czwartek, 31 grudnia 2015

Od Gabrielle-prezent

Przycisnęłam łapami uszy do głowy. Mystery spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Gabrielle?
-Nie wiem co zrobić Aurorze-jęknęłam-głowa mnie już boli od myślienia.
Ku mojemu zaskoczeniu, Mer wzruszyła ramionami.
-No to daj jej coś uniwersalnego.
-Po co ja w ogóle wymyśliłam to dawanie prezentów?-mruknęłam.
-Też się zastanawiam. Namaluj jej coś na korze i starczy.
Umilkłam i bez zbędnych spekulacji zabrałam się za robotę.
xXx
Obrazek przedstawiał zachód słońca w zimowy wieczór. Krwawa kula światła oświetlała ośnieżone  brzozy, które zasłaniały po części polankę. Namalowałam tam dwa bązowe wilki.
-Może być-Mer zajrzała mi przez ramię.
-Mamo, co ty tam rysujesz?-usłyszałam głos Kiere i poczułam szarpnięcie. Podskoczyłam.
-Kiere?! To wy jeszcze nie śpicie? Do łóżka!-spojrzałam na piątkę moich dzieci.
-Ale Mer może...
-Nie dyskutuj, Braven! Spać! Mer jest starsza-zaczęłam zagarniać szczeniaki do ich posłania.
-Kiedy będziemy mieć swój pokój?-zapytała Mile.
-Jak się z tatą zbierzemy-odpowiedziałam, układając całą piątkę-dobranoc.
-Dobranoc-burknęły niezadowolone szczenięta.
Wróciłam do Mer i zapakowałam prezent. Westchnęłam.
-Mam nadzieję, że będą spać i się nie obudzą jak nas nie będzie.
-Poradzą sobie. Nie są już małe.
-To fakt. Nawet nie zauważyłam.
-Moje rodzeństwo się postarzało!-Mer zakryła oczy łapami.
-Dobra, poczekamy na Soul'a i aż zasną. Potem pójdziemy.
Mystery tylko kiwnęła głową.
xXx
Jaskinia Siedmiu Wyć była elegancko udekorowana, a potrawy pięknie pachniały. Podeszłam do Anabeth i zaczęłam rozmowę.
Dyskutowałyśmy właśnie o smaku gulaszu, gdy nagle przybyła Aurora. Przeprosiłam Ann i podeszłam do nowo przybyłej.
-Auro, to dla ciebie-wręczyłam jej pakunek.
<Aurora?> 

Od Mer-prezent


Poszłam szukać prezentu, bez pomysłu na prezent. Co mogę dać Netir?
Kroki skierowałam nad jezioro, szukając natchnienia. Wiem tyle, że Netir lubi ptaki drapieżne, lecz w czym mi to pomoże..?
Wbiłam wzrok w taflę wody, która powoli falowała. O dziwo, nie była zamarznięta. Muszę przyznać, że brak pomysłów mnie frustrował i w ogóle nie pomagał... Jeżeli myślicie, że od tak mnie natchnęło i "magicznym" sposobem mnie natchnęło, to jesteście w błędzie... Natchnęło mnie dopiero, gdy przez mokrą trawę wpadłam do wody i dostrzegłam błyszczące na dnie kamienie. Momentalnie wyskoczyłam z wody, a moje futro zamiast mnie ogrzewać, tylko mi ciążyło i powodowało, że chłód stawał się nie do zniesienia, ale nie mogłam iść się wysuszyć, bo znając moje szczęście, zapomniałabym co zrobić dla Netir.
xXx
Mokra, zmarznięta, zmęczona, ale duma z efektu usiadłam na ziemi. Na wielkim kawałku kory, z pomocą drobnych kamyczków i żywicy udało mi się stworzyć "obraz" przedstawiający popiersie sokoła. Zabrało mi to dosyć dużo czasu i chęci do życia, ale udało się! Niechętnie zabrałam się za opakowywanie tego w odpowiedni rodzaj trawy, a gdy było skończone, to po prostu dumna z siebie ruszyłam do jaskini, w której dowiedziałam się od Gabrielle, że Netir jest w stajni. Wadera widząc w jakim jestem stanie oczywiście na mnie zawrzeszczała i okryła grubą skórą.
Podreptałam do stajni, gdzie wadera opiekowała się swoją klaczą
- Wszystkiego naj, naj!- krzyknęłam radośnie, a wilczyca zwróciła na mnie zdziwione oczy
<Netir?>

Od Soul'a-prezenty

Podniosłem się z ziemi, przecierając łapą oczy. Oczywiście przy okazji musiałem kogoś kopnąć
- Tata? Czemu nie śpisz?- mruknęła zaspana Mer
- Ćśś, śpij Skarbie- szepnąłem
- Gdzie idziesz? Jest wcześnie...
- Zap...
- Zapomniałeś prezentu dla Gabrielle? Ale Ty jesteś genialny- syknęła strzelając facepalma. Zerknąłem na ukochaną, która jeszcze smacznie spała, przytulając się do naszych pociech
- Oj cicho- mruknąłem- Dlatego się wykradam...
- Oby młodzi nie otrzymali po Tobie tego roztargnienia- powiedziała posyłając mi uśmiech, a ja w odpowiedzi przewróciłem oczami- Zbierz dużo, różnych piór i przynieś je na bagna, pomogę Ci- oznajmiła. Pocałowałem córkę w policzek
- Dzięki Mer'cia- uśmiechnąłem się wybiegając. Tylko skąd mam wytrzasnąć zimą pióra..?
Wybrałem opcję, by pozwiedzać od nowa tereny.
xXx
- A co to?- zapytałem z zainteresowaniem, łapiąc w łapę pudełko z czymś w środku, lecz jedyne co, to wadera strzeliła mnie łapę i zabrała pudełko, a następnie wręczyła dosyć dużego, drewnianego ptaka
- Tu masz pióra wykąpane w kolorowych barwnikach- wskazała na daną kupkę- Drewno jest miękkie i delikatne, więc musisz uważać wtykając pióra. Rozumiesz?
- Chyba tak- przytaknąłem- Ale mam pytanie...
- Nom?
- Skąd wzięłaś barwniki..?
- Tatuś, zajmij się ptakiem- prasknęła wycofując się- A ja idę szukać czegoś dla Netir
- Ta "nie roztargniona" się znalazła- zaśmiałem się
- Mam to po Tobie- oznajmiła odchodząc.
Cała praca okazała się łatwiejsza i bardziej czasochłonna niż myślałem... Ale udało się! Pan Alfa coś potrafi! Opakowałem delikatnie ptaka w zajęczą skórę i wyruszyłem na poszukiwanie partnerki.
<Gabi?>

Od Euphorii, cd. Netir-prezent

Netir poszła się rozejrzeć. Zostałam z moimi konikami. Podeszłam do jaskini którą wskazała mi waderai zebrałam trochę chrustu który leżał do okoła. Rozpaliłam ognisko. Kiedy przepomniałam sobie o bliskiej już wigilii zerwałam się na nogi. Netri lubi księżyc więc może dam jej coś księżycowego. Wyjęłam z torby kawałek kamienia księżycowego, wygięłam odpowiednio kawałek metalu, wszystko złączyłam i powstał całkiem ładny pierścionek.
http://images1.dawandastatic.com/Product3/79810/79810555/product_l/1428785247-173.jpg
[Klik]
Dla Dektyt i pisklaków uwiłam gniazdko.
http://us.123rf.com/450wm/koosen/koosen1402/koosen140200025/26567518-puste-gniazdo-ptaka-na-bia%C5%82ym.jpg
[Klik]
"Dla Julii, trudno stwierdzić. Może kantar? Tak, może być. " - myślałam. Wyjęłam z torby sznur. Po ciężkiej pracy wyszedł całkiem ładny. Na Aque pasował idealnie.
http://i128.photobucket.com/albums/p168/Gniada25/kantar.jpg
[Klik]
***
Kiedy Netir skończyła opowiadać o tym co zobaczyła postanowiłam wręczyć prezenty.
-Proszę- powiedziałam wręczając jej pakunki.
<Netir?>

Od Yuuki-prezent

Siedziałam nad wodą i rozmyślałam, co zrobię na prezent. Miałam niewiele pomysłów, a Wigilia już dziś...Ach...czemu nie pomyślałam o tym wcześniej?
Och. No ale trzeba w końcu zabrać się za robotę!
Wstałam i otrzepałam się ze śniegu. Zima jest dosyć ładna. Ale ta ilość śniegu stała się dla mnie nieco przytłaczająca...
O, a może coś z gliny..? Ale gdzie ja glinę znajdę! A poza tym...pewnie nic z niej nie stworzę, gdyż będzie zamarznięta. Chociaż...
Pobiegłam w stronę mojej jaskini. A może by tak ogrzać glinę? to się może udać...w mojej jaskini jest dosyć ciepło, więc może coś tam zdziałam.
Gdy już byłam na miejscu, zaczęłam kopać. Jednak ziemia była twardsza, niż mi się zdawało. Ale dalej próbowałam ją rozkopać. W końcu mi się udało, jednak moje pazury nie były zbyt szczęśliwe.
Po parunastu minutach, dokopałam się do mojego budulca. Wykopałam jej trochę na skórę jelenia, po czym zabrałam do siebie. Chwilę poczekałam i zaczęłam tworzyć "wilka stojącego na klifie, patrzącego w odległe horyzonty". Wydawało mi się, że to będzie dobre.
Zaczęłam lepić wilka. trwało to z jakieś 30 minut. Potem zaczęłam robić klif , połączony z górami, które wydawały się być daleko od wilka.
Po skończonej pracy, byłam z siebie zadowolona, ale cała upaprana gliną. Rozpaliłam małe ognisko a prezent położyłam obok, by stwardniał. A sama pobiegłam się umyć a najbliższym, nie zamarzniętym strumyku. Woda była lodowata, ale czego nie robi się dla pięknego futra?

Gdy wróciłam, a moje dzieło stwardniało, chciałam je pomalować. Dobrze, że jeszcze przed zimą zdążyłam nazbierać trochę jagód. Wykorzystałam je więc do zrobienia farb.
Wzięłam odcienie szarego i pomalowałam góry, następnie wilka aby był podobny do wilka który miał go dostać, potem klif i ziemię łączącą góry i resztę glinianej "platformy".
- Nareszcie!- Krzyknęłam zmęczona i padłam w kąt jaskini. Dobre to, że nie pobrudziłam się przy malowaniu...

XXX

Był wieczór, słyszałam jak wilki idą w stronę miejsca gdzie odbywać się będzie Wigilia. Poszłam za nimi.
Gdy już wszyscy doszli, zaczęliśmy jeść, dawać sobie prezenty i składać sobie życzenia. W oddali zauważyłam Toshiro. Prezent był zawinięty w skóry, więc nie było go widać. Podbiegłam do basiora, w pysku trzymając róg, a za sobą ciągnąc pakunek.
- Toshiro..- Szepnęłam. Ten odwrócił się.- Nie bardzo wiedziałam co dla ciebie zrobić, ale...o dla ciebie.- Powiedziałam, odkrywając skórę z prezentu.

Toshiro?

Od Keazana-prezent

Wigilia. Czas radości i spokoju...
Ta, a ja znowu będę musiał siedzieć w domu i kontemplować nad tym, co mam zrobić na prezent. Co ja mam podarować waderze? Anabeth... Co ona może takiego szczególnego lubić? Wolałbym wylosować Netir, z upominkiem dla niej byłoby łatwiej, dać jej coś dla ptaków i tyle.
Westchnąłem ciężko. Co ja o niej wiem? Jest w watasze już dosyć długo, bo, praktycznie, od samego początku. Pamiętam, że Gabrielle kiedyś wspominała o ich odkryciach na terenie Jeziora Szmaragdowego.
Może dam jej coś, co przypomni jej dawne czasy? Chciałbym zrobić jakiś wisiorek ze szmaragdów, ale skąd ja je mam wziąć? Po chwili namysłu, ruszyłem do jaskini Alf. Było okropnie zimno, a oddech zmieniał się w chmurkę pary. Droga nie była specjalnie długa, bo mieszkania wszystkich wilków znajdują się w jednej skale.
Nie zastałem Gabrielle, w jaskini siedział tylko Soul i Mystery. Oboje zwrócili na mnie swoje spojrzenia.
-Witaj, przepraszam, zę przeszkadzam.
-Co cię tu sprowadza, Keazan?
-Chciałem porozmawiać o czymś z Gabrielle, ale widzę, że jej tu nie ma.
-Wyszła na polowanie.
-Rozumiem-westchnąłem-wybacz, że zająłem ci cenny czas.
-Nie przeszkadza mi to. Może ja mógłbym pomóc? O co chodzi?-wydawał się szczerze zainteresowany, ale trochę się speszyłem.
-Zastanawiam się, jaki prezent podarować Anabeth-mruknąłem z niezadowleniem. Mystery parsknęła śmiechem.
-Poważna sprawa, nadająca się na poważną, męską rozmowę. Nie ma co, tato, zostawiam was samych. Idę do Netir. Powodzenia, Keazan.
-Dzięki-odparłem nachmurzony. Młoda wadera wyszła z jaskini, machając dumnie ogonem.
-Nie wiesz co zrobić dla Ann, nie?-kiwnąłem głową na potwierdzenie-Ann jest z nami dosyć długo.
-Tyle to i ja wiem. Chciałem zrobić dla niej coś, co będzie się kojarzyć z dawnymi terenami.
-Może coś ze szmaragdami?
-Też o tym myślałem. Ale skąd je mam wziąć?
-Gabrielle ma tego dużo na stanie. Czasem używam do eliksirów. Mogę ci trochę użyczyć, jeśli tego potrzebujesz.
-Nie zauważy?
-Nie, raczej nie-stwierdził, wręczając mi garść pięknych kamieni.
-Tsa-odparłem, przyjmując szmaragdy-w każdym razie, dziękuję Soul. Do zobaczenia.
Basior tylko kiwnął głową, a ja udałem się do swojej jaskini. Byłem zadowolony z takiego obrotu sprawy, więc czym prędzej usiadłem do roboty. Miałem w planach robić elegancki naszyjnik, a do Wigilii zostało mało czasu. Była to bardzo delikatna i czasochłonna czynność, ale udało mi się wykrzesać trochę cierpliwości. Podziwiałem swoje dzieło, ale uznałem, że najwyższy czas udać się na przyjęcie do Jaskini Siedmiu Wyć. Zapakowałem prezent i ruszyłem w drogę.
Przybyłem jako jeden z pierwszych. Na razie nikt nic nie jadł ani się jakoś specjalnie nie zabawiał, bo wszyscy czekaliśmy na Alfy i resztę watahy.
Anabeth weszła zaraz po Borisie. Nie marnowałem czasu na sentymenty. Podszedłem do niej i wręczyłem pakunek.
-Mam nadzieję, że przypomni ci stare czasy.
<Anabeth?>

