. - Tam ktoś jest.
Skierowałem spojrzenie w kierunku, w który patrzyła. Rzeczywiście, po zielonym pagórku pędził ku nam kształt. Bardziej skupiłem się na tym miejscu, a gdy zawiał wiatr, przestałem mieć wątpliwości. Wilk. Biały, był coraz bliżej. Odruchowo uformowaliśmy szyk, obniżając głowy, gotowi do ataku. Wilczyca, jak się okazało, stanęła naprzeciw nam i również pokazała zęby. Przeleciała po każdym nas swoim zielonookim spojrzeniem.
- Kim jesteście? - Warknęła.
- Co ci do tego? - Ireth miała minę, jakby chciała ją rozszarpać. Tu i teraz, bez większego powodu.
- Znajdujecie się na naszych terenach, mam prawo wiedzieć - trudno było rozpoznać zamiary samicy. Póki co wyglądała w miarę spokojnie, ale coś podpowiadało mi, że jeszcze chwila, a sama rozpocznie walkę.
Ireth już otworzyła pysk, żeby coś powiedzieć, ale jej przerwałem, kiedy skojarzyłem fakty:
- Naszych? Jest was więcej?
- I to dużo więcej. Wataha Sierpu Księżyca.
Rzuciłem Ir ostrzegawcze spojrzenie. Nie mieliśmy szans walczyć przeciw Watasze.
- Wybacz więc - przybrałem bardziej potulną pozycję. Nan poszła w moje ślady. Tylko jedna została w bojowym nastroju. - Nie szukamy kłopotów, już się wynosimy.
Wadera wyglądała na całkiem zdziwioną moją reakcją. Po chwili zastanowienia odezwała się ponownie:
- Jeśli szukacie miejsca na dłużej, możecie zostać. Nawet... na stałe.
Spojrzałem na resztę. Nan uśmiechnęła się, ledwo zauważalnie kiwnęła głową. Co innego jej siostra, która jedynie łypnęła na mnie nic nieznaczącym spojrzeniem i nadal obrzucała obcą wzrokiem mówiącym "zabiję". Cała Ir.
- Tak - odpowiedziałem w imieniu reszty, na co odpowiedziało mi pełne dezaprobaty westchnięcie Ireth - tak, szukamy miejsca na stałe. Jestem Forte - wystąpiłem do przodu. - A to moje siostry, Ireth i Nanede. Co możesz nam powiedzieć na temat watahy i... siebie?
Mystery?
Od Blusji, cd. Gabrielle
Po tym jak Mile zapytała się czego chce, roześmiałam się.
-A nie wolno być w swojej jaskini?- odpowiedziałam.
Wtedy pociecha Gabrielle zrobiła głupią minę. Ledwie co stłumiłam śmiech. Przez połowę dnia nie było nic do roboty. Żadnych polowań, ni niczego. Wreszcie namyśliłam się iść nad kacze jezioro. Zawołałam Lunę i poszłyśmy. Ja ganiałam za kaczkami, a Luna choć nie lubi wody wlazła do niej i łapała ryby.
<Gabrielle? >
-A nie wolno być w swojej jaskini?- odpowiedziałam.
Wtedy pociecha Gabrielle zrobiła głupią minę. Ledwie co stłumiłam śmiech. Przez połowę dnia nie było nic do roboty. Żadnych polowań, ni niczego. Wreszcie namyśliłam się iść nad kacze jezioro. Zawołałam Lunę i poszłyśmy. Ja ganiałam za kaczkami, a Luna choć nie lubi wody wlazła do niej i łapała ryby.
<Gabrielle? >
Targ???
Uwaga! Czy chcielibyście, abym założyła targ? Byłby to taki sklep, ale to wy sprzedawalibyście by swoje rzeczy. Możliwe byłoby też wytwarzanie eliksirów i magicznych rzeczy. Więc jak? Już robię ankietę :)
Od Netir, cd. Wenox
Poczułam ból w uchu. Machinalnie pogłaskałam Dektyt, która domagała się uwagi.
W jaskini czekała mnie miła niespodzianka-okryte kocem jaja pękły, ruszając się coraz mocniej.
Wetknęłam łeb przez małe drzwi, odgarniając skórę. Moja sokolica krzątała się przy jajach, próbując pomóc pisklakom wydostać się na świat. Kiedy opadły pierwsze skorupki, z resztek jaj zaczęło gramolić się coś mokrego, oślizgłego i szarawego. W końcu rozpoznałam w niech małego ptaszka. Był okropny. Ale Dektyt najwyraźniej niewiele to przeszkadzało. Zaczęła skakać wokół maleństwa, a reszta jaj powoli pękała. W końcu wykluły się cztery malutkie ptaszki. Z radością stwierdziłam, że to dwie samiczki i dwa samce.
Wyciągnęłam głowę z drewnianego domku, który służył sokolicy za kryjówkę i przeszłam przez ogromną klatkę. Wyszłam i zaciągnęłam rygiel. Westchnęłam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Zaraz potem do głowy przyszło mi kilka problemów, które trzeba będzie rozwiązać; nawet jeśli bym starała się nie wiadomo jak, ta klatka będzie o wiele za mała dla piątki sokołów. Nie dam rady zapewnić im tyle ruchu, żeby wszystkie były zdrowe.
Weszłam do głównej komory jaskini, siadając przy dużym, płaskim kamieniu. Wzięłam pergamin oraz pióro, które zamoczyłam w zagęszczonym soku z porzeczek. Zaczęłam przeliczać potrzebne rozmiary klatki. Obecna jej wielkość wystarczała dla dwóch, maksymalnie trzech sokołów. Trzeba będzie powiększyć ją dwukrotnie, dodając trochę miejsca dla terytorialnych samców. A kiedy dorosną trzeba je będzie oddzielić od samic...
Ułożyłam głowę na łapach, masując sobie okolice oczu. Jakie będzie rozwiązanie? Nie mogę trzymać ich wszystkich, bo nie będę w stanie zapewnić im warunków. Odpada też wypuszczenie ich na wolność przed ukończeniem trzech lat, bo nie będą dorosłe.
Westchnęłam. Jedyne możliwe rozwiązanie to oddanie lub sprzedanie ich innym wilkom z watahy...
Zapisałam kilka notatek na pergaminie. Miałam zamiar powiększyć półtora krotnie klatkę i wybudować zewnętrzną wolierę, nieco większą niż aktualna klatka. Tylko jak ja to, do cholery, sama wybuduję?
Westchnęłam znowu. Trzeba zająć się czymś innym, przyjemniejszym-wymyślaniem imion dla maluchów... Dwie samiczki i dwa samce... Hymm...