Od Blusji, cd. Yato

-Już jutro Wigilia!- przypomniałam sobie.
Ruszyłam do lasu. Znalazłam tam jakieś drewno wielkości 4 łap. Wyciągnęłam sztylet i zaczęłam strugać figurkę w kształcie wilka. Niestety co i rusz "przeszkadzał" mi w tym basior, który miał to dostać.
-Muszę iść do jaskini. Cześć!
-Ja też. Cześć!
Wróciliśmy do jaskini. Po drodze zbierałam szyszki, patyki, gałęzie jałowca, jarzębinę itd. W grocie skończyłam posążek. Splotłam patyki w kształt gwiazdy i połączyłam z gałązkami. Przyozdobiłam je jarzębiną, szyszkami i wetkałam do środka wcześniej znalezioną świeczkę.
-Nawet fajne...- szepnełam sama do siebie.
Zapakowałam prezenty i ruszyłam w kierunku jaskini Yato.
-Hej, jesteś tam?
-T-tak- usłyszałam wywrócenie się.
-Em.... Yato? Mam ciś dla ciebie...- powiedziałam i podałam mu prezent.- Może trochę za wcześnie... No ale wesołych świąt.- dodałam i się uśmiechnęłam.
-Czyli to ty mnie wylosowałaś?- zaśmiał się Yat.
-Yop.
<Yato?>

Od Yuuki, cd. Netir

Pod wieczór, skierowałam się w stronę Jaskini Siedmiu Wyć. Byli tam już prawie wszyscy. Obok choinki, która była pięknie przystrojona, stał Keazan.
Podeszłam do niego.
- Hej Keaz.- Uśmiechnęłam się. Chwilę jeszcze gadaliśmy.
Usłyszałam ciche chrząknięcie za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Netir.
-Przepraszam, mogę wam na chwilę przerwać?
-Jeśli musisz-mruknął Keazan.
-Yuuki, przepraszam, że się spóźniłam, ale to jest dla ciebie- Powiedziała, wręczając mi pakunek.
Odwinęłam futro, a tam ujrzałam cudowny łapacz snów.
- Oh, dziękuję, Netir!- Przytuliłam waderę.
- Pomyślałam, że to ci się może spodobać..- Mruknęła.
- Podoba! I to bardzo!- Krzyknęłam radośnie.
- To...może usiądziemy i coś zjemy?- Spytała. Kiwnęłam głową- Jasne.

<Netir? :3>

Od Yato-prezent

Ach, wigilia! Nareszcie, nie mogłem się doczekać, aż zobaczę choinkę, wszystkie wilki zebrane przy jednym stole...

Chwyciłem prezent i pognałem do miejsca gdzie odbywała się nasza wilcza wigilia. Na miejscu nie było jeszcze wszystkich wilków.
Chciałem usiąść przy stole. Jednak na mojej drodze spotkałem Keazan'a. Ale traf! Chciałem już teraz wręczyć mu prezent.
- Cześć Keazan.- Zacząłem. - Wiem że nie ma jeszcze wszystkich wilków, ale...to dla ciebie.- Wręczyłem mu prezent. Z tego co wiedziałem, lubi księżyc. Myślałem więc, że mu się spodoba..
- I..jak?-Spytałem niepewnie.-Podoba się?

<Keazan?>

Od Midway, cd. Toshiro

-Oj tak, mam dosyć życia w samotności. - Odparłam idąc za basiorem.
-W samotności? - Powtórzył Toshiro.
-Tak, przez trzy lata... - Odparłam.
-A ile masz?
-Trzy i sześc miesięcy. - Odparłam.
-Hmm. - Mruknął basior uśmiechając się.
-Coś się stało?
-Nie, tylko przyznam się że jestem młodszy... Trzy lata... - Odparł a ja odwzajemniłam uśmiech. Doszliśmy do jaskini Alfy już w milczeniu.
Zapukaliśmy do "drzwi" i weszliśmy do środka.
-Dzień dobry. - Przywitaliśmy się.
-Dzień dobry Toshiro, co Cie sprowadza? - Zapytała Gabrielle spoglądając to na mnie, to na basiora.
-Spotkałem tą oto waderę na naszych terenach. - Odparł. Byłam lekko onieśmielona... Nie miałam nigdy takiej sytuacji wiec czułam się tak... nieswojo. Po krótkiej rozmowie z Alfą, poszłam obejrzeć moją nową jaskinie. Bardzo mi się w niej podobało!
-Oprowadzić Cie po terenach? Przy okazji Cie zapoznam z wilkami, przynajmniej z niektórymi. - Odparł Toshiro.
-Pewnie - Powiedziałam i się uśmiechnęłam.

<Toshiro?>

środa, 30 grudnia 2015

Od Midway-prezent

Że jestem nowa w watasze, nie znałam jeszcze wszystkich za dobrze...
Dziś mamy Wigilie w związku z tym powinnam dać komuś jakiś prezent.
Dam coś Mystery! Tylko co? Musze się o niej coś dowiedzieć! Dobra, odwiedzę kilka osób które zdążyłam poznać i zapytam się o Mer...
Najpierw poszłam do Gabrielle, alfy. Ona na pewno będzie wiedzieć coś co może się przydać!
Minęło trochę czasu, a ja dowiedziałam się trochę rzeczy o waderze, stwierdziłam że najlepszym prezentem dla Mystery będzie jakiś wisiorek czy bransoletka. Musi być piękna! Stwierdziłam po chwili, że zrobię bransoletkę...
Udało mi się znaleźć czarny sznurek i czerwone koraliki... Matko, czego ja nie znajdę w mojej torbie?! No ale nie mam co narzekać, w jakiś sposób znalazłam dwie rzeczy które idealnie nadają się na bransoletkę! Najpierw zrobiłam supełek, potem nawlokłam na sznurek koraliki... Bransoletka była gotowa! Wyglądała tak:

http://www.lawendowykot.pl/zdjecia/produkty/duze/2012112709055213-Bransoletka-porzeczkowa.jpg
Bardzo mi się podobała... Oby Mystery też się spodobała! Zapakowałam
prezent w moje pudełeczko uplecione z trzciny, ozdobiłam je ładnie. Teraz
tylko pozostaje mi czekać na Wigilie...

Od Toshiro, cd. Midway

-Hej, dobrze się czujesz?-zapytałem, podchodząc do wadery-to chyba nie jest dobry czas na spadanie z drzewa.
-Nie zrobiłam tego specjalnie.
-Domyślam się, bo też nie spadłbym z drzewa z pełną premedytacją. Co tu robisz? Nie wiesz, że to tereny watahy?
-Chciałam tylko odpocząć. Nie miałam pojęcia...
-Jasne. Też odpoczywałbym na drzewie. Co z tobą, masz urojenia, że jesteś wiewiórką?
-Może przestałbyś mi dogadywać, co?
-Dlaczego miałbym przestać? Gdy to jest fajne!-uśmiechnąłem się złośliwie. Wadera ewidentnie wyglądała na speszoną-ale mniejsza o to. Jako że wkroczyłaś na nasze tereny, muszę cię zaprowadzić do Alfy. Mam nadzieję, że nie będziesz się wyrywać, bo nie chce mi się za tobą latać.
-Pójdę, nie musisz się przejmować.
Ruszyłem do jaskini Gabrielle, a wadera podążała spokojnie za mną. Panowało milczenie.
-Myślisz, że Alfa mnie przyjmie?
-Gabrielle ma to do siebie, że ma zbyt dobre serce dla wilków, które zabłądzą na nasze tereny. Jeszcze nie słyszałem, żeby kogoś wygoniła.
-A więc wasza alfa ma na imię Gabrielle?
-Ta, ma partnera i dzieci... Ale może ty mi się przedstawisz?
-Ja jestem Midway.
-Dobrze wiedzieć. Ja jestem Toshiro. Z tego co widzę, jesteś zainteresowana watahą.
<Midway?>

Od Midway-jak dołączyłam do watahy?

Szłam spokojnie ciemnym lasem. Sam las w sumie nie był ciemny... Po prostu
nadchodziła już noc... Ehh, muszę znaleźć miejsce do spania! Po chwili stwierdziłam że pójdę spać na jakimś niskim drzewie. Znalazłam idealne, wspięłam się na nie i położyłam na najgrubszej gałęzi. Samotność mi odpowiadała, jednak miałam powoli dosyć tej ciągłej męki związanej z brakiem możliwości porozmawiania z kimkolwiek... Mam nadzieję, że uda mi się kogoś spotkać. W jednej chwili zasnęłam. Ze snu wyrwały mnie kroki, a rozbudził mnie mój upadek z drzewa... Natychmiast zerwałam się na łapy, ale zakręciło mi się w głowie od tego gwałtownego ruchu. Znowu upadłam... Ale ze mnie niezdara! Leżałam tak przez chwilkę kiedy podszedł do mnie jakiś wilk...

<Ktoś?>

Od Netir

Wigilia już dziś. A ja, oczywiście, zwlekałam na ostatnią chwilę. Co ja mam zrobić tej osobie?
Spojrzałam na Dektyt, która siedziała na gałęzi z piątką potomstwa. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł.
Zerwałam się z mojego posłania i przegrzebałam mój schowek; kilka piór, rzemyki, kamyczki. I co ja mam z tego zrobić? Jęknęłam i zabrałam to wszystko ze sobą, położyłam na skórze w jaskini i już wiedziałam co z tego wszystkiego zrobić.
Wyszłam z jaskini, żeby znaleźć jakąś giętką gałązkę. Zaczęłam kopać w śniegu, a łapy powoli mi odmarzały. W końcu znalazłam to, czego szukałam i wróciłam do siebie. Z mojej zdobyczy zrobiłam obręcz i mocno ją związałam. Była niewielka, nieco większa od mojej łapy. Teraz przyszedł czas na najtrudniejszą część; chwyciłam cienki rzemyk i zaczęłam zaplatać wzór kwiatka.
xXx
Siedziałam na skórze, a wokół mnie walały się różne śmieci; pocięte kawałki rzemyka, pióra, kamyki... Ale z efektu byłam zadowolona-wyszedł mi elegancki łapacz snów. Podziwiałam swoje dzieło, podnosząc je delikatnie pod światło ogniska. Lekkie piórka powiewały na delikatnym wietrze.
Spojrzałam w wylot jaskini i zdałam sobie sprawę, że jest już bardzo późno. Zabezpieczyłam prezent kawałkiem futra z daniela i wybiegłam na dwór.
W drodze do Jaskini Siedmiu Wyć rozmyślałam nad tym, jak będzie wyglądać ta Wigilia. Moja pierwsza w tej watasze. Pod moimi łapami skrzpiał śnieg, a oczy próbowały przeniknąć ciemność. Bardzo lubiłam takie zimowe noce, ale po krótkim marszu zapragnęłam ogrzać się przy ognisku.
Po jakimś czasie do mojego odmrożonego nosa dotarł smakowity zapach i usłyszałam podekscytowane rozmowy. Było mi trochę wstyd, że się spóźniłam, że Yuuki i Gabrielle pewnie pomyślały, że zapomniałam. Odetchnęłam i bez wahania weszłam do jaskini.
Ogarnęło mnie ciepło i bardzo przyjemny zapach potraw. Nikt nie zauważył mojego wejścia, każdy był chymś zajęty. Korzystajc z tej sytuacji wyhaczyłam Gabrielle i podeszłam do niej. Zauważyła mnie i na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Hej Gabrielle.
-Netir, myślalam, że już nie przyjdziesz.
-Miałabym sobie odpuścić moją pierwszą Wigilię? Mam tu prezent dla Yuuki.
-To dobrze. Cieszę, bo i tak wiele wilków nic nie zrobiło, nie chcę, żeby Yuuki czuła się pokrzywdzona. Idź, daj jej ten upominek, stoi pod choinką i rozmawia z Keazanem.
Kiwnęłam głową na znak zrozumienia i podeszłam do rozmawiających. Yuuki stała do mnie tyłem, więc odchrząknęłam.
-Przepraszam, mogę wam na chwilę przerwać?
-Jeśli muszisz-mruknął Keazan.
-Yuuki, przepraszam, że się spóźniłam, ale to jest dla ciebie-wręczyłam jej pakunek.
<Yuuki?>

Nowa wadera!

Powitajmy Midway!
http://www.zoo-krakow.pl/images/3-big/wilk.jpg 
Imię: Midway
Płec: Wadera
Wiek: 3 lata i 6 miesięcy
Data Urodzin: 22.06
Charakter: Jestem osobą skrytą w sobie, nie lubię przebywać w dużym towarzystwie, ale wyjątkami są moi przyjaciele. Mimo to jestem romantyczką, uważam że romantyzm to ważny element w miłości, jestem stała w uczuciach.
Nie toleruje zdrady, jestem wierna jako przyjaciółka i jako druga połówka. Zawsze dotrzymuje słowa, jestem szczera i wrażliwa.
Historia: Kiedy jeszcze byłam szczeniakiem, poznałam Bastian'a, był to syn przyjaciółki mojej mamy... Ciężko powiedzieć o miłości w tym wieku, ale na pewno coś do siebie czuliśmy. W końcu podjęłam najgorszą decyzje w moim życiu, mianowicie, zgodziłam się na ucieczkę z basiorem... Wiadomo jak to się skończyło... On po jakimś czasie mnie "opuścił", a ja wędrowałam sama aż dotarłam tu...
Aparycja: Mam puszyste, wielokolorowe futro. Mój ogon jest średniej długości... Mam kobiecą figurę, jestem wysportowana, mam brązowe oczy.
Upodobania:
Lubie:
-Czytać
-Spacerować
-Marzyc
-Byc zakochana
Nie lubię:
-Kłamstwa
-Zdrady
-Hałasu
Stanowisko:
Funkcja: Generał
Partner: Szukam
Zauroczenie: Może kiedyś
Szczeniaki: Chciałabym...
Przyjaciel: Szukam
Jaskinia: Jaskinia Piasku

wtorek, 29 grudnia 2015

Od Gabrielle, cd. Soul

-Mam nadzieję, że chłopcy nie odziedziczyli po tobie pomysłów-spojrzałam na śpiące szczeniaki-ale można się co do tego kłócić.
-Dobra, dobra. Jak się obudzą i zapytają co tak śmierdzi powiemy im, że...
-Że wrzuciłeś do ognia patyk, na którym był kawałek skóry.
-Aleś ty pomysłowa.
-Masz lepszą propozycję?
Basior umilkł. Niebo już pojaśniało i dało się usłyszeć cichy śpiew ptaków. Popatrzyłam tępo w wejście jaskini i zerwałam się z miejsca.
-Idę do Saphiry.
-Teraz zachciało ci się smoka?-odparł ze zdziwieniem Soul- tam, na zewnątrz jest zimno. A tu ciepło.
-Ty i te twoje argumenty. Idziesz ze mną?
-Nie, zostaję tutaj. W razie czego zajmę czymś szczeniaki.
Ruszyłam do wyjścia lecz nagle coś sobie przypomniałam.
-Soul, co takiego lubi Aurora?
Basior popatrzył na mnie z zaskoczeniem.
-Robisz dla niej prezent?
-Ta... Co mam jej zrobić, skoro, praktycznie, jej na oczy nie widziałam?
-Może coś uniwersalnego, jak... Wisiorek? Lub jakąś inną taką pierdołę.
-Ta, ty to jesteś oryginalny. Wiesz co, zmieniłam zdanie, nigdzie nie idę, będę siedzieć i zrobię ten prezent. Wigilia już jutro.
-Szybkość zmiany zdania przez wadery mnie powala.
<Soul?>

niedziela, 27 grudnia 2015

Od Soul'a CD Gabrielle

Czułem kopanie ze strony córki. Gdyby to były chociaż kopnięcia małej, słodkiej waderki jaką kiedyś była... Nie. Teraz kopie jak jeleń, którego się atakuje w zad. Odsunąłem się z szerokim uśmiechem na pysku, po czym wstałem i zacząłęm grzebać patykiem w palenisku
-Tylko niczego nie spal- mruknęła Gabrielle spoglądając na mnie, a ja wystawiłem do niej język
-Uważaj bo już leci- chwyciłem płonący patyk w pysk i zacząłem nim machać w górze
-Zrobisz sibie tym krzywdę- mruknęła, a ja przewróciłem oczami. Nagle poczułem kopnięcie ze strony córki i patyk wyleciał mi na pobliską skórę. Spanikowany doskoczyłem i ugasiłem płomień zanim zdążył się rozprzestrzenić, po czym spojrzałem na ukochaną nerwowo się uśmiechając, która robiła facepalma
<Gabi?>

sobota, 26 grudnia 2015

Aktualizacja regulaminu!

Witam! Nastąpiła dosyć spora aktualizacja regulaminu (został o zmieniony praktycznie w całości). Proszę o zapoznanie się z nim, bo niezapoznanie się z zasadami nie zwalnia z nieprzestrzegania ich. Przy okazji posta ogłoszeniowego, przypominam o Świętach! Na razie dostałam opowiadanie o prezencie od jednej osoby (i jest nią Blusji, jako kontynuacja opowiadania Yato). Dodatkowo wiele osób nie wysłało mi wybranego numerka. Do Świąt zostały jeszcze cztery dni.

~Gabrielle

Od Blusji, cd. Yato


-Nawet dobrze.- odparłam, lekko podnosząc górny kąt pyska.- Tylko pech, że jeszcze prezentu nie zrobiłam.- dodałam chowając za plecami część figurki.
-Kogo wylosowałaś na święta?
-Nie mogę powiedzieć. Tylko Gabrielle wie.
-Okay. Nie to nie.- powiedział basior i się zaśmiał.
-Idziemy na polowanie, na zające?- spytałam.
-Czego nie.- odpowiedział Yato i spojrzał na swój burczący brzuch.
-To tutaj za 20 minut?
-Niech będzie.
Rozeszliśmy się w różne strony lasu. Na szybko złapałam dwa zające i wróciłam na miejsce spotkania. Wyciągnęłam drewienko i nóż. No cóż- trzeba robić wszystko byleby tylko na czas. Figurka przedstawiała tego, kto miał ją posiadać. (Nie Gab, nie wygadam na razie )
-Co robisz?- usłyszałam gdy postać była prawie skończona.
-Nic...- odparłam krótko chowając posążek. - Ile masz zajęcy?- powiedziałam zmieniając temat.
-Pięć, a ty?- spytał się Yato z uśmiechem.
-Dwa.- odpowiedziałam.
-Muszę iść do jaskini...- oznajmił samiec.
-Ja też. Cześć!
-Cześć.
Ruszyłam do groty,zbierając szyszki, gałązki jodły, patyki i owoce jarzębiny. Chciałam z nich zrobić "stroik" świąteczny. Splotłam ze sobą patyki tworząc gwiazdę, którą umieściłam na połączonych gałązkach jodły. Przyozdobiłam szyszkami, orzechami oraz jarzębiną i wsadziłam w środek wcześniej znalezioną świeczkę.
-Nawet fajne.- szepnełam i zapakowałam prezenty.
<Yato?>

środa, 23 grudnia 2015

Od Yato, cd. Blusji

Obudziłem się sam. Blusji nie było obok mnie. Pewnie gdzieś poszła zapolować, czy coś..
Ach, dziś Wigilia! Trzeba zapakować prezenty i w ogóle... No tak! W swojej jaskini miałem prezent dla Blusji...
Wstałem i westchnąłem. Trzeba jej poszukać..
- Blusji?- spytałem niemal szeptem. ( na pewno mnie usłyszy...)
Zacząłem iść w stronę lasu. Tam, usłyszałem szmer. By sprawdzić co go robiło, wystawiłem nos zza kamienia. Do mego nosa dostał się zapach Blusji. Wdrapałem się na drzewo, po czym skoczyłem przed nos Blusji.
- Hej.- uśmiechnąłem się, wesoło merdając ogonem.
- Wystraszyłeś mnie!- wrzasnęła.
- No tak, przepraszam. A jak tam twoje przygotowania na Wigilię?

Blusji?

Od Gabrielle, cd. Soul

Przerwałam na chwilę jedzenie.
-A co cię wzięło na smęty i wspomnienia?-przytuliłam się do niego-oczywiście, że pamiętam.
-A pamiętasz, jak się pierwszy raz spotkaliśmy i zabiłem tego faceta?
-Pamiętam.
-A jak urodziły się maluchy?
Spojrzałam a niego dziwnym wzrokiem.
-Oczywiście. Nie mam aż tak słabej pamięci.
Soul przybrał poważną minę.
-A skąd ja mogłem to wiedzieć?
-Dzięki. Miły jesteś-zaśmiałam się. Soul nic nie odpowiedział, a ja zaczęłam na nowo konsumować moją kolację.
Poczułam lekkie szturchanie w bok. Najpierw myślałam, że jedno ze szczeniąt się przewraca na bok, ale kiedy opadłam na Soul'a, zorientowałam się, że to Mer się coś śni. Ruszała niekontrolowanie łapami. Odsunęłam się nieco z uśmiechem.
<Soul?>

Od Soul'a CD Gabrielle

Ziewnąłem rozglądając się w poszukiwaniu jakiejś skóry, aż w końcu byłem zmuszony aby wstać ze swojej i przykryłem ją partnerkę
- Zimno Ci będzie- mruknęła przerywając posiłek, a ja tylko się uśmiechnąłem i pocałowałem ją w policzek.
W jaskini ponownie nastała cisza, a mnie olśniło
-Pamiętasz jak Ci się oświadczyłem?- zapytałem szeroko się uśmiechając-  I pogoń za tymi szopami...
<Gabrielle? Specjalnie dla Ciebie wymuszam z siebie literki ^^>

Od Blusji, cd. Yato

-Niespodzianka?- powiedziałam śmiejąc się.- Od zawsze można powiedzieć, że umiałam, ale dopiero dzisiaj mi się jakoś specjalnie chciało.- dodałam ledwo się powstrzymując by nie zasnąć. W końcu była już dobra 01:00, a właśnie za kilka dni miała być wigilia...
-Zmęczona?- spytał Yato.
-Można tak powiedzieć.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
- - - time skip - - -
-*zieeeeeew*- ziewnęłam rano.- No nie! Święta! A ja jeszcze prezentu nie zrobiła!- pomyślałam i rzuciłam się w stronę lasu zostawiając śpiącego basiora.
Znalazłam jakiś drewniany klocek wielkości 3-4 łap. Akurat miałam przy sobie sztylet więc zaczęłam wyżłabiać figurkę.
-Idealna.- pomyślałam i uśmiechnęłam się pod nosem.
Schowałam sztylet i połowę figurki, ponieważ usłyszałam jakieś dźwięki z ciemniejszej strony lasu.
-Jest tam kto?- spytałam wpatrując się w drzewo.
<Yato? Strzelec powiadasz Gab? Hm.... Nie powiem bo gwiazd nie widać u mnie .-.>
Strzelec (Gabrielle, którą znacie) lub waga (ta prawdziwa Gabrielle. Że ja xD)

Od Yato, cd. Blusji

- Pech? To znaczy, że będziesz na mnie skazana. - Uśmiechnąłem się.
- Jak to?
- nie mogę pozwolić, żeby coś ci się stało.
- Pewien jesteś?- uśmiechnęła się.
- Ależ oczywiście.- położyłem się. Blusji zrobiła to samo.
- Nie wiedziałem ze umiesz wróżyć...
- Niespodzianka?- zaśmiała się.

<Blusji>

wtorek, 22 grudnia 2015

Od Netir, cd. Euphoria

Ziewnęłam. Słońce zanikało ze horyzontem, wyglądając jak wielka, ognista pomarańcza.
-Euphoria, ja się trochę rozejrzę, ty sprawdź tamtą jaskinię i przygotuj legowiska, dobra?-wskazałam na pobliską dziurę w skale, która zdawała mi się świetnym miejscem na nocleg.
-Jasne-wadera zniknęła za pobliskim drzewem, szukając czegoś na opał.
Oddaliłam się pospiesznie, chcąc jak najszybciej skończyć obchód i położyć się spać.
Przez kilka chwil nie było nic ciekawego. Same drzewa i nic więcej. Jednak po chwili zobaczyłam to:
http://www.tapeciarnia.pl/tapety/normalne/67285_zima_snieg_jezioro_sople.jpg
[Klik] 

Tafla jeziora była przejrzyście błękitna. Z tyłu rozciągały się zamarznięte wodospady, nadając miejscu urok. Nie chciałam ryzykować i stąpać po cienkim lodzie. Jeziorko było na niewielkiej polanie, na której w śniegu widziałam ślady zwierzyny. 
Stwierdziłam, że nie ma sensu już tutaj siedzieć, bo niebo powoli czerniało. Pokręciłam się jeszcze po najbliższej okolicy i wróciłam do jaskini.
xXx
Przywitał mnie widok cieple oświetlonego wejścia. Euphoria już najwyraźniej rozpaliła ogień, a mi było to całkowicie na rękę-nocne powietrze stawało się coraz bardziej zimne i przezywające. Ruszyłam szybkim truchtem do groty.
-Hej-wydyszałam, ukazując się w wejściu. Wadera siedziała otulona w dodatkowe futra z podpiekanym mięsem w pysku.
-I co? Znalazłaś coś ciekawego?
-Piękne jezioro. I nic więcej-odparłam, siadając na futrze, które moja towarzyszka mi przygotowała. Okryłam się jelenia skórą.
-Jak je nazwiesz?
-Co?
-Znalazłaś jezioro. Możesz nadać mu nazwę!
-No tak-mrukęłam-ale jak je nazwać? Nie jestem w ty dobra-westchnęłam, sięgając po mój prowiant. Zapadła chwila ciszy, podczas której ogień trzaskał głośno pod moim jedzeniem. Nagle zerwałam się z futra z olśnieniem na pysku.
-Jezioro Błękitnych Igieł!
<Euphoria?> 