Zapisałam kilkanaście imion, przeczytałam listę parę razy i wykreśliłam kilka propozycji. Pod koniec zostały tylko- Lyra, Namarii, Tache i Har. Znów zajrzałam do maluchów. Teraz były suche i puszyste.
<Wenox?>
W jaskini czekała mnie miła niespodzianka-okryte kocem jaja pękły, ruszając się coraz mocniej.
Wetknęłam łeb przez małe drzwi, odgarniając skórę. Moja sokolica krzątała się przy jajach, próbując pomóc pisklakom wydostać się na świat. Kiedy opadły pierwsze skorupki, z resztek jaj zaczęło gramolić się coś mokrego, oślizgłego i szarawego. W końcu rozpoznałam w niech małego ptaszka. Był okropny. Ale Dektyt najwyraźniej niewiele to przeszkadzało. Zaczęła skakać wokół maleństwa, a reszta jaj powoli pękała. W końcu wykluły się cztery malutkie ptaszki. Z radością stwierdziłam, że to dwie samiczki i dwa samce.
Wyciągnęłam głowę z drewnianego domku, który służył sokolicy za kryjówkę i przeszłam przez ogromną klatkę. Wyszłam i zaciągnęłam rygiel. Westchnęłam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Zaraz potem do głowy przyszło mi kilka problemów, które trzeba będzie rozwiązać; nawet jeśli bym starała się nie wiadomo jak, ta klatka będzie o wiele za mała dla piątki sokołów. Nie dam rady zapewnić im tyle ruchu, żeby wszystkie były zdrowe.
Weszłam do głównej komory jaskini, siadając przy dużym, płaskim kamieniu. Wzięłam pergamin oraz pióro, które zamoczyłam w zagęszczonym soku z porzeczek. Zaczęłam przeliczać potrzebne rozmiary klatki. Obecna jej wielkość wystarczała dla dwóch, maksymalnie trzech sokołów. Trzeba będzie powiększyć ją dwukrotnie, dodając trochę miejsca dla terytorialnych samców. A kiedy dorosną trzeba je będzie oddzielić od samic...
Ułożyłam głowę na łapach, masując sobie okolice oczu. Jakie będzie rozwiązanie? Nie mogę trzymać ich wszystkich, bo nie będę w stanie zapewnić im warunków. Odpada też wypuszczenie ich na wolność przed ukończeniem trzech lat, bo nie będą dorosłe.
Westchnęłam. Jedyne możliwe rozwiązanie to oddanie lub sprzedanie ich innym wilkom z watahy...
Zapisałam kilka notatek na pergaminie. Miałam zamiar powiększyć półtora krotnie klatkę i wybudować zewnętrzną wolierę, nieco większą niż aktualna klatka. Tylko jak ja to, do cholery, sama wybuduję?
Westchnęłam znowu. Trzeba zająć się czymś innym, przyjemniejszym-wymyślaniem imion dla maluchów... Dwie samiczki i dwa samce... Hymm...
Zapisałam kilkanaście imion, przeczytałam listę parę razy i wykreśliłam kilka propozycji. Pod koniec zostały tylko- Lyra, Namarii, Tache i Har. Znów zajrzałam do maluchów. Teraz były suche i puszyste.
<Wenox?>
niedziela, 12 lipca 2015
Od Ti-enne cd Keazan
-O co ci chodzi? - spytałam nagłą zmianą zachowania u basiora. Keazan wyszczerzył zęby.
-Och, o nic - powiedział sarkastycznie. Znieruchimiałam. Już całkowicie się pogubiłam. Najpierw coś burczy i nawet nie umie się przywitać, a teraz? Nigdy nie ogarnę basiorów. I wtedy znowu przypomniał mi się Aaron... Odszedł. Tego też nie rozumiem. I wstyd przyznać zaczęłam płakać.
<Keazan?>
-Och, o nic - powiedział sarkastycznie. Znieruchimiałam. Już całkowicie się pogubiłam. Najpierw coś burczy i nawet nie umie się przywitać, a teraz? Nigdy nie ogarnę basiorów. I wtedy znowu przypomniał mi się Aaron... Odszedł. Tego też nie rozumiem. I wstyd przyznać zaczęłam płakać.
<Keazan?>
sobota, 11 lipca 2015
Od Tailii
Była już ciemna noc, właśnie wracałam z przechadzki nad jezioro, szłam przez gesty las. Dookoła panowała niczym nie zmącona cisza... Nagle usłyszałam szelest, a potem uderzenie. Juz po chwili leżałam na ściółce. Co się właśnie stało?! Rozejrzałam się dookoła. Pod najbliższym drzewem stała jakia postać...
<Snow?>
<Snow?>
Od Wenox'a cd Netir
- Weź wyluzuj. Nie każdy by tak zrobił.- odpowiedziałem.
- To ciekawe, dlaczego cię gonili, skoro nie każdy taki jest.
- Tym razem wygrałaś- powiedziałem. Od razu poszedłem szukać jakiejś nie zajętej jaskini
<Netir?>
piątek, 10 lipca 2015
Od Keazana, cd. Ti-enne
-Panienka ma charakter. To dobrze.
-Co?
-Myślisz, że fajnie byłoby spotykać tylko ciche laski? Takie z pazurem są lepsze. Można z nimi formalnie porozmawiać. Zamiast zwykłego ,,tak", ,,nie", ,,yhym", ,,aha", widać ogniki w oczach. Lubię to.
Ti-enne stała speszona.
-Nie myśl, że mnie poderwiesz.
-E, na prawdę wierzysz, że mi się chce? W poprzednim życiu miałem pięć lasek prawie na własność. Serio sądzisz, że mam zamiar męczyć się z tym koszmarem po raz drugi? Babskie narzekanie mnie dobija.
<Ti-enne?>
-Co?
-Myślisz, że fajnie byłoby spotykać tylko ciche laski? Takie z pazurem są lepsze. Można z nimi formalnie porozmawiać. Zamiast zwykłego ,,tak", ,,nie", ,,yhym", ,,aha", widać ogniki w oczach. Lubię to.
Ti-enne stała speszona.
-Nie myśl, że mnie poderwiesz.
-E, na prawdę wierzysz, że mi się chce? W poprzednim życiu miałem pięć lasek prawie na własność. Serio sądzisz, że mam zamiar męczyć się z tym koszmarem po raz drugi? Babskie narzekanie mnie dobija.