Za odkrycie nowych terenów +5 OK 

Od Blusji, cd. Yato


-Ważne, ważne, ale dam ci z tym spokój.- powiedziałam siadając obok Yato. Akurat była pełnia więc instynktownie zaczęłam wyć. Wtedy mi się przypomniało coś, co niegdyś robiłam niemalże codziennie. Wróżenie z gwiazd i kart. Akurat tego drugiego pod ręką nie miałam więc zaczęłam się wpatrywać w ciemne niebo.
-Kiedy się urodziłeś?- spytałam basiora.
-13 sierpnia.- odpowiedział.
-A więc twoim znakiem zodiaku jest lew...- powiedziałam szukając oczyma danego symbolu z gwiazd.- O tu!- znalazłam i zaczęłam połączać punkty wokół. Wyszedł okrąg symbolizujący szczęście. Ja sama natomiast mam skorpiona. Posmutniałam, ponieważ wokół mojego znaku zobaczyłam wóz- oznakę pecha..
-Coś wspaniałego powinno ci się przydarzyć w najbliższym czasie...- przepowiedziałam.
-A tobie?- spytał Yato.
-Coś taki ciekawy?
-O tak o.
-Pech...
<Yato?>

Te, a strzelec? *o* Podekscytowałam się tymi wróżbami :3
~Gabrielle

Od Euphorii, cd. Netir

-Zatrzymamy się wreszcie? - zapytałam.
-Nie-odpowiedziała Netir.
-Nie, nie i ciągle nie!-wypaliłam. Gdy zobaczyłam zdziwioną minę wilczycy dodałam- Sorki, nie panowałam nad sobą.
-Nic nie szkodzi. Jak chcesz to się zatrzymamy-odpowiedziała z uśmiechem Netir. Bez słowa skręciła do jaskini zupełnie nieświadoma moich planów.
-Zaraz wracam - powiedziałam i potruchtałam z ogierem na polankę którą wypatrzyłam."No dobra, czas zaczynać"-myślałam. Przywiązałam Gerego do drzewa i wskoczyłam mu na grzbiet. Geronimo najpierw podskoczył, ale później stał spokojnie. Z grzbietu wierzchowca odwiązałam go od drzewa. Widziałam jak Netir steruje Julią więc udało mi się dotrzeć do obozowiska.
<Netir? Wiem, że to jest niewiarygodne, ale co tam>
Błagam, opowiadania proszę bez emotek D:

Od Euphorii, cd, Ann

Śmiałam się ile miałam siły. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie myśląc wiele (taki mam zwyczaj) wypaliłam co mi język przyniósł, czyli byle co.
- Ale masz w tej jaskini pomarańczowo- powiedziałam.
Dostałam kolejnego ataku głupawki. Poznałam to po moim śmiechu. Nie był on normalny. Na przemian krzyczałam "ha, ha" i "pho, pho" (wiem, że to dziwne). W końcu zdołałam się powstrzymać od wariowania.
-No, to zwiedzamy dalej?- powiedziałam cicho się śmiejąc.
-Jasne, ale ucisz się-odpowiedziała.
<Ann?>

Od Netir, cd. Euphoria

-No i fajnie-stwierdziłam-tylko pilnuj tego ogiera. Nie chcę mieć dodatkowych źrebiąt na głowie.
Położyłam juki i ekwipunek koło drzewa, a sama poszłam po Julię. Chyba nie spodoba jej się to, ale nic nie poradzę. Trochę żal mi było patrzeć, jak młody, zwinny, gorącokrwisty koń marnuje się, dźwigając ciężary, ale raczej nie miałam innego wyjścia. Osiodłałam ją i zawiązałam mocno worki z prowiantem. Czekałam tylko aż Euphoria upora się ze swoimi, świeżymi końcmi. Patrzyłam na to z lekkim zaskoczeiem i dezaprobatą.
-Myślisz, że dopiero co podporządkowane ci konie dadzą się osiodłać, okiezłnać, objuczyć i prowadzić przez spory kawał drogi?-spytałam z nutką kpiny w głosie. Wadera wyraźnie wierzyła w swoje umiejętności.
Westchnęłam i odwiązałam Julię. Gniadą klacz przywiązałam do tylnego łęku siodła Julii, a Geronima prowadziła na początku Euphoria.
<Euphoria?>

Od Euphorii, cd. Netir

Poszłam do swojej jaskini. Wzięłam trochę jedzenia, 2 linki oraz 12 jabłek dla koni. Zamyśliłam się. Ocknęłam się dopiero gdy Netri weszła do jaskini.
-Gotowa? -zapytała- Co zapakowałaś?
-Linki, trochę jedzenia oraz jabłka dla koni-wymieniałam.
-Jedziemy?
-Tak.
***
Dojechałyśmy do polanki. Pasły się tam 2 konie. Gniada klacz i ogier maści siwa w hreczce. Nie pozwalając dojść Netri do głosu. Wyjęłam linki i zrobiłam na nich pętle. Zbliżyłam się tyłem do koni. Zarzuciłam im pętle na szyje i odwróciłam się. Przywiązałam ogierka do drzewa, a klacz odpędziłam od siebie i zmusiłam do biegu po okręgu. Po jakimś czasie klacz pochyliła łeb i ruszała pyskiem tak jak by coś żuła. To był dobry znak. Odwróciłam się. Po chwili poczułam na plecach jej oddech. Z ogierkiem poszło trudniej ,lecz udało się.
-Aqua de la vida, Geronimo-powtarzałam.

Od Yato, cd. Blusji

- Lepiej uciekaj ile sił w łapach!- Krzyknąłem biegnąc za nią. Wleciała do lasu.
Gdy byłem za nią, skoczyłem na gałąź i odbiłem się od niej, lądując na Blusji. Turlaliśmy się w dół. W końcu zatrzymał nas niewielki pagórek na łące.
Leżałem na Blusji, sapiąc ze zmęczenia. Na moim pysku pojawił się uśmiech. Położyłem się obok wadery.
- Jeszcze raz..?- Spytałem cicho. Ta spojrzała na mnie, po czym wstała i zaczęła wolno truchtać.
Podbiegłem do niej.
- A ty gdzie?- Uśmiechnąłem się.
Szedłem obok, naśladując ją. Miałem uniesioną głowę, lekko przymknięte oczy, a moja łapy poruszały się z gracją- jedna po drugiej.
- Ej!- Zaśmiała się w końcu wadera.
- A..Blusji?
- No?
- Bo...- Zacząłem, siadając.
- Bo...?
- W sumie...nie ważne. Siadaj.- Poklepałem miejsce obok siebie.

<Blusji?>

Od Netir-trening Julii

Julia nie miała okazji na porządne wybieganie się po tej wędrówce. Nawet nie zdążyłam wybudować jej przyzwoitego padoku. W dodatku jeszcze powinien być większy, bo musi się tam pomieścić Aqua Euphorii. No i jeszcze jeden dodatkowy-dla Geronimo. Bo jakoś nie widzi mi się wychowywanie młodych źrebiąt. Wystarczą mi młode Dektyt, które szybko podrastają. No właśnie, jeszcze woilera!
Oparłam głowę na łapach. Tyle pracy, która została w poprzednich terenach. Trzeba będzie sforsować Euphorię do pomocy. Raczej powinna mi pomóc przy padokach-w końcu leż to też w jej interesie.
Chwyciłam sokole pióro i zapisałam coś na pergaminie. Przejrzałam obliczenia i notatki od samej góry do dołu i, szczerze mówiąc, trochę się załamałam kosztami i nakładem pracy, jaką trzeba by w to wszystko włożyć.
-Nie-stwierdziłam, ciskając pióro na pergamin. Wstałam, zgarnęłam czaprak, ogłowie i siodło i jak burza wypadłam z mojego domu. Najszybciej jak tylko mogłam pognałam za jaskinie, gdzie przywiązana stała Julia. Podniosła wdzięczną głowę, stawiając  uszy.
-Cześć mała-powiedziałam, zdyszana, kładąc ekwipunek a kamieniu koło konia. Strzepnęłam z jej grzbietu resztki śniegu i postarałam się ją miarę doprowadzić do ładu. Najtrudniej było jej wcisnąć wędzidło-zadzierała głowę i kładła uszy. Mimo tego, jakoś udało mi się po chwili usiąść wygodnie w siodle na jej grzbiecie. Poprawiłam popręg i strzemiona, a Julia niecierpliwie potrząsała głową.
-No dobra Mała, czas się rozgrzać-powiedziałam, zacierając łapy z zimna. Spięłam lekko klacz i ruszyłyśmy stępem, klucząc między ośnieżonymi drzewami.
Mój oddech zmieniał się w parę, a przez wiatr nie mogłam normalnie widzieć. Gdy zjechałyśmy ze zbocza, ścieżka się wyrównała, więc uznałam, że możemy przejść do kłusa. Mocniejszy chód rozgrzał nas obie. Poszycie lasu było ubogie, bo wszystko uschło i poumierało. Żałowałam, że nie mam okazji pospędzać czasu w tych lasach wiosną.
Klacz zaczęła coraz bardziej napierać na wędzidło i szarpać głową. Mimo jej rozochocenia nie miałam zamiaru jej popuścić, bo nie czułam się pewnie na tym szlaku. Było tam mnóstwo wystających kamieni i powalonych kłód. Julia jest jeszcze młoda i nie chciałam jej narażać.
Wyjechałyśmy na drogę przy Jeziorze Szmaragdowej Toni, była prosta jak drzewie strzały, więc stwierdziłam, że nie będę jej już więcej męczyć. Popuściłam wodze i wyprostowałam się wygodnie. Nawet nie musiałam jej ponaglić. Julia skoczyła w przód, prując przez zimowe powietrze. Jej nogi poruszały się szybko, a głowa kiwała w takt. Galop był szybki i płynny, ale stawał się coraz bardziej żywiołowy i energiczny. Ściągnęłam nieco wodze, przygotowując się do zatrzymania klaczy przy dużym głazie, który był idealnym miejscem na kąpiel słoneczną w lato. Klacz niechętnie przeszła w kłus, a potem w stęp. Zatrzymała się, parskając i niecierpliwie grzebiąc kopytem w ziemi. Poklepałam ją z zadowoleniem i zeszłam z jej grzbietu. Wodze przywiązałam do gałęzi pobliskiego drzewa i zanurzyłam się w las.
Po chwili wróciłam, targając kilka sporych kłód i patyków. Ubezpieczyłam przeszkody sporymi kamieniami i dokładnie sprawdziłam stabilność. Julia stała i z wyraźnym zainteresowaniem oglądała moje starania.
Stanęłam przy końcu i podziwiałam swoje dzieło. Miałam nadzieję, że posłuży nie tylko mi i Julce, ale również innym koniom i ich jeźdźcom, jak na przykład Euphorii i Aqua oraz Geronimo.
XxX
Stanęłyśmy na samym początku toru. Julia nerwowo postępowała z nogi na nogę i dreptała w koło, podstawiając pod siebie tylne kopyta. Jej podekscytowanie mi się udzieliło i nie kazałam nam czekać. Klacz ruszyła przed siebie z ostrym i niepowstrzymanym zamiarem przeskoczenia kłód, nie zważając
na moją obecność na jej grzbiecie.
-Julia, nie!-skręciłam nią w ostatniej chwili. Klacz zamachała głową z poirytowaniem- podejście ma być bezpieczne i spokojne! Nie będziemy skakać, dopóki nie podejdziesz z równowagą!
Wróciłam konia na początek parkuru.
xXx
Parę podejść później, Julia wreszcie się uspokoiła i pozwoliłam jej przeskoczyć. Klacz była zrezygnowana i poirytowana, ale odzyskała wigor po pierwszej rundzie skoków.
Opadła na ziemię po ostatnim skoku, mocno dysząc i parskając. Ziemia między przeszkodami była mocno udeptana i pokryta błotem ze śniegu. Poklepałam klacz po napiętej szyi, postanawiając dać jej nieco spokoju. Zeszłam, poluzowałam Julii popręg i podciągnęłam strzemiona. Opadłam na ziemię bez sił, opierając się o drzewo. Klacz również wyglądała na wykończoną.
Dźwignęłam się z ziemi, chwytając za wodze. Szczerze mówiąc, marzyłam tylko o powrocie do jaskini i zakopaniu się w futrach.
xXx
Okryłam Julię dodatkowym futrem, bo była mocno zgrzana i nie chciałam, żeby się wyziębiła na mrozie.
-Do listy dodatkowo dodam stajnię-mruknęłam, wlokąc się ze zmęczeniem do jaskini.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Od Keazana, cd. Blusji

Szedłem za Blusji. Chciałem jej się odwdzięczyć za zimne, oszronione futro. Wydawało mi się, że właśnie ją dogoniłem, gdy usłyszałem trzaski i głuche powarkiwania. Przypadłem do ziemi, starając się robić jak najmniej hałasu mimo uszkodzonej łapy. Wyjrzałem zza ośnieżoych krzaków. Pewien rosły mężczyzna trzymał za kark Blusji, która szarpała się w jego mocnych rękach. Koło niego stał drugi mocny facet, uśmiechając się pogardliwie. Podszedł do wilczycy i zgarnął skórę z jej grzbietu, uważnie oglądając.
-Będzie z niej elegancki dywan dla jakiegoś zakręconego bogacza-zaśmiał się, targając Blusji, która zaczęła skomleć.
Stwierdziłem, że zobaczyłem dość. Ostrożnie wypełzłem spod zarośli, nadal trzymając się nisko podłoża.
-Muszę zawiadomić Gabrielle i Soul'a-mruknąłem do siebie, kiedy rechot kłusowników ucichł. Źle się czułem, zostawiając Blusji samą. Mimo wszystko, była z mojej watahy. Ale wiedziałem, że z chorą nogą wiele nie zdziałam, co najwyżej powarczeć i postroszyć sierść, a potem dać im możliwość do dostania grubej forsy w łapę.
Zacząłem biec, jeśli to w ogóle można było nazwać biegiem, w stronę głównej jaskini.
xXx
-Gabrielle!-wpadłem zdyszany. Cała wataha jadła teraz świeżo upolowaną łanię. Poczułem na sobie dwanaście par ciekawskich oczu. Tylko szczenięta ewidentnie mnie ignorowały, bawiąc się między sobą i wyrywając mięso ze swoich pysków.
-Keazan? Miałeś leżeć!-zawołała do mnie Anabeth. Parsknąłem i machnąłem na to łapą.
-Ann, daj mu coś powiedzieć-odezwał się Soul. Zwrócił swoje oczy na mnie-Keaz, o co chodzi?
Usiadłem koło niego, próbując złapać oddech. Opowiedziałem mu wszystko, a wraz z rozwinięciem mojej opowieści, wyraz jego pyska był coraz bardziej zaniepokojony.
-No i co my mamy z tym fantem zrobić?-mruknęła ponuro Gabrielle-wynieśliśmy się tutaj, bo unikaliśmy ludzi. A tu okazuje się, że na tych terenach też nie będziemy mieć spokoju.
-To chyba jasne, że musimy iść jej pomóc. Wybierzmy najsilniejsze wilki i pójdziemy ją odbić-odezwał się, dotąd milczący Boris.
<Blusji?>

Od Blusji, cd. Keazan

-A ty gdzie leziesz? Nie ma tak łatwo.- warknęłam, po czym wepchałam Keazana do wody.
Po drodze do jaskini usłyszałam muzykę. Ruszyłam w kierunku jej źródła. Po chwili zobaczyłam ognisko i kilku człowieków (specjalnie). Usiadłam i wpatrywałam się jak jeden gra na instrumencie, a inni śpiewają. Minęło kilka minut, a do uszu dobiegł mi dźwięk łamanych gałęzi.
-To MÓJ teren!- wrzasnęła jakaś postać.
Reszta się zerwała i uciekła gdzieś w las. Podkradłam się do osoby by zobaczyć kim jest. Tak- kłusownik. Tylko skąd on się tu wziął? Nie zdążyłam się zorientować, a już miałam czyjeś ręce na skórze pod karkiem.
-No co my tu mamy?- zapytał się mężczyzna uśmiechając się złośliwie, na co ja wyszczerzyłam zęby.
<Keazan?>

Od Gabrielle, cd. Anabeth

Śnieg zgrzytał pod naszymi łapami, kiedy szłyśmy po świeżym puchu. Mijałyśmy piękne, ośnieżone świerki i jodły.
-Annie, jak myślisz, jaką choinkę można by wziąć do Jaskini Siedmiu Wyć?
Wadera zatrzymała się i uważnie obejrzała drzewka. W końcu zatrzymała się przy rozłożystej jodle.
-Ta jest bardzo ładna. I na dodatek nie ma tak kłujących igieł jak świerk-powiedziała rzeczowo.
Przemyślałam jej zdanie. Była bardzo wysoka i miała gruby pień.
-Masz rację, ale będzie ją trudno ściąć-stwierdziłam, siadając.
<Anabeth?>

Od Gabrielle, cd. Soul

Wgryzłam się w zamarznięte drewno, również napierając przednimi łapami. Soul ciągnął z drugiej strony. Siłowaliśmy się przez kilka chwil, aż nagle usłyszałam trzask i pal złamał się w pół. Opadłam na ziemię, chwytając mocniej kołek.
Weszliśmy do jaskini. Spojrzałam nerwowo a leżące wilki.
-I jak my to przeiesiemy?
-Spróbujemy jakoś. Ewentualnie Boris dostanie po głowie-mruknął Soul, wykręcając sobie głowę, żeby spojrzeć sobie pod łapy. Ostrożnie przechodziłam między wilkami, omijając uszy, pyski i ogony. W końcu dotrliśmy na środek, gdzie już dogasał ogień. Dorzuciliśmy drewno i zaczęłam rozniecać ogień.
Ułożyłam się wygodnie na futrze, sięgając po kawałek jeleniego mięsa. Zapatrzyłam się płomień, żując jedzenie. Szczeniaki spały koło mnie, przepychaąc się we śnie. Soul usiadł koło głowy Mer, patrząc po kolei na każde ze szczeniąt.
Niebo przybrało odcień jasnego różu, który przebijał się przez ołowiane chmury. Poczułam zimny wiatr, a kilka białych płatków osiadło na moim nosie.
<Soul?>

Święta!

Hej, ej!
Święta! I to już niedługo! W tym roku coś nowego-urządzamy losowanie. Każdy wilk wylosuje kogoś, komu wręczy upominek. Macie napisać opowiadanie jak robicie ten prezent. Tutaj macie listę numerków, skreślone są nie do wybrania. Każdy numerek oznacza innego wilka. Po za tym, zaczęła mi się przerwa świąteczna, co oznacza więcej mojego wolnego czasu.
Numerki;
1 Keazan
2
3 Netir
4
5 Yuuki
6 Anabeth
7 Gabrielle
8 Soul
9 Yato
10
11
12
13
14 Aurora

Jeżeli Aurora nie napisze opowiadania świątecznego, zostanie ona wydalona z watahy.
Informacje o święcie będą również na tablicy ogłoszeń
~Gabrielle
 

niedziela, 20 grudnia 2015

Od Blusji, cd. Yato


-Eeee... Yyy... Eeeee... Tak po prostu.- odparłam i zrobiłam niewinną minę. Chociaż nigdy nie chciałam zrobić tego w stosunku do Yato, musiałam skłamać. Przecież nie powiem, że się w nim >>ekhem<<...
Jeszcze chwile gadaliśmy, po czym weszłam na górę wodospadu. Na całe szczęście- on nie był zamrożony. Zeskoczyłam z niego prosto do "rzeki", tym samym ochlapując samca. Ukradkiem wyszłam z wody i podbiegłam do Yato.
-Berek! -krzyknęłam biegnąc w stronę pobliskiej łąki.
<Yato? >
Czuję >>ekchem<<...
Nie! 
Chwila!
Szczur mi wygryzł dziurę w pościeli
...
I już po romantycznej nucie 
~Gabrielle

Od Ann, cd. Gabrielle

- Jasne...
- No dobra. Teraz chodźmy.
- Gdzie? - zdumiałam się.
- Hmm.. Przed siebie.
Zaśmiałyśmy się i wyszłyśmy z jaskini.
< Gaba? >

Od Euphorii, cd. Netir

Poszłam do swojej jaskini. Wzięłam trochę jedzenia, 2 linki oraz 12 jabłek dla koni. Zamyśliłam się. Ocknęłam się dopiero gdy Netri weszła do jaskini.
-Gotowa? -zapytała- Co zapakowałaś?
-Linki, trochę jedzenia oraz jabłka dla koni-wymieniałam.
-Jedziemy?
-Tak.
***
Dojechałyśmy do polanki. Pasły się tam 2 konie. Gniada klacz i ogier maści siwa w hreczce. Nie pozwalając dojść Netri do głosu. Wyjęłam linki i zrobiłam na nich pętle. Zbliżyłam się tyłem do koni. Zarzuciłam im pętle na szyje i odwróciłam się. Przywiązałam ogierka do drzewa, a klacz odpędziłam od siebie i zmusiłam do biegu po okręgu. Po jakimś czasie klacz pochyliła łeb i rusxała pyskiem tak jak by coś żuła. To był dobry znak. Odwróciłam się. Po chwili poczułam na plecach jej oddech. Z ogierkiem poszło trudniej ,lecz udało się.
-Aqua de la vida, Geronimo-powtarzałam.


Euphoria, nie napisałaś o zdobyciu swoich towarzyszy. Nie mogę ich zatem umieścić w zakładce. Proszę Netir, aby nie odpowiadała, dopóki się nie pojawią.
~Gabrielle

niedziela, 13 grudnia 2015

Od Mer, cd. Borisa

Wpatrywałam się w swoje łapy, które zostawiały w śniegu odciski. Lubiłam zimę, ale jednak po dziewięciu miesiącach tułaczki miałam już po prostu dość wszystkiego. Całkowicie przypadkowo uniosłam wzrok i dostrzegłam Borisa, siedzącego nad grobem. Za każdym razem wspominając Sabine czułam w brzuchu nieprzyjemne ukłucie. Ciągle myślałam o tym, że jej śmierć to między innymi moja wina, bo gdybym tak histerycznie nie zareagowała...
- Mer..?- z zamyślenia wyrwał mnie znajomy głos. Delikatnie się uśmiechnęłam
- Hej- powiedziałam podchodząc. Chyba rzeczywiście zbyt spoważniałam podczas tej wędrówki...
<Boris?>

Od Soul'a cd. Gabrielle

Wtuliłem się w białe futro należące do mojej partnerki, lecz gdy otworzyłem oczy, jak się okazało nie była to moja ukochana, a córka, w którą wtulone były maluchy. Uśmiechnąłem się delikatnie i wstałem skanując jaskinię wzrokiem. Gabrielle nigdzie nie było, a ognisko wygasło co oznaczało, że poszła szukać drewna. Okryłem swoje potomstwo skórą i wyszedłem cicho z jaskini uważając, by nie obudzić nikogo ze śpiących członków watahy.
Kilka metrów od jaskini dostrzegłem waderę siłującą się z kawałkiem przymarzniętego kołka. Uśmiechnąłem się doskakując do partnerki
- Daj, pomogę- zaproponowałem podchodząc i zacząłem napierać przednimi łapami na kołka
<Gabrielle?>

sobota, 12 grudnia 2015

Od Netir, cd. Euphoria

-Piękna-powiedziała, obchodząc klacz ze wszystkich stron-też chciałabym mieć konia.
-Jeśli na prawdę tego chcesz, to chętnie pomogę ci znaleźć jakieś ich tereny-powiedziałam, zakładając Julii pętlę na szyję- raczej jej się to nie spodoba. Miała kilka dni przerwy, więc te dwa czy trzy nie powinny jej specjalnie przeszkadzać-powiedziałam, prowadząc ją do jaskini.
-Co? Idziemy aż na tak długo?
-Yhym-mruknęłam z uwiązem w pysku-mamy dokładnie prześledzić jedną część z naszych terenów, więc trochę nam to zajmie. Mamy mapę do zanaczenia ciekawych obiektów, ale potrzebujemy nieco skór i prowiantu.
Doszłyśmy do jaskini. Założyłam koniowi pas z pustymi jukami.
-Jedna jest dla ciebie. Zorganizuj się i spotkamy się tu za godzinę.
-Aż tyle czasu? Mi starczy pięć minut!
-Mi niestety nie. Muszę zorganizować rzeczy dla siebie, Dektyt i Julii. Dodatkowo parę innych drobiazgów-powiedziałam, wkładając klaczy wędzidło między zęby i wiążąc ogłowie z liny za uszami.
<Euphoria?>

Od Gabrielle, cd. Ann

-Już prawie jesteśmy. Po za tym, jesteś pewna, że ona jest gdzieś w pobliżu?
-Tak. Czuję ją.
Zdziwiło mnie to trochę, ale stwierdziłam, że najwyraźniej nie znam zapachu Emily aż tak dobrze.
Po kilku dłuższych chwilach zaciągnęłyśmy sarnę do jaskini. Większość wilków już się przeprowadziła, ale nadal było tam kilka posłań. Obdarłyśmy ofiarę ze skóry, a mięso zawiesiłyśmy w spiżarni.
-Gabrielle?
-Hym?
-Tak właściwie, to czy tu nie ma ludzi?
Zadumałam się.
-Nie powinno ich tu być. Ten teren jest objęty ochroną przyrodniczą, czy coś. Ale lepiej bądź czujna, puki się tu nie zadomowimy, dobrze?
<Ann?>

Od Ann, cd. Euphoria

- Jasne. - odparłam. - No to... - spojrzałam na waderę. Zasnęła na stojąco. Uśmiechnęłam się pod nosem i szturchnęłam wilczycę.
- C..co?
- Odprowadzę cię. Przed chwilą spałaś.
- Ojej... - wyraz jej twarzy był bezcenny. Zaczęłam się śmiać. Ta nic nie rozumiejąc wytknęła mi język. Po krótkiej chwili dotarłyśmy do mieszkania Euphorii.
- Dobranoc. - pożegnałam się z nią.
- Dobra... - nie dokończyła, ponieważ zaczęła pochrapywać.
Następnego dnia, obudziła mnie Euphoria. Muszę przyznać, że dosyć drastycznie. Mianowicie, wylała na mnie kubeł zimnej wody.
- Ej! - krzyknęłam. Wadera zaczęła się śmiać bez opanowania.
<Euphoria?>

Od Yato, cd. Blusji

- co o tobie myślę?- spytałem, patrząc na waderę.
- mhm- mruknęła.
- ja...hm. powiem szczerze, że na początku nie myślałem, że w ogógle zamienię z tobą chociaż dwa słowa. Ale potem...zacząłem cię lubić.. okazałaś się być fajną waderą- uśmiechnąłem się
- ty też jesteś fajnym basiorem.- odparła.
- a..czemu pytasz?