<Ti-enne?>
Od Gabrielle, cd. Blusji
-Nie, raczej nie-powiedziałam, próbując spojrzeć na córki, które schowały się za mną. Panowała chwila ciszy, gdy nagle Mile wzięła głęboki oddech i wykroczyła przede mnie. Miała wielkie policzki, bo wstrzymała oddech. Patrzyłam na to, co wyprawia moja pociecha z wielkim zdziwieniem. Zatrzymała się nieco przed Blusji i wypięła pierś.
Nagle, zupełnie niespodziewanie pisnęła:
-Czego chcesz?!
Miała dziwny głos, wysoki, co zabrzmiało raczej śmiesznie niż groźnie. Mile chyba to wyczuła, chciała zamaskować swój ton zjeżoną sierścią i odsłoniętymi zębami. Niektórych brakowało-całej piątce wypadały mleczne zęby, a co za tym idzie, po całej nasze jaskini walały się kości z drobnymi wgłębieniami na całej długości. Ja też zrobiłam dziwną minę, starając się być dobrą matką i nie zrażać córki swoim śmiechem. Myślałam, że od tego wstrzymywania chichotu pękły mi dwa żebra.
<Blusji?>
Nagle, zupełnie niespodziewanie pisnęła:
-Czego chcesz?!
Miała dziwny głos, wysoki, co zabrzmiało raczej śmiesznie niż groźnie. Mile chyba to wyczuła, chciała zamaskować swój ton zjeżoną sierścią i odsłoniętymi zębami. Niektórych brakowało-całej piątce wypadały mleczne zęby, a co za tym idzie, po całej nasze jaskini walały się kości z drobnymi wgłębieniami na całej długości. Ja też zrobiłam dziwną minę, starając się być dobrą matką i nie zrażać córki swoim śmiechem. Myślałam, że od tego wstrzymywania chichotu pękły mi dwa żebra.
<Blusji?>
Od Blusji, cd. Gabrielle
Nie wiadomo czemu wstałam jak oparzona. Wewnątrz jaskini było jeszcze
ciemno, więc myślałam, że jest noc. Pomimo wszystko wyszłam. Natychmiast
słońce spiekło mi grzbiet bo było południe. Wychodząc wpadłam na
Gabrielle "latającą" ze swoimi szczeniakami.
-O tu jesteś! Wszędzie cię szukałam!- krzyknęła.
-No cóż, spałam.- odrzekłam.- Coś mnie ominęło?
<Gabrielle?>
-O tu jesteś! Wszędzie cię szukałam!- krzyknęła.
-No cóż, spałam.- odrzekłam.- Coś mnie ominęło?
<Gabrielle?>
Od Netir, cd. Wenox
-Ta. Jasne.
-O co ci chodzi?
-Słuchaj, jeśli nie pasuje ci, że ci wierzę to najlepiej oddaj się w ich łapy. Powiedziałam przecież ,,jasne".
-Ale sarkastycznie.
-No i co z tego? Typowa zasada; nie chcesz skończyć z czyimiś zębami w tyłku to nie wierz nikomu obcemu. I tyle-odburknęłam, nadal dysząc po dość długim biegu.
<Wenox?>
-O co ci chodzi?
-Słuchaj, jeśli nie pasuje ci, że ci wierzę to najlepiej oddaj się w ich łapy. Powiedziałam przecież ,,jasne".
-Ale sarkastycznie.
-No i co z tego? Typowa zasada; nie chcesz skończyć z czyimiś zębami w tyłku to nie wierz nikomu obcemu. I tyle-odburknęłam, nadal dysząc po dość długim biegu.
<Wenox?>
czwartek, 9 lipca 2015
Uwaga, wyjeżdżam!
Uwaga, od dnia 11 lipca nie będę mogła wstawiać postów-wyjeżdżam na tydzień, na obóz jeździecki. Opowiadania proszę pisać do Soul'a (Kociak2001). Nie martwicie się, powtrącam wam się jeszcze do życia podczas wyjazdu (mam nadzieję ;)
Od Wenox'a, cd. Netir
-No nie...- mruknąłem pod nosem.
-A tak w ogóle dlaczego cię gonią?
-Potem powiem.
Jak dobiegliśmy do terenów jej watahy, ta ponownie mnie zapytała;
-No to co oni od ciebie chcą?
-Myślą, że zwędziłem kilka zajęcy ze spichlerza.- odpowiedziałem siadając.
-A zrobiłeś to?
-No coś ty! W życiu bym niczego nie ukradł.
<Netir? >
-A tak w ogóle dlaczego cię gonią?
-Potem powiem.
Jak dobiegliśmy do terenów jej watahy, ta ponownie mnie zapytała;
-No to co oni od ciebie chcą?
-Myślą, że zwędziłem kilka zajęcy ze spichlerza.- odpowiedziałem siadając.
-A zrobiłeś to?
-No coś ty! W życiu bym niczego nie ukradł.
<Netir? >
Od Ti-enne, cd. Keazan
-No, co? - zapytałam basiora - nie wiesz jak się tu witamy? Nie jesteś tu nowy.
-Nie będzie mnie pouczała taka wadera jak ty.
Nie spodobał mi się jego oschły ton, ale nic nie powiedziałam. Basior patrzył na swoje łapy cały czas leżące na ziemi. "Ti-enne bądź miła" powiedział mi mój wewnętrzny głos.
-No cóż... Może i racja - powiedziałam o wiele spokojniej. Basior patrzył na mnie długo. Ale nie odzywał się.
<Keazan?>
-Nie będzie mnie pouczała taka wadera jak ty.
Nie spodobał mi się jego oschły ton, ale nic nie powiedziałam. Basior patrzył na swoje łapy cały czas leżące na ziemi. "Ti-enne bądź miła" powiedział mi mój wewnętrzny głos.
-No cóż... Może i racja - powiedziałam o wiele spokojniej. Basior patrzył na mnie długo. Ale nie odzywał się.
<Keazan?>
Od Gabrielle, cd. Blusji
-No cześć, dzieciaki!-wkroczyłam do jaskini, a zaraz przybiegły do mnie Mile i Kiere.
-Mile? Kiere? Gdzie są chłopcy i tata?
-Wyszli. Na ,,chłopską rozmowę". A Mer powiedziała, że gdy tylko przyjdziesz, to pójdzie...
-Gabrielle? Netir mówiła, że dziś będzie migracja jeleni i zaprosiła mnie na małe polowanie z Dark, Selene, Sierrą i Yuuki-zobaczyłam, jak młoda wytruchtuje z groty.
-E, e, e, Mer. A dlaczego ja nic o tym nie wiem?
-Tata wie. Powiedział, że mogę iść, gdy tylko wrócisz.
Zamyśliłam się.
-Ech, no dobrze. Ale jeśli się wam coś stanie...