<Blusji?>

Od Euphorii, cd. Ann

-Idziemy pozwiedzać?-zapytała Ann.
-Tak-powiedziałam-A gie tak właściwie jesteśmy?-dodałam po chwili.
-To las polarnej gwiazdy, prawda, że piękny?
Wadera zamyśliła się. Zaczynałam już być senna, gdy nagle wilczyca powiedziała:
-Chodź, pokażę ci jeszcze kilka miejsc. W prawdzie niedawno tu przybyliśmy i znam mało miejsc, ale jeszcze cię gdzieś zaprowadzę-odparła trochę zdziwiona tym, iż odskoczyłam.
Zaprowadziła mnie do wielkiej skały, w której pełno było jaskiń.
-To jaskinia Alf, ta jest Bet, ta należy do Gamm-wymieniała. Zaprowadziła mnie trochę dalej i pokazała na najciemniejszą z jaskiń-To Jaskinia Siedmiu Wyć.
Niebo robiło się coraz ciemniejsze, a księżyc wyraźniejszy. Byłam znużona więc powiedziałam:
-Jest już późno, może jutro pokarzesz mi inne miejsca?
<Ann?>

Od Blusji, cd. Keazan

-A ty gdzie leziesz? Nie ma tak łatwo.- warknęłam, po czym wepchałam Keazana do wody.
Po drodze do jaskini usłyszałam muzykę. Ruszyłam w kierunku jej źródła. Po chwili zobaczyłam ognisko i kilku człowieków (specjalnie). Usiadłam i wpatrywałam się jak jeden gra na instrumencie, a inni śpiewają. Minęło kilka minut, a do uszu dobiegł mi dźwięk łamanych gałęzi.
-To MÓJ teren!- wrzasnęła jakaś postać.
Reszta się zerwała i uciekła gdzieś w las. Podkradłam się do osoby by zobaczyć kim jest. Tak- kłusownik. Tylko skąd on się tu wziął? Nie zdążyłam się zorientować, a już miałam czyjeś ręce na skórze pod karkiem.
-No co my tu mamy?- zapytał się mężczyzna uśmiechając się złośliwie, na co ja wyszczerzyłam zęby.
<Keazan? Chciałeś dzisiaj- to masz dzisiaj.>

Od Borisa

Świeże powietrze po deszczu. Nowy początek. Drobny śnieżek lądujący na moim nosie. Aż miałoby się ochotę wskoczyć w zaspę i zacząć się w niej turlać. Jednak czasami przystoi zachować chociaż resztki powagi. Zrobiłem wiele głupot i pragnę się zmienić. Siadam przed grobem Sabine i myślę nad sobą.. Cicho przepraszam i delikatnie się uśmiecham. Gdybym tylko miał szansę cofnąć czas.. Wszystko zmienić. - Gdybym wcześniej wiedział jakim jestem idiotą..
<Ktoś?>
Ktoś ci trzepnie po ryju mądrym cytatem i się pozbierasz, nie martw się >:D

Od Euphorii, cd. Netir

Zobaczyłam, że Netir chce odwiązać ślicznego sokoła wędrownego.
-Co to za ptak?-zapytałam.
-Ten sokół? To Dektyt. Często pomaga mi w polowaniach-odparła.
-A tam, co to za pisklęta?
-To jest Lyra, to Namarii, to Har, a to Tche-wymieniała.
Uszłyśmy kawałek rozmawiając. Po chwili zatrzymałam się i spojrzałam na polankę skrytą wśród masywnych drzew. Słychać było jakieś dudnienie, więc zatrzymałam się nasłuchując. Między roślinami dostrzegłam piękną, arabską klacz.
-To jest Julia-powiedziała Netir widząc moje zdziwienie.
<Netri?>

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Od Keazana, cd. Blusji

-Hej, ej, spokojnie kici mordko. Nawet jakbym chciał, to nie mógłbym być twoją matką. Wiesz, nie ta płeć-odrzekłem, podchodząc do wody.
-Nie nazywaj mnie tak.
-Wo, dlaczego? Bo poderżniesz mi gardło? A może znów mi czymś zagrozisz, tak, że zdechnę ze śmiechu?-burknąłem, patrząc na nią.
-Jak śmiesz!-rzuciła się na mnie, przygważdżając mnie do ziemi. Jej wyszczerzone, białe zęby tkwiły tuż przed moim nosem.
-Hej, ej, wiesz, że gdyby nie ta łapa, to bym cię sprał, za podskakiwanie do starszych, nie? Ale, niestety, Boża nieopatrzność uratowała twój tyłek. Niemniej jednak, nie dam się dwa razy złapać na to samo.
Podkurczyłem nogi, tak, że opierały się na brzuchu wadery. Spojrzała na mnie zdziwiona, ale zanim zdążyła odskoczyć, wyprostowałem łapy. Blusji fiknęła koziołka i wylądowała w lodowatym strumieniu. Na szczęście dla niej ( i dla mnie) nie był rwący.
-Nie wiem jak ty, ale ja twierdzę, że jest za zimno na kąpiel-powiedziałem, i miałem zamiar odejść do swojej przytulnej, ciepłej jaskini.
<Blusji? Oh, moja droga Gabrielle, przecież ty mnie znasz i wiesz, że ja lubię bagna :3>
No, znam cię, niestety aż za dobrze.

Od Toshiro

-Tato!-usłyszałem za sobą. Odwróciłem się, trzymając w pysku nasze bagaże.
-Tak?-wymamrotałem niewyraźnie przez zaciśnięte zęby. Alice patrzyła na mnie z pytającym wyrazem pyska.
-Gdzie idziemy?
-Do naszej nowej jaskini-odrzekłem, ruszając w dalszą drogę.
-Ale ja nie chcę do nowej jaskini! Ja chcę do starej!-zaskomlała Luna. Westchnąłem.
-Nie marudź, Luna. Już tyle razy wam tłumaczyłem, dlaczego wyruszyliśmy...
-To przez ludzi!-wrzasnęła Alice- mogliśmy zostać! Ja bym ich zbiła na kwaśne jabłko, nie ważyli by się nikogo tknąć!
-Ta,  na pewno. Już to widzę-prychnęła Luna.
-Ty się lepiej nie odzywaj! Uważasz się za lepszą? Jakbyś ich pokonała? Plecionkami z trawy?
-Zamknij się, głupia krowo!
-Luna! Nie mów tak do siostry! A ty, Alice, wstydź się. O takie brednie się kłócić! Jedna idzie po mojej prawej stronie, a druga po lewej. Tylko spróbujcie jeszcze raz się ofuknąć!
Obie natychmiast umilkły. Wykonały moje polecenia, ale nadal patrzyły na siebie z wściekłością. Znowu westchnąłem.
xXx
Weszliśmy do nowej jaskini.
-Wow!-krzyknęła Willow, rzucając swoje rzeczy w kąt-Ale genialnie! Ja śpię na tej najwyższej półce!
-Nie, nie, moja droga. Wy bierzecie te niższe. Ta najwyższa jest moja-stwierdziłem, odkładając mój bagaż na swoje przyszłe posłanie.
Dziewczynki zaczęły wybierać sobie swoje własne miejsca, a ja tymczasem wyszedłem na dwór, aby spojrzeć na okolicę. Właśnie opuszczałem jaskinię, gdy zobaczyłem przed sobą wilka.
<Ktoś?>

Od Blusji, cd. Keazan

-Niby w jakim? -spytałam od niechcenia.
-Nie wiem... Może byś przestała być wiecznie pochmurna?
-Jeszcze czego?!- odrzekłam i rzuciłam w basiora kością.
  Byłamjuż poważnie zdenerwowana na Kaezana. Ledwo co powstrzymywałam się by go nie rozerwać na kawałki.
-A tak...
-Jeszcze słowo!- przerwałam i rzuciłam się na niego. Postawiłam mu łapę na szyi. W drugiej wyciągnęłam pazur i pokazałam znak "ucięcie głowy".
-Blu, wyluzuj...-wystękał
-Kto by pomyślał. Choć młodsza, sprytniejsza...
Po tych słowach zlazłam z niego i dokończyłam posiłek. Ruszyłam w kierunku wodospadu. Stanęłam przy ujściu rzeki i skoczyłam z kamieni do wody. Na dole już czekał ten idiota- Kaezan.
-Co ty wyprawiasz?
-Nie jesteś moją matką więc sie odpieprz (wo, ostre słowa)! Jasne?!
<Kaezan? Nie licz, że stanę sie dla cb miła. Przynajmniej nie narazie.>

Ej, Keazan, dlaczego ty zawsze musisz paskować się w takie bagno?

Od Blusji, cd. Yato

- Ta... Ale nie zaszkodzi, jeżeli jeszcze trochę pochodzimy- powiedziałam i spojrzałam w niebo. Na razie nikt nie wiedział, że jestem "nocną sową". -Idziesz do wodospadu?
-Czego nie.- odpowiedział basior.
-Nie wiem. Ja się nad wodą czuję najlepiej.
-Serio? Ja też.
-No widzisz. Aż mi wstyd powiedzieć, że kiedyś myślałam, że się nie dogadamy. -przyznałam śmiejąc się pod nosem.
Kiedy doszliśmy nad wodospad była już noc. Położyłam się na śniegu łbem do góry i wpatrywałam w gwiazdy. Nie wiem dlaczego, ale po chwili zapytałam:
-Yato? Co o mnie myślisz? Tylko szczerze.
<Yato?>

Od Ti-enne

Coż... przeżyłam. Tyle zmieniło się od mojego dołączenia do watahy, a ja dalej żyję.
Siedziałam sobie w ciepłej jaskini (na szczęście byłam tu sama) i nie zamierzałam się stąd ruszać. W przeciwieństwie do Hermesa, który co chwila wylatywał do Dektyt i jej młodych. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do jaskini.
- Zdecyduj się wreszcie! - warknęłam nie patrząc kto wszedł. Jednak to nie był Hermes.
- Właśnie zdecydowałem się tu przyjść i pogadać.
To był Keazan. Niemalże ucieszyłam się na jego widok.
- Keazan! Jak miło, że wpadłeś.

<Keazan?>

niedziela, 6 grudnia 2015

Od Keazana, cd. Blusji

-Też się cieszę, że cię widzę-odparłem z lekkim uśmiechem.
-Ja? Cieszyć się? Chyba śnisz!
-Nawet jeśli tak, to jest to piękny sen.
-Przestań się podlizywać!
-Ja? Podlizywać? Chyba śnisz!-zaśmiałem się.
-Zaczynasz mnie już poważnie irytować!
-Wyluzuj się, Blu, świat jest zbyt okrutny, żeby chodzić po nim jako spięta wadera. Czy nie lepiej śmiać się ze świata niż dokładać do niego cierpienia?-odparłem, kładąc się na grzbiecie.
-Nie filozofuj mi tutaj.
-Czasem trzeba.
Blusji westchnęła.
-Co ja zrobiłam, żeby przebywać na Ziemi z takimi jak ty?
-Prawdopodobnie nic. Może ja zostałem ci zesłany w jakimś konkretnym celu? Nawet od idiotów można się czegoś nauczyć.
<Blusji? :)>

Od Blusji, cd. Keazan

-Ale cymbał....- przeszło mi przez głowę tuż przed zaśnięciem.
-----rano-----
Wstałam rano obolała. Spałam z 2 godziny i byłam niewyspana. Reszta wilków jeszcze smacznie chrapała. Wygramoliłam się powoli z jaskini. Wyszłam na coś w stylu polany. Stało tam stado jeleni. Rzuciłam się na jednego z nich z zamiarem zabicia go. Goniłam zwierzę, aż po chwili było tak zmęczone, że samo padło. Zaczęłam się nim zajadać. W oddali dostrzegłam czyjąś sylwetkę. Po kilku minutach była ona tuż obok mnie.
-Znowu ty?- powiedziałam sarkastycznym głosem do basiora.
<Kaezan?>

Od Anabeth, cd. Gabrielle

Popatrzyłam na Gabrielle. Wymieniłyśmy się spojrzeniami i wybiegłyśmy. Każda z innej strony. Zwierzęta zaczęły uciekać. Cudem udało nam się zahaczyć pyskami o nogę jednego z nich. Zwierzę biegło dalej kulejąc. Zaatakowałyśmy jego prawy bok i szyje. Bo krótkiej szarpaninie ofiara upadła.
- U..udało się. – wydyszałam.
- Teraz tylko…
- Targanie. – dopowiedziałam.
- Tiaa…
Zaczęłyśmy ciągnąć zdobycz w stronę jaskini. Nie było to proste.
- Jezu… Niech ktoś nas wyręczy! – westchnęłam i się roześmiałam.
- Było by fajnie. – uśmiechnęła się Gabi.
- Może zawołamy moją towarzyszkę?
< Gaba?>

Od Ann

Zapasy na zimę. Dzisiaj mam zamiar duuuuuużo polować. Trzeba się w końcu ustatkować na resztę tej pory roku. Skierowałam się do lasu. Na mojej drodze zauważyłam wilka.
- Cześć! - zawołałam. - Jestem Ann.
- A ja Kaezan - basior się uśmiechnął. - Co robisz sama w lesie ?
- Idę na polowanie. Robię zapasy.
- Mogę dołączyć?
- No jasne.
- A jak upolujemy coś tak ciężkiego, że nie damy rady tego przenieść? - zaciekawił się wilk.
- To wtedy zawołam Emily. Moją towarzyszkę.
- Oke... patrz. - ostatnie słowo szepnął. - Jeleń.
- Ideolo. Atakujemy?
- Atakujemy.
Ruszyliśmy na zwierze. Ja zraniłam mu łapy a Kaezan rzucił się mu na bok. Wreszcie ofiara upadła.
- Piona! -zawołałam wystawiając łape. Basior odpowiedział mi tym samym.
Po chyba trzech godzinach polowań zakończyliśmy to jakże interesujące zajęcie.
- Dwanaście królików, 4 jelenie, 1 sarna, 5 danieli. Ładnie ładnie. - wyszczerzyłam się. - Emily! Weź to wszystko do spiżarni. - tygrysica pokiwała głową na znak zgody i zaczęła targać jedzenie do mojej jaskini. - To kiedy robimy polowanie dla ciebie? - roześmiałam się.
- Pożyjemy zobaczymy. A teraz chodź.
- Gdzie?
- Jeszcze nie wiem. - basior się wyszczerzył.
< Kaezan ? >



dlaczego wszyscy w opkach piszą ,,Kaeazan? Blusji też, ale u niej poprawiłam. To jest KEAzan, a nie KAEzan..? D:
Tak, wiem, czepiam się

Od Yato, CD Blusji

Zjadłem jelenia ze smakiem. Mimo, iż ja i Blusji zjedliśmy wszystko zostawiając same kości, nadal czułem ten subtelny zapach.
- Co ty na to, byśmy trochę te tereny zwiedzili? - spytałem
- Jasne. Przydałoby sie- uśmiechnęła się.
Powoli szliśmy przed siebie, badając nowe miejsca. Najlepiej czułem się przy jeziorku. Nie wiem czemu.
- Zaraz będzie się ściemniać..- zauważyłem.
- Ta... Ale nie zaszkodzi, jeżeli jeszcze trochę pochodzimy- wadera spojrzała w niebo.