-Tak, tak wiem. Narka! I pilnuj tych małych pluskiew.
-Mer!-usłyszałam dwa oburzone głosy. Ale wadery już nie było.
<Blusji?>
-Mile? Kiere? Gdzie są chłopcy i tata?
-Wyszli. Na ,,chłopską rozmowę". A Mer powiedziała, że gdy tylko przyjdziesz, to pójdzie...
-Gabrielle? Netir mówiła, że dziś będzie migracja jeleni i zaprosiła mnie na małe polowanie z Dark, Selene, Sierrą i Yuuki-zobaczyłam, jak młoda wytruchtuje z groty.
-E, e, e, Mer. A dlaczego ja nic o tym nie wiem?
-Tata wie. Powiedział, że mogę iść, gdy tylko wrócisz.
Zamyśliłam się.
-Ech, no dobrze. Ale jeśli się wam coś stanie...
-Tak, tak wiem. Narka! I pilnuj tych małych pluskiew.
-Mer!-usłyszałam dwa oburzone głosy. Ale wadery już nie było.
<Blusji?>
Od Tseze-jak dołączyłam?
Kolejna okazała się porażką. "Tak trudno znaleźć porządną watahę" -
powiedział Ax, tym razem kos. No nic, może ta następna okaże się ciekawa.
Szłam nad starym korytem rzeki pomiędzy drzewami, które jeżeli dobrze
rozpoznawałam były grabami i wiązami. Nagle usłyszałam cichy szelest
pode mną. Bez wahania skoczyłam w tamtą stronę. Wpadłam na jakąś kupę
szaroburego futra. Po zapachu poznałam, że to bez wątpienia wilk,
basior. Nie miałam czasu mu się przyglądać, bo od razu potoczyliśmy się w
dół rzecznego koryta. Kiedy spadliśmy siła z którą uderzyliśmy
sprawiła, że się odbiliśmy i oboje wylądowaliśmy jakieś trzy metry od
siebie. Czułam ból w lewej przedniej łapie i strasznie kręciło mi się w
głowie. Mimo to szybko wstałam. Łapa nieco krwawiła, ale chyba nie była
złamana.
- Coś ty za jedna? - zapytał basior. Wstał, ale było widać, że nie może pozbierać myśli i chyba widzi podwójnie.
- Zwę się Tseze.
- Co tu robisz? Wiesz, że jesteś na terenie watahy?
- Wataha? Jak miło. Właśnie szukam takiej do której mogę dołączyć.
- Nie jestem pewien czy do tej możesz.
- Zaprowadź mnie do alfy i tyle. Ale nie przedstawiłeś mi się - powiedziałam z udawanym wyrzutem.
- Iberis - powiedział. Chyba było mu lepiej.
- No to poprowadzisz mnie do alf?
<Iberis?>
- Coś ty za jedna? - zapytał basior. Wstał, ale było widać, że nie może pozbierać myśli i chyba widzi podwójnie.
- Zwę się Tseze.
- Co tu robisz? Wiesz, że jesteś na terenie watahy?
- Wataha? Jak miło. Właśnie szukam takiej do której mogę dołączyć.
- Nie jestem pewien czy do tej możesz.
- Zaprowadź mnie do alfy i tyle. Ale nie przedstawiłeś mi się - powiedziałam z udawanym wyrzutem.
- Iberis - powiedział. Chyba było mu lepiej.
- No to poprowadzisz mnie do alf?
<Iberis?>
Nowa książka i wilk!
Dzieło napisała Blusji i czasem może się przydać dla wilków, które lubią gmerać przy alchemii :)
A tym czasem powitajmy Tsezę i jej dajmona-Araxama
Od Blusji, cd. Gabrielle
W końcu doszłyśmy do spiżarni. Ponieważ ściemniało się (nienawidzę
ciemności), wróciłam do swojej jaskini. Jak tylko weszłam setki
świetlików poderwało się i jak co wieczór wykonywały coś w rodzaju
tańca. Przynajmniej ja to tak nazywam. Nie wiem czemu, zawsze kiedy
oglądam ich wariacje usypiam. W środku nocy obudziłam się bo coś
usłyszałam. Siedziałam bez ruchu udając posąg (tak, zawsze to robie). No
i zobaczyłam Lunę.
-No wiesz?! Żeby tak straszyć?! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.
<Gabrielle?>
-No wiesz?! Żeby tak straszyć?! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.
<Gabrielle?>
Od Keazana, cd. Ti-enne
-Kim jesteś?-usłyszałem. Spojrzałem na szarawą waderę.
-A ty?
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie...
-Nie bądź taka hop do przodu-burknąłem-Keazan.
-Ti-enne-podała mi łapę. Mimo tego, moje nadal tkwiły na ziemi.
<Ti-enne?>
-A ty?
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie...
-Nie bądź taka hop do przodu-burknąłem-Keazan.
-Ti-enne-podała mi łapę. Mimo tego, moje nadal tkwiły na ziemi.
<Ti-enne?>
Od Ti-enne
Obudziłam się w pustej jaskini. Westchnęłam ciężko. Od kiedy nie było
Aarona, czułam się nieswojo. "Nie myśl o nim" - powiedziałam do swojego
odbicia w wodzie. Wyszłam powoli korytarzem. Moje łapy same powędrowały
nad Szmaragdowe Jezioro. Usiadłam tam i ochłodziłam się wskakując do
zimnej jeszcze o tej porze dnia wody. Było tu cicho i spokojnie. No cóż…
jest szósta rano. "A gdyby tak zanurzyć się już na zawsze?". Nie, chyba
nie. Westchnęłam. Widocznie samotność była mi pisana. Zaśmiałam się
cierpko. A byłam taka szczęśliwa…
Nie wytrzymam. Jaka ja jestem głupia i naiwna. I pewnie mówiłabym sobie jeszcze jaka jestem niedorozwinięta, ale przerwał mi głos którego nie znałam.
<Ktoś kogo nie znam?>
Nie wytrzymam. Jaka ja jestem głupia i naiwna. I pewnie mówiłabym sobie jeszcze jaka jestem niedorozwinięta, ale przerwał mi głos którego nie znałam.
<Ktoś kogo nie znam?>
Od Netir, cd. Wenox
-...Netir-dokończyłam. Basior dziwnie się mi przyglądał. Nagle usłyszeliśmy wycie. Odwróciłam się z cichym krzykiem.
-To mi się nie podoba.
-Niedaleko są tereny mojej watahy. Dobiegniemy-powiedziałam szybko i zagwizdałam, wyciągając łapę, na której usiadła moja sokolica. Spojrzała na basiora czarnymi oczami-wyślę ją na zwiady...
-Aż tak jest wytresowana?
-Um... Zobaczymy. Ćwiczenia były, teraz praktyki-wyrzuciłam ptaka w górę, gwiżdżąc. Sokół mocno uderzył skrzydłami powietrze, wzbijając się ponad drzewa. Kiedy zniknęła, ruszyliśmy biegiem, niemalże na oślep. Usłyszeliśmy kolejne wycie. Przyspieszyliśmy tempo.
Względną ciszę rozdarł wrzask drapieżnego ptaka. Spojrzałam w górę, nade mną szybowała skrzydlata sylwetka. Na łapkach zobaczyłam dwa zielone liście-umówiony znak niebezpieczeństwa. Jeden oznaczał tylko tyle. że wilki są przy terenach. Dwa oznaczały pościg.
-Szybko, nie mamy czasu, śledzą nas i wiedzą gdzie jesteśmy!-krzyknęłam do basiora.
<Wenox?>
-To mi się nie podoba.
-Niedaleko są tereny mojej watahy. Dobiegniemy-powiedziałam szybko i zagwizdałam, wyciągając łapę, na której usiadła moja sokolica. Spojrzała na basiora czarnymi oczami-wyślę ją na zwiady...
-Aż tak jest wytresowana?
-Um... Zobaczymy. Ćwiczenia były, teraz praktyki-wyrzuciłam ptaka w górę, gwiżdżąc. Sokół mocno uderzył skrzydłami powietrze, wzbijając się ponad drzewa. Kiedy zniknęła, ruszyliśmy biegiem, niemalże na oślep. Usłyszeliśmy kolejne wycie. Przyspieszyliśmy tempo.
Względną ciszę rozdarł wrzask drapieżnego ptaka. Spojrzałam w górę, nade mną szybowała skrzydlata sylwetka. Na łapkach zobaczyłam dwa zielone liście-umówiony znak niebezpieczeństwa. Jeden oznaczał tylko tyle. że wilki są przy terenach. Dwa oznaczały pościg.
-Szybko, nie mamy czasu, śledzą nas i wiedzą gdzie jesteśmy!-krzyknęłam do basiora.
<Wenox?>
Od Wenoxa-jak dołączyłem?
Biegłem byle dalej od terenów byłej watahy. Dlaczego? O mały włos i bym
zginął z łap dwóch strażników. Jakiś wariat wrobił mnie w kradzież,
przez co mnie wyrzucono z niej!
- No trudno... W nie takie tarapaty się wpadało- myślałem sobie.
Nagle wpadłem na jakiegoś wilka. Ten się odwrócił i zapytał;
-Co tu robisz? Nigdy cię wcześniej tu nie widziałem/am.
-Ja?- zapytałem się i zacząłem rozglądać za kimś innym.
-Tak.
-Właśnie uciekałem przed dwoma wilczymi strażnikami. A, tak. Nie przedstawiłem się. Jestem Wenox.
-Ja się nazywam .....
<Ktoś chętny? >
- No trudno... W nie takie tarapaty się wpadało- myślałem sobie.
Nagle wpadłem na jakiegoś wilka. Ten się odwrócił i zapytał;
-Co tu robisz? Nigdy cię wcześniej tu nie widziałem/am.
-Ja?- zapytałem się i zacząłem rozglądać za kimś innym.
-Tak.
-Właśnie uciekałem przed dwoma wilczymi strażnikami. A, tak. Nie przedstawiłem się. Jestem Wenox.
-Ja się nazywam .....
<Ktoś chętny? >
wtorek, 7 lipca 2015
niedziela, 5 lipca 2015
Od Blusji, cd. Gbarielle
W końcu doszłyśmy do spiżarni. Ponieważ ściemniało się (nienawidzę
ciemności), wróciłam do swojej jaskini. Jak tylko weszłam setki
świetlików poderwało się i jak co wieczór wykonywały coś w rodzaju
tańca. Przynajmniej ja to tak nazywam. Nie wiem czemu, zawsze kiedy
oglądam ich wariacje usypiam. W środku nocy obudziłam się bo coś
usłyszałam. Siedziałam bez ruchu udając posąg (tak, zawsze to robię). No
i zobaczyłam Lunę.
-No wiesz?! Żeby tak straszyć?! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.
<Gabrielle?>
-No wiesz?! Żeby tak straszyć?! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.
<Gabrielle?>
sobota, 4 lipca 2015
Od Netir, cd. Clarie
-Miło, że ktoś nazywa Dektyt jak wilka, a nie traktuje jak ,,tylko ptaka"-powiedziałam, wychodząc zza krzaków. Wadera poderwała się, spoglądając najpierw na mnie, potem w górę, na kołującą sokolicę.
-Czyż nie dziwne jest to, że mam nadnaturalne zdolności i to właśnie ja wpadam na większość nowych wilków? Jestem Netir, a to, jak już mogłaś się domyślić, jest Dektyt, moja sokolica wędrowna-podałam wilczycy łapę.
<Clarie?>
-Czyż nie dziwne jest to, że mam nadnaturalne zdolności i to właśnie ja wpadam na większość nowych wilków? Jestem Netir, a to, jak już mogłaś się domyślić, jest Dektyt, moja sokolica wędrowna-podałam wilczycy łapę.
<Clarie?>
Od Clarie
- No chodź tu! To bez sensu! Nie dasz rady! - krzyczał za mną dawny znajomy
- Tak? Zobaczymy! - wydarłam się z pewnością w głosie, mimo, że w głębi serca sama nie wierzyłam w to, że ucieknę. Ale musiałam, musiałam się ratować. Kto wie co ten wredny typ zrobiłby mi tym razem... "Jeszcze tylko trochę Claire. Widzisz tamto jezioro? On nie umie pływać pamiętasz? Dasz radę" mówiła moja podświadomość. To pozwoliło mi na jeszcze szybszy sprint. Leciałam przez las, parę razy się potknęłam... Zbiornik wodny jakby się oddalał, a mój wróg, co za ironia, zbliżał. Prawie czułam jego oddech na grzbiecie... musiałam przyspieszyć jeszcze bardziej. Zamknęłam oczy, modląc się by na mojej drodze nie zjawiło się nagle jakieś drzewo. Pochyliłam łeb w dół i położyłam uszy, żeby zwiększyć aerodynamikę i pędziłam na łeb na szyję. Po paru chwilach poczułam wilgoć na łapach, a potem... potem w coś uderzyłam. Kiedy otworzyłam oczy okazało się, że to była inna wilczyca.