Blusji?

Od Gabrielle, cd .Ann

-O ile dobrze pamiętam, na naszym ostatnim polowaniu, wściekły jeleń rozbił mi głowę o skałę-powiedziałam, biegnąc lekkim truchtem. Odwróciłam głowę, chcąc popatrzeć na Anabeth. Minę miała lekko zaskoczoną. Uśmiechnęłam się złośliwie.
-Teraz się to nie powtórzy.
-Ale ja tylko sobie żartuję, Ann, nie bierz tego na poważnie.
Wadera od razu się uśmiechnęła. Biegłysmy już jakiś czas, ale zapach jeleni nadal nie był za ostry. Byłam tym lekko pirytowana, bo nie miałam zbyt wielkiej ochoty na targanie sporego zwierzęcia aż do jaskini, która (przynajmniej na razie) stała się naszym domem. Ann chyba też o tym pomyślała, bo zapytała:
-Gab, a jak zatargamy to do Siedmiu Wyć?
-Jeszcze nie wiem-mruknęłam- ale mam nadzieję, że szybko się z tym uporamy, bo zbliża się zmierzch.
Przeszłyśmy do wolniejszego chodu. Woń saren zaczęła się wyostrzać i jej źródło było tuż przed nami.
Po kilku minutach drogi zauważyłyśmy stadko zwierząt. W polowaniu przeszkadzał niewątpliwie teren- nie była to polana, ani nie rosło ty dużo krzaków. A nawet jeśli jakieś były, to nie miały już liści. Ale przynajmniej wiatr wiał w naszą stronę.
<Ann?>

Od Gabrielle, cd. Soul

Ziewnęłam, pokazując białe kły. Moja sierść nadal była mokra, ale przynajmniej było mi teraz ciepło. Przewróciłam się na bok, opierając plecy o Soul'a. Wtuliłam pysk między łapy i starałam się zasnąć.
XxX
Obudziłam się wczesnym rankiem. Było okropnie zimno, bo ognisko wygasło. Podniosłam głowę, omiatając wzrokiem wnętrze jaskini. Wszystkie wilki spały. Nagle zdałam sobie sprawę, że na moim posłaniu nie śpię sama z Soul'em. Dwójka moich szczeniąt wtulała się między moje przednie łapy. Kiere i Rocket. Musiały przyjść do mnie w nocy.
Delikatnie odsunęłam je od siebie, opatulając je jeszcze jednym futrem. Nawet nie drgnęły. Zostawiłam je i podeszłam do wygasłego paleniska. Westchnęłam i ruszyłam na poszukiwanie w miarę suchego drewna.
<Soul?>

Od Keazana, cd. Blusji

-Chce ci się spać na tym śniegu i zamieci?- spytałem z lekkim uśmiechem, otrzepując futro z białego puchu. Blusji nadal leżała zwinięta, a jej sierść przypominała już choinkę. Nie odezwała się do mnie, ale jeszcze nie spała.
-No dobra, jak chcesz- wzruszyłem ramionami i kulejąc, wróciłem do jaskini. Usadowiłem swoje posłanie, jak najbliżej ognia i okryłem się grubym futrem, starając się nieco ogrzać.
 Nagle usłyszałem szmer na zewnątrz. Podniosłem głowę, oglądając się za siebie. Na progu stała przemoczona Blusji, otrzepując sierść ze śniegu. Omijała mnie wzrokiem, położyła się na swoim posłaniu i odwróciła tyłem do mnie. Nie skomentowałem tego. Niech dziewczyna ma trochę spokoju ode mnie.
<Blusji?>

Od Blusji, cd. Keazan

-Nie napalaj się tak, bo jeszcze się zawiedziesz.- prychnełam z pogardą.
Powoli wstałam i ruszyła w stronę lasu. Chcialam pozwiedzać prawdopodobnie nowe tereny watahy.
-Co dzisiaj z tobą jest?-spytał się Kaezan.
-Po prostu mam już dość wszystkiego.-odpowiedziałam. Położyłam się pod wierzbą, której liście sięgały aż do ziemi.- W końcu się wyśpię...- pomyślałam. Jednak obok mnie Kaez skakał jak szalony.
-Mógłbyś przestać?
-Nie.
-O matko...- wypowiedziałam i przewróciłam się na drugi bok.
<Kaezan?>

Od Blusji, cd. Yato

-Cześć- odpowiedziałam basiorowi z uśmiechem.- Pomimo, iż ta sama wataha dawno się widzieliśmy- powiedziałam śmiejąc się.
-Tak...
-Głodny?- spytałam, ponieważ usłyszałam burczenie w brzuchu wilka. Akurat upolowałam jakiegoś małego jelenia.
-Nawet bardzo.- powiedział i spojrzał na zabite zwierzę.
-Nie krępuj się.- zachęciłam go do jedzenia widząc, że patrzy na nie jak otumaniony. Sama zabrałam się do zjadania zdobyczy.
<Yato?>

Od Yato

Ach...ten cudowny zapach jedzenia, był taki kuszący...
Od razu pobiegłem w jego stronę. Ale te nowe tereny, nie były mi do końca znane. Ciągle zmieniałem kierunek biegu, nie orientując się gdzie jestem. W końcu jednak natrafiłem na wilka. A raczrej wpadłem na niego.
- wybacz..- szybko wstałem. Ujrzałem znajomy pyszczek.
- o, hej Blusji!- uśmiechnąłem się i podałem waderze łapę

<Blusji?>

sobota, 5 grudnia 2015

Od Ann

- Emily! Emi! - zaczęłam wołać swoją towarzyszkę - Cześć malutka! - zawołałam, gdy biała tygrysica podbiegła do mnie - Mam do ciebie prośbę. Nie chciałabyś czegoś dużego upolować? Tak do spiżarni. - potargałam jej sierść na czubku głowy. Zwierzak polizał mnie. - Czyli tak? - pocałowałam ją w nos. - Dobre stworzonko! - zawołałam gdy Emily oddaliła się do lasu.
- Tygrys?- podskoczyłam na dźwięk głosu.
- Tak. - odwróciłam się uśmiechnięta.
< Jakiś ktoś? >

Od Ann

Gabrielle mówiła o jakiejś nowej waderze. Postanowiłam ja poznać. Dosyć szybko zdołałam znaleźć o niej informacje i dowiedzieć się gdzie mieszka.
- Cześć! Jestem Ann! - wparowałam do jej jaskini.
- Hej?
- Euphoria, zgadza się?
- Tak.
- Przepraszam, że bez zapowiedzi ale strasznie chciałam cię poznać.
- Jestem jakaś popularna? - oczy wadery świeciły ciekawością i zdziwieniem.
- Nie sądzę (Ann, ta zabójcza szczerość xD). Ja po prostu lubię poznawać ludzi (A nie wilki?). - wyszczerzyłam się.
- Aha. Miło mi. - wilczyca się roześmiała.
Rozmawiałyśmy chwile o wszystkim i o niczym. Zdążyłam się jej przyjrzeć.Miała futro w kolorze szarym a oczy barwił odcień żółci.
- Idziemy pozwiedzać? - zapytałam.
< Euphoria? >

Od Ann, cd. Gabrielle

- Okey! No to do zobaczenia!
- Tak, tak.
***
- Mer! - zawołałam do biało-szarej wadery.
- Cii! Maluchy zasnęły. - uciszyła mnie złotooka.
- A, okey. - szepnęłam. - Chciałam ci jakoś pomóc ale widzę, że masz aktualnie spokój.
- Tak można powiedzieć. Co tam u ciebie Ann? Widziałaś jakieś nowe tereny?
- Niezbyt... - zamyśliłam się. - Nie chciałabyś zabrać szczeniąt jak się obudzą i pójść ze mną pozwiedzać?
- W sumie... Mały spacer nie zaszkodziłby nikomu.
- Dobra.
Po 30 minutach usłyszałyśmy wesołe szczekanie.
- Malce! - zawołała Mer. - Idziemy na spacer!
- YEYYYYYY!!!!!!!!! - zachwyciły się wilczki.
- Pamiętajcie. Nie odbiegać za daleko. - upomniała je wadera.
- Noo dooobrze. - zgodziły się.
Wyszłyśmy z jaskini i ruszyłyśmy przed siebie. Potworki zwane potocznie dziećmi, biegały ile sił w ich łapkach. Po chwili ujrzałyśmy piękne lekko zamrożone jezioro. Chciałyśmy iść dalej ale zwierzaki były padnięte. Wróciłyśmy do jaskini.
- No dobra Mer. Fajnie było się z tobą spotkać. Ja już pójdę. Papa.
- Do zobaczenia.
Odwróciłam się i poszłam do swojej nowej jaskini. Miałam tam małe jeziorko, które na szczęście nie było zamrożone. Napiłam się wody. Po chwili usłyszałam głośne burczenie w brzuchu. Zachichotałam. Pora coś zjeść. Idę szukać Gabi i czas na polowanie! Moje poszukiwanie nie trwały zbyt długo, ponieważ Gaba wparowała do mojego mieszkanka.
- Idziemy? - spytała patrząc na mój brzuch, który znów wydał ten dziwny dźwięk.
- Idziemy. - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
< Gaba? >

Od Keazana, cd. Blusji

-Nie dziwię się, że mnie usłyszałaś-mruknąłem, szczerząc zęby do siebie. Blusji odwróciła się i lekko zmarszczyła brwi. Nadal miałem jedną łapę w łupkach.
-Nie powinneś leżeć?
-Powinnem, ale kto by się przejmował tym c każą ci inni?-stwierdziłem, siadając koło wadery-też nie możesz spać?
-Nie. Luna za bardzo hałasuje.
-Jaki pan, taki kot.
Blusji prychnęła. Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, patrząc w dal.
-Myśłisz, że się tu zatrzymamy?-przerwałem ciszę.
-Gabrielle bardzo pieni  się do roboty. Całkiem możliwe.
-Mam nadzieję. Dość mam już tej wędrówki. Nawet chodzić samemu mi jeszcze nie pozwalają-rzekłem pogardliwie- chciałbym już zacząć polować.
<Blusji?>

Od Soul'a, cd Gabrielle

Przytaknąłem, ponownie kładąc łeb na ziemi.
- Nikt nie został na dworze?- zapytałem cicho zerkając na ukochaną, która zaczęła przeliczać wszystkie wilki. W międzyczasie ja poszedłem do innego pomieszczenia po drewno do ogniska. Gdy wróciłem, Gabrielle już leżała pod skórą z jelenia
-Są wszyscy- wyszeptała. Podłożyłem drwa do ognia, po czym ułożyłem się obok partnerki
- Wreszcie spokój- westchnąłem zamykając oczy
<Gabi?>

Od Gabrielle, cd. Soul

Weszłam do jaskini otulona w ciemne, łosie futro. Całe było pokryte grubą warstwą śniegu. Za mną stała Netir, również przypominająca bałwanka, prowadząca na linie Julię, która była mocno zmarznięta. Otrzepałam się i wskazałam mojej towarzyszce komorę jaskini, w której klacz miała przeczekać, sama natomiast zdjęłam okrycie i powiesiłam je nad ogniem, żeby wysłchło.
Przechodziłam między rozłożonymi wilkami. Większość spała, ale te które jeszcze nie udały si na wypoczynek siedziały przy ogniu jedząc, rozmawiając cicho lub czytając. Spojrzałam w róg sali. Mer leżała pod futrami, otoczona przez nasze szczenięta. Toshiro też spał razem ze swoimi córkami. Żal mi go było-wiele wilków cierpi po odejściu DarkRebell... Netir również.
Byłam mocno zziębnięta, więc zaparzyłam sobie napar z polnych ziół, a po chwili podeszłam do Soul'a i usadowiłam się obok.
-Śnieżyca?
-Okropna. Jak przyszłyśmy na miejsce, gdzie stały smoki, to klacz stała już po zad w śniegu.
-A Saphira i smok Borisa?
-Ty też nie potrafisz wymówić jego imienia?-zaśmiałam się- dobrze, znalazły coś sobie. Tylko o Julii nie pomyślały...
Wypiłam trochę mojego naparu.
<Soul?>