- Przepraszam! Nie chciałam... ja tylko uciekam... mogłabym się gdzieś schować? - mówiłam dość chaotycznie bojąc się o to, że wadera mnie nie zrozumie, ale ona od razu zaproponowała mi swoją watahę. Była samicą Alfa - Gabrielle. Po przyjęciu mnie podziękowałam i poszłam popływać do pierwszego lepszego jeziorka. Uwielbiam wodę. Po jakiś 2 godzinach, gdy prawie zasypiałam ktoś wskoczył koło mnie i zalał mi oczy.
- Ej! Uważaj trochę... kim jesteś? - spytałam
<ktoś?>
- Tak? Zobaczymy! - wydarłam się z pewnością w głosie, mimo, że w głębi serca sama nie wierzyłam w to, że ucieknę. Ale musiałam, musiałam się ratować. Kto wie co ten wredny typ zrobiłby mi tym razem... "Jeszcze tylko trochę Claire. Widzisz tamto jezioro? On nie umie pływać pamiętasz? Dasz radę" mówiła moja podświadomość. To pozwoliło mi na jeszcze szybszy sprint. Leciałam przez las, parę razy się potknęłam... Zbiornik wodny jakby się oddalał, a mój wróg, co za ironia, zbliżał. Prawie czułam jego oddech na grzbiecie... musiałam przyspieszyć jeszcze bardziej. Zamknęłam oczy, modląc się by na mojej drodze nie zjawiło się nagle jakieś drzewo. Pochyliłam łeb w dół i położyłam uszy, żeby zwiększyć aerodynamikę i pędziłam na łeb na szyję. Po paru chwilach poczułam wilgoć na łapach, a potem... potem w coś uderzyłam. Kiedy otworzyłam oczy okazało się, że to była inna wilczyca.
- Przepraszam! Nie chciałam... ja tylko uciekam... mogłabym się gdzieś schować? - mówiłam dość chaotycznie bojąc się o to, że wadera mnie nie zrozumie, ale ona od razu zaproponowała mi swoją watahę. Była samicą Alfa - Gabrielle. Po przyjęciu mnie podziękowałam i poszłam popływać do pierwszego lepszego jeziorka. Uwielbiam wodę. Po jakiś 2 godzinach, gdy prawie zasypiałam ktoś wskoczył koło mnie i zalał mi oczy.
- Ej! Uważaj trochę... kim jesteś? - spytałam
<ktoś?>
Od Gabrielle, cd. Blusji
Wzięłam powiązane trawą płaty mięsa. Zarzuciłam je na plecy i kark, wstałam i spojrzałam na waderę. Jej również zwisały z boku kawały krwawego mięsa. Ruszyłyśmy do środka watahy, gdzie większość wilków miało swoje jaskinie. Chwyciłam w zęby skórę, wlokąc ją za sobą. Co jakiś czas zaczepiała o korzenie i ostre skały. Zirytowana co jakiś czas mocno pociągałam futro. Widziałam, jak nad nami skacze Luna.
<Blusji?>
<Blusji?>
Od Blusji, cd. Gabrielle
-Chyba cię polubiła- powiedziałam patrząc na chyba speszoną Gabrielle. - Co nie Luna?
Jaguarzyca tylko poruszyła uszami. Najwidoczniej tak długo biegała po lesie, że już nie miała siły wstać. W końcu każdy ma swoja wytrzymałość.
-No chodź. Przecież musimy to zanieść.- powiedziałam po dłuższym czasie.
-Dobra chodźmy...
<Gabrielle?>
Jaguarzyca tylko poruszyła uszami. Najwidoczniej tak długo biegała po lesie, że już nie miała siły wstać. W końcu każdy ma swoja wytrzymałość.
-No chodź. Przecież musimy to zanieść.- powiedziałam po dłuższym czasie.
-Dobra chodźmy...
<Gabrielle?>
Od Yato, cd. Sierra
- To... gdzie idziemy?
Spytała wadera.
- Nie wiem. Gdzie chcesz. Mamy cały dzień.
Uśmiechnąłem się. Powoli szliśmy przed siebie.
- Chodźmy nad morze!
Powiedziała po chwili.
- To idziemy.
Gdy doszliśmy, położyliśmy głowy na ciepłym piasku, oglądając fale.
<Sierra? >
Spytała wadera.
- Nie wiem. Gdzie chcesz. Mamy cały dzień.
Uśmiechnąłem się. Powoli szliśmy przed siebie.
- Chodźmy nad morze!
Powiedziała po chwili.
- To idziemy.
Gdy doszliśmy, położyliśmy głowy na ciepłym piasku, oglądając fale.
<Sierra? >
piątek, 3 lipca 2015
Od Gabrielle, cd. Blusij
-Wow-szepnęłam, patrząc jak wielka kotka zagryza jelenia-pozwoli nam się zbliżyć?
-Mi tak... Tobie pewnie też, jeśli tylko będziesz się trzymać mnie.
Podeszłyśmy do padliny. Jaguar wodził za mną uważnym spojrzeniem. Nie czułam się komfortowo z tą świadomością.
Zignorowałam to jednak i zabrałam się do obdzierania zwierzęcia ze skóry. Potem odgryzłyśmy całe mięso i przygotowałyśmy pakunki do zaniesienia do głównej spiżarni. Oczywiście nieco podjadłyśmy, dzieląc się z jaguarzycą.
<Blusji?>
-Mi tak... Tobie pewnie też, jeśli tylko będziesz się trzymać mnie.
Podeszłyśmy do padliny. Jaguar wodził za mną uważnym spojrzeniem. Nie czułam się komfortowo z tą świadomością.
Zignorowałam to jednak i zabrałam się do obdzierania zwierzęcia ze skóry. Potem odgryzłyśmy całe mięso i przygotowałyśmy pakunki do zaniesienia do głównej spiżarni. Oczywiście nieco podjadłyśmy, dzieląc się z jaguarzycą.
<Blusji?>
czwartek, 2 lipca 2015
Od Gabriele, cd. Soul
Zaczęłam bić łapami taflę wody, zamykając oczy. Musiałam zrobić przerwę, bo czułam, że zaraz odpadną mi łapy. W tym momencie do moich oczu dostała się woda. Otarłam pysk i spojrzałam na Soul'a, który przygotowaywał się do następnego ciosu. Uskoczyłam w bok, nurkując. Basior rzucił się w miejsce, w którym byłm przed chwilą. Wynurzyłam się i skoczyłam prosto na niego. Zanurzyliśmy się i opadliśmy na dno.
<Soul?>
<Soul?>
Od Soul'a cd Gabrielle
Nim zdążyłem wziąć wdech, już byłem pod wodą. Spojrzałem pod siebie. Gabrielle się brechtała
-Zaraz się zakrztusisz!- zaśmiałem się pod wodą, puszczając fajne bąbelki, chociaż wiedziałem, że nie da się mnie usłyszeć, a co dopiero zrozumieć. Szybko się ,,zniżyłem", chwyciłem za łapę i wyciągnąłem, sam zaczerpując życiodajny tlen w płuca
-Udusisz mi się i kto będzie mnie denerwował całymi dniami?- zapytałem z poważnym wyrazem na pysku, a Gabrielle ochlapała mnie wodą- Osz ty!- uśmiechnąłem się i uderzyłem mocno łapami o taflę wody, robiąc nie mały plusk
<Gabi :P?>
-Zaraz się zakrztusisz!- zaśmiałem się pod wodą, puszczając fajne bąbelki, chociaż wiedziałem, że nie da się mnie usłyszeć, a co dopiero zrozumieć. Szybko się ,,zniżyłem", chwyciłem za łapę i wyciągnąłem, sam zaczerpując życiodajny tlen w płuca
-Udusisz mi się i kto będzie mnie denerwował całymi dniami?- zapytałem z poważnym wyrazem na pysku, a Gabrielle ochlapała mnie wodą- Osz ty!- uśmiechnąłem się i uderzyłem mocno łapami o taflę wody, robiąc nie mały plusk
<Gabi :P?>
Od Gabrielle, cd. Soul
-No dobra, bo mi się ugotujesz i kto będzie mi zamiatał jaskinię?-uśmiechnęłam się.
-Chodź, idziemy się kąpać!-krzyknął i skoczył na bombę do wody. Pobiegłam za nim, i zanurzyłam się w chłodnej toni. Nabrałam powietrza i zanurkowałam. Nad sobą zobaczyłam Soul'a. Chwyciłam go ja jedną łapę i pociągnęłam, tak że również się zanurzył.
<Soul :3>
-Chodź, idziemy się kąpać!-krzyknął i skoczył na bombę do wody. Pobiegłam za nim, i zanurzyłam się w chłodnej toni. Nabrałam powietrza i zanurkowałam. Nad sobą zobaczyłam Soul'a. Chwyciłam go ja jedną łapę i pociągnęłam, tak że również się zanurzył.
<Soul :3>
Od Soul'a cd Gabrielle
-Oczywiście, moja Pani- uśmiechnąłem się i otrzepałem z piachu- Więc ruszajmy- Gestem łapy pozwoliłem waderze wyjść pierwszej, a sam ruszyłem za nią.
Lato... Cholernie mi gorąco... Pociłbym się, gdybym mógł... Co za upał... A Gabrielle idzie tanecznym krokiem... Ta to ma siły... Białe futro... Mhmm...
Podbiegłem bliżej wadery i zrównałem krok
-Kochanie...- zacząłem
-Tak? Jeżeli chcesz mi powiedzieć, jak bardzo ci gorąco, to lepiej nic nie mów
-Dobrze...
-Więc?
-Nic nie mówię- uśmiechnąłem się, a przed nami ukazała się piękna polana, na której znajdowało się owe jezioro
<Gabi?>
Lato... Cholernie mi gorąco... Pociłbym się, gdybym mógł... Co za upał... A Gabrielle idzie tanecznym krokiem... Ta to ma siły... Białe futro... Mhmm...
Podbiegłem bliżej wadery i zrównałem krok
-Kochanie...- zacząłem
-Tak? Jeżeli chcesz mi powiedzieć, jak bardzo ci gorąco, to lepiej nic nie mów
-Dobrze...
-Więc?
-Nic nie mówię- uśmiechnąłem się, a przed nami ukazała się piękna polana, na której znajdowało się owe jezioro
<Gabi?>
Od Gabrielle, cd. Soul
-Umarł. I co teraz? Jak go wskrzesić?-pochyliłam się nad basiorem-chyba już wiem...
Chwyciłam go i mocno pocałowałam. Basior usiadł, a ja koło niego.
-Może byśmy się przeszli?
-A gdzie moja droga Gabrielle by chciała?
-Może nad Dwa Serca? No wiesz...
<Soul?>
Chwyciłam go i mocno pocałowałam. Basior usiadł, a ja koło niego.
-Może byśmy się przeszli?
-A gdzie moja droga Gabrielle by chciała?
-Może nad Dwa Serca? No wiesz...
<Soul?>
Od Soul'a cd Gabrielle
Wyszczerzyłem się na widok uradowanych mordek szczeniaków, a Gabrielle tylko posyłała mi spojrzenie mówiące coś w stylu ,,Ale jak coś się stanie to..."
- Kiedy idziecie?- zapytałem, a wszystkie maluchy zamilkły patrząc na Mer
- Możemy chociażby teraz- uśmiechnęła się młoda i wstała, a dzieci ponownie zaczęły skakać dookoła i powoli wybiegały z jaskini
- A buziak dla mamy?- wtrąciła Gabrielle. Szczeniaczki szybko zawróciły, pożegnały się z nami (Z Gabrielle pożegnały się czulej, ale nie... Mi to nie przeszkadza... Wcale, a wcale...) i wybiegły z jaskini
-Ale jak coś się stanie...- wadera spojrzała na mnie groźnie
-Tak, tak wiem- uśmiechnąłem się i przejechałem łapą po swoim gardle, a potem umyślnie upadłem udając trupa
<Gabi?>
- Kiedy idziecie?- zapytałem, a wszystkie maluchy zamilkły patrząc na Mer
- Możemy chociażby teraz- uśmiechnęła się młoda i wstała, a dzieci ponownie zaczęły skakać dookoła i powoli wybiegały z jaskini
- A buziak dla mamy?- wtrąciła Gabrielle. Szczeniaczki szybko zawróciły, pożegnały się z nami (Z Gabrielle pożegnały się czulej, ale nie... Mi to nie przeszkadza... Wcale, a wcale...) i wybiegły z jaskini
-Ale jak coś się stanie...- wadera spojrzała na mnie groźnie
-Tak, tak wiem- uśmiechnąłem się i przejechałem łapą po swoim gardle, a potem umyślnie upadłem udając trupa
<Gabi?>
Od Gabrielle, cd. Soul
Spojrzałam na Soul'a. Moje oczy zwęziły się. Wilczęta schowały się za Mer. Zawsze tak na nie patrzyłam, gdy coś przeskrobały.
-Nie lubię, gdy mama tak patrzy. Zawsze potem mam karę i nie mogę wychodzić-burknął Rocket, a inne dwa głosy mu przytaknęły.