Od Mer

-Nie! Nie! Nie włazić mi do wody- krzyknęłam doskakując do Braven'a, który któryś raz z kolei próbował wskoczyć do Rzeki Srebrnego Pyłu.
- Zachowujesz się jak mama- prychnął szczeniak, wracając do pozostałych maluchów, którymi się zajmowałam, podczas gdy ich rodzice wykonywali polecenia Alf
- Po części masz rację- odparłam uśmiechając się- Jeżeli chcesz, to idź, ale Gabrielle mnie za to zab...- nie dokończyłam, ponieważ jedna z córek Tosh'a zaczęła mnie szturchać łapą- Coś się stało?- zapytałam uśmiechając się
-A co to jest?- zapytała Alice, wskazując na coś kolorowego, leżącego na brzegu rzeki. Podeszłam do przedmiotu i jak się okazało, był to kamień. Bardzo kolorowy. Pewnie gdzieś, kiedyś jakieś dziecko go wrzuciło do rzeki, a ona przysłała go tu. Obróciłam się w tył i już nie byłam jedynym dorosłym osobnikiem wśród szczeniaków
<Ktokolwiek?>

Od Soul'a, cd Gabrielle

Wpatrywałem się w płomień, który wesoło tańczył w środku kamiennego kręgu. Większość wilków przysypiała, lecz ja byłem za bardzo zamyślony, aby chociażby pomyśleć o śnie. Głównym pytaniem, zaprzątającym moją głowę było: Jak damy radę? Nigdy nie wątpiłem w naszą watahę, lecz przystosowanie się do nowych warunków może chwilę zająć, aczkolwiek byłem pewny, że będzie dobrze. Bo wiara jest najważniejsza... Tak..? Położyłem łeb na łapach i dotarło do mnie, że zbliżają się Święta. Uśmiechnąłem się pod nosem, na myśl o pierwszych Świętach naszej małej piątki
<Gabi?>

Od Yuuki

Wędrówka na nowe tereny, wydawała się być dobrym pomysłem. Ale te dni, ciągnące się w nieskończoność... tak też minęło kilka miesięcy. Doszliśmy w końcu do naszego nowego domu. Wszyscy byli zmęczeni, ale szczęśliwi. A wędrówka, mimo to była fajnym przeżyciem. Spotkaliśmy dużo niebezpieczeństw, ale i fajnych miejsc. Ale ta która została osiedlona przez nas, była najlepsza!

Sprawdzałam właśnie tereny watahy. Może znajdzie się coś fajnego...jednak przerwało mi wycie. Czyjeś. Było blisko, więc czemu by się nie przywitać?

>Ktoś?>

Od Blusji

-Hrrrr...- jak co nocy chrapał mój jaguar.
Zatykałam uczy i próbowałam zasnąć. Jednak na nic.
-Luna! Ciszej!- wrzasnęłam. Pomimo to kot nadal smacznie spał.- Nie wytrzymam dłużej.-pomyślałam i wyszłam poza jaskinię.
-W ostatnich miesiącach sporo się działo. Ci kłusownicy, wycinanie lasów, przeprowadzka... Do tego jeszcze Netir mnie ofuknęła...
Rozmyślając usłyszałam czyjeś kroki. Jednak- kiedy śnieg się załamuje wszystko słychać.
-Kto tam?-spytałam.
<Ktosiu? Tylko nie Euphoria, tylko nie Euphoria...>

Od Gabrielle, cd. Anabeth

-Na zwiedzanie wyślę Netir i tę nową, Euphorię-odpowiedziałam jej, przerywając rozdzielanie zadań.
-Chciałabym coś odkryć.
-Możesz iść z nimi, Ann.
-Ale ja chcę spędzić czas z tobą!
Westchnęłam.
-Annie, jak skończę z robotą to możemy pójść i coś upolować. Ccesz?
-Chętnie-uśmiechnęła się- mogę ci jakoś pomóc?
-Nie... Chyba nie. Potem będziemy polować, więc chyba na razie masz wolne. Ale jeśli na prawdę chcesz zrobić coś produktywnego, to możesz iść i pomóc Mer w opiece nad szczeniętami.
<Ann?>

Od Anabeth

Wędrówka dobiegła końca. Głodowaliśmy, ale już jest okey. Rozpoczynamy nowe życie. Niektórzy z nas odeszli z naszej rodziny. Czekam na dalsze losy WSK.

- Gabi! Gabi!
- Coo??
- Pozwiedzamy tereny?
< Gaba? Przepraszam że takie krótkie ale mam dużo nauki i piszę na telefonie. .. >

Od Netir

Starałam się wybrać jak najwygodniejsze miejsce w zimowej jaskini. Podobała mi się okolica, więc żywiłam szczerą nadzieję, że to właśnie tu zostaniemy. Taka niezwykła podróż bardzo mnie fascynowała, ale zrobiła się już trochę monotonna. Po za tym, Dektyt i maluchy (które już sporo urosły), zaczynały się porządnie męczyć. Julia też chyba powoli nie dawała rady. Mimo częstych postojów wydawała się znużona i przemęczona dźwiganiem moich rzeczy. Oczywiście starałam się zapewnić jej kilka chwil na wybieganie się bez uprzęży, ale chyba jej to nie wystarczało...
Starałam się teraz o tym nie myśleć i być dobrej myśli. Przywiązałam ptaki do stojaka, rozłożyłam futra i  zawinęłam się w nie. Widziałam ogień tańczący na szklistych ścianach i sierści moich towarzyszy.
Najbardziej brakowało mi futra DarkRebell...
xXx
Poczułam zimny powiew na pysku. Nie chciałam odwijać się z tej przyjemnej, ciepłej osłonki. Naciągnęłam ją bardziej, kuląc się i chowając twarz pod futrem. Chciałam nadal spać, ale jeszcze bardziej przeszkadzały mi w tym rozentuzjazmowane głosy moich towarzyszy. Jęknęłam cicho i przycisnęłam łapami uchy.
-Netir! Rusz się, wstawaj!-usłyszałam czyiś bardzo radosny głos. Jeszcze bardziej mnie to zirytowało; jak oni mogą być tacy radośni, jak ja chcę spać?!
-Net? Halo, chodź poznasz kogoś!-głos się przybliżył, a jego właściciel zaczął mnie lekko szturchać. Warknęłam niechętnie, dając znać, że nie mam najmniejszej ochoty na poznawanie kogokolwiek.
-Blusji? Jakiś problem?
-Nie mogę jej dobudzić, Gabrielle. A to przecież ona ma się zająć...
-Nie przejmuj się. Następnym razem jak wystąpią jakieś problemy, po prostu zrób tak...
Poczułam jak coś gwałtownie zdziera ze mnie moje okrycie. Poczułam piekący chłód. Zerwałam się z pianą na pysku i wściekłością w oczach.
-Nigdy więcej tego nie rób! Nie mogę już się nawet porządnie wyspać? Co, tania siła robocza ja jestem? Wędrujemy już od kilku miesięcy, chcę mieć chociaż jeden dzień dla siebie...!
Umilkłam, kiedy zobaczyłam, kto przede mną stoi; Gabrielle patrzyła na mnie z chłodnym zdumieniem, a obok niej czekały jeszcze dwie postacie-Blusji, która lekko skuliła się w sobie przez moje wrzaski i pewna nieznana mi wadera. Sprzałam na alfę z lekkim wstydem i zażenowaniem, ale również i z ciekawością. Wyprostowałam uszy i opuściłam ogon.
-Przep... przepraszam Gabrielle-mruknęłam. Wilczyca lekko skinęła głową.
-To jest Euphoria. Dołączyła do watahy w nocy. Chciałabym, abyście nieco rozejrzały się po okolicy.
Skinęłam głową, spoglądając na nową członkinię. Podałam jej łapę.
-Netir-mruknęłam, uciekając wzrokiem. Nadal paliłam się ze wstydu, ale starałam się to ukryć.
-Euphoria-uścisnęła ją.
Poszłam odwiązać Dektyt od słupa i wyszłyśmy na zewnątrz jaskini.
<Euphoria?>

Od Gabrielle, cd. Soul

-Widzisz? Nie zgrywaj się, bo dostaniesz śniegiem w twarz-przeszłam koło Soul'a, ocierającego sobie mokry pysk i wdrapałam się na górkę koło Borisa. Przed moimi oczami ukazała się jaskinia. Krzyknęłam do Soul'a, a po chwili na wzniesieniu zaroiło się od ciekawskich wilków.
-Myślę, że zwiedzimy sobie okolicę, a ty się zatrzymamy-rzuciłam do mojego partnera i Borisa.
Rozłożyliśmy się w jaskini. Był jednak mały problem ze smokami-nie mieściły się w wejściu, więc zostały na dworze, pomrukując od czasu do czasu do siebie.
<Soul?>

Od Soul'a


Wskoczyłem na wielki głaz przeciągając grzbiet, po czym posłałem ciepły uśmiech partnerce, najstarszej córce i szczeniętom, które swoją drogą już urosły i są dosyć duże. Minęło dziewięć miesięcy, od kąd wyruszyliśmy w tą podróż. Wiele z nas zginęło, albo odeszło, pozostawiając tylko nieliczną grupkę. Westchnąłem cicho, zeskakując z kamienia i wyrównałem krok z Gabrielle, która prawie że, całą drogę była pozytywnie nastawiona, lecz szczerze mówiąc, sam czasami wątpiłem w sens naszej wyprawy. Ponownie się uśmiechnąłem do ukochanej, która mimowolnie go odwzajemniła
-Już niedługo- powiedziałem cicho i szturchnąłem ją nosem. Nagle poczułem, że w oberwałem czymś w pysk. Zwróciłem zdziwiony wzrok w tamtą stronę. Boris stał na jednej z górek i wskazywał na coś łapą.
<Gabi?>

piątek, 4 grudnia 2015

Od Euporii-jak dołąćzyłam do watahy?

Obudziłam się pod drzewem. W oddali ujrzałam ognisko, a przy nim 3 wilki. 1 z nich leżał-był pewnie osłabiony. Pozostali zaś mieszali w kociołku i co jakiś czas dorzucali rośliny. Patrzyłam na cały krajobraz doliny. Była piękna-jak z bajki. Nagle przede mną stanął jakiś wilk. Złapał mnie, a js próbowałam uciekać. Niestety był silniejszy. Zaciągnął mnie przed oblicze alphy. Piękna wilczyca zapytała się mnie:
-Kim jesteś?
-Mam na imię Euphoria. Od dawna obserwuję Twoją watahę i chciałabym do niej dołączyć.

czwartek, 3 grudnia 2015

Lita obecnosci

 Zostają
 -Boris
 -Ti-enne
 -Gabrielle
-Yato
-Yuuki
-Soul
-Mer
-Netir
-Blusji
-Anabeth
-Toshiro
-Keazan
Odchodzą:
-Tyon
-Archer
-Asuna
-Selene
-Tsukiyo
-Marry
-Kurama
-Ichi
-Wenox
-Reeve
-DarkRebell
-Talia
-Sierra
-Clarie
-Tseze
-Nanede
-Ireh
-Iberis
-Wenox
-Forte
Podsumowanie:
Wadery: 7
Basiory: 5
Razem: 12 z 39
Szczeniąt: 8 (odchodzą wilczęta Archa i Hikari)

sobota, 28 listopada 2015

Powitajmy Euphorię!

Nowe wilki będą dodawane na bieżąco, abym nie miała potem z nimi problemu. Powitajmy zatem Euphorię-nowego wilka w WSK!
https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQ-TN_P9fCUnmRHoP186ARyf5PCcxyC4s34vMYUkLTM6yqDBoZH 

Korzystając z posta ogłoszeniowego, chcę powiadomić o paru istotnych zmianach:
-zostaną dodane etykiety (nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale na pewno mi się jakoś uda przydzielić te 2000 postów)
-Wataha zostanie oficjalnie ,,otworzona" 5.12 br. Czyli w swoją rocznicę. Proszę, aby każdy miał na tę okazję przygotowane opowiadanie o przeprowadzce i osiedleniu się w nowym miejscu

niedziela, 22 listopada 2015

Sojusze

Większość sojuszów anulowałam, ale przyjęłam za to dwa nowe:
http://wrzucaj.net/images/2015/09/07/Bez_nazwy-2.png
 Oraz
watahakarmazynowejnocy.blogspot.com/

sobota, 21 listopada 2015

Wataha będzie odnawiana

Wiem, że nie ogłaszałam nigdy zawieszenia watahy. Ale tak na prawdę nie planowałam już nic tu pisać. Ale sentyment zwyciężył. I tak, tuż przed pierwszą rocznicą, WSK wznawia swoją działalność. Zmienione zostanie wszystko: od świąt po tereny.
Więc, mam nadzieję, że powrócą stare czasy <3
~Gabrielle

wtorek, 18 sierpnia 2015

Od Gabrielle, cd. Boris

Przetarłam oczy.
-Dla nas to będzie szmat drogi. Nie wątpię w umiejętności Yukiego, ale... czy nie zleci ci na to zbyt dużo?
-Bez obaw! Dam sobie radę. Wrócę za...
-Lepiej to sobie policz bracie. Bądź co bądź, jesteś wysoko i musimy cię mieć tu i teraz-powiedział Soul, zmierzając do pokoju maluchów, z którego dobiegały piski.
-Masz moje zezwolenie. Ale musisz się sprężyć-powiedziałam. Mer nadal maltretowała, teraz już martwego, pająka.
<Boris?>

Od Borisa, cd. Gabrielle

-Trzeba