Na mojego partnera nie działało mordercze spojrzenie. Uśmiechnął się promiennie. Gdy zdałam sobie sprawę, że nic nie osiągnę, przewróciłam nimi i spojrzałam na gromadkę.
-Mer, będziesz się nimi zajmować?-powiedziałam w końcu. Maluchy zaczęły skakać po całej jaskini, a ja trzepnęłam lekko Soul'a za to, że zwalił odpowiedź na mnie.
Potem się zaczęło:
-Mer, przypilnuj, żeby wszystkie były przykryte, bo noc może być chłodna. Pamiętaj, że Kiere może się zaziębić. Gdyby były głodne daj im trochę mięsa, pilnuj, żeby się nie oddalały, wskakiwały do wody, jadły jakieś rośliny, biły, szarpały...
-Gabrielle, dam sobie radę.
Westchnęłam.
<Soul? ^^ Prawdziwa matka>
-Nie lubię, gdy mama tak patrzy. Zawsze potem mam karę i nie mogę wychodzić-burknął Rocket, a inne dwa głosy mu przytaknęły.
Na mojego partnera nie działało mordercze spojrzenie. Uśmiechnął się promiennie. Gdy zdałam sobie sprawę, że nic nie osiągnę, przewróciłam nimi i spojrzałam na gromadkę.
-Mer, będziesz się nimi zajmować?-powiedziałam w końcu. Maluchy zaczęły skakać po całej jaskini, a ja trzepnęłam lekko Soul'a za to, że zwalił odpowiedź na mnie.
Potem się zaczęło:
-Mer, przypilnuj, żeby wszystkie były przykryte, bo noc może być chłodna. Pamiętaj, że Kiere może się zaziębić. Gdyby były głodne daj im trochę mięsa, pilnuj, żeby się nie oddalały, wskakiwały do wody, jadły jakieś rośliny, biły, szarpały...
-Gabrielle, dam sobie radę.
Westchnęłam.
<Soul? ^^ Prawdziwa matka>
Od Soul'a cd Gabi
Chwilę się siłowaliśmy, po czym wstałem i zacząłem całować partnerkę, nie miała nic przeciwko :3 Oczywiście zaraz do jaskini wpadły rozwrzeszczane szczeniaczki
-Mamo! Tato!
-Mamo!
-Tato! Tato! Tato!
Nasze oczy powędrowały na małą gromadkę z Mer na końcu
-Co wy robicie?- zapytał Roki marszcząc brwi
- Mamie coś wpadło do oka i staram się to wyjąć- walnąłem bez zastanowienia i dmuchnąłem mrugającej Gabrielle w oczy- Już nie ma- wyszczerzyłem się, a wyraz twarzy wadery mówił coś w stylu ,,Geniusz..."
-Coś się stało?- zapytała wadera siadając obok mnie
-Możemy dziś nie przyjść na noc? Proooszę
-Prosimy!
-Pro...Prosimy!
-Błaaaagam!!
Ja i Gabrielle spojrzeliśmy zdziwieni na Mer, która od razu wzięła się za wyjaśnienia
- Maluchy podsłuchały jak rozmawiałam z Borisem o migracjach Księżycowych jeleni, że są dzisiaj i pragną iść ze mną
- Na całą noc?- uniosłem brwi
-Tak, Bo to nie tylko chodzi o migracje, ale też są inne ciekawe zjawiska... Próbowałam im wybić ten pomysł z głowy, ale się nie dało...
- Mamo! Tato!
-Prosimy!
-Błagamy!
-Proszę, proszę, proszę!!!
-Rozmawiajcie o tym z mamą- powiedziałem, a wszystkie oczka zwróciły się w kierunku mamy
-Będą pod dobrą opieką- uśmiechnęła się Mer
<Gabi?>
-Mamo! Tato!
-Mamo!
-Tato! Tato! Tato!
Nasze oczy powędrowały na małą gromadkę z Mer na końcu
-Co wy robicie?- zapytał Roki marszcząc brwi
- Mamie coś wpadło do oka i staram się to wyjąć- walnąłem bez zastanowienia i dmuchnąłem mrugającej Gabrielle w oczy- Już nie ma- wyszczerzyłem się, a wyraz twarzy wadery mówił coś w stylu ,,Geniusz..."
-Coś się stało?- zapytała wadera siadając obok mnie
-Możemy dziś nie przyjść na noc? Proooszę
-Prosimy!
-Pro...Prosimy!
-Błaaaagam!!
Ja i Gabrielle spojrzeliśmy zdziwieni na Mer, która od razu wzięła się za wyjaśnienia
- Maluchy podsłuchały jak rozmawiałam z Borisem o migracjach Księżycowych jeleni, że są dzisiaj i pragną iść ze mną
- Na całą noc?- uniosłem brwi
-Tak, Bo to nie tylko chodzi o migracje, ale też są inne ciekawe zjawiska... Próbowałam im wybić ten pomysł z głowy, ale się nie dało...
- Mamo! Tato!
-Prosimy!
-Błagamy!
-Proszę, proszę, proszę!!!
-Rozmawiajcie o tym z mamą- powiedziałem, a wszystkie oczka zwróciły się w kierunku mamy
-Będą pod dobrą opieką- uśmiechnęła się Mer
<Gabi?>
środa, 1 lipca 2015
Od Gabrielle
-Przejrzał na oczy. Dotarło do niego, że mimo tylu ran, mimo tego całego cierpienia, które ona mu sprawiła, kocha ją. A ona... Ona... Też. Tylko nie tak, jak każdy.
-Soul, przestań się wygłupiać i czytaj poważnie! Skończ ten rozdział i moja kolej.
-Dobrze, już, już-odchrząknął, zdjął jedną łapę z mojego grzbietu i przyłożył ją do swojej piersi. Zaczął mówić wysokim głosem, trzepocząc rzęsami-Przejrzał na oczy. Dotarło...
Nie zdążył dokończyć, gdyż nacisnęłam mu pościel na oczy.
-Ej! O nie, hola moja panno, koniec tego dobrego-chwycił mnie za łapy i zaczęłiśmy się siłować.
<Soul?>
-Soul, przestań się wygłupiać i czytaj poważnie! Skończ ten rozdział i moja kolej.
-Dobrze, już, już-odchrząknął, zdjął jedną łapę z mojego grzbietu i przyłożył ją do swojej piersi. Zaczął mówić wysokim głosem, trzepocząc rzęsami-Przejrzał na oczy. Dotarło...
Nie zdążył dokończyć, gdyż nacisnęłam mu pościel na oczy.
-Ej! O nie, hola moja panno, koniec tego dobrego-chwycił mnie za łapy i zaczęłiśmy się siłować.
<Soul?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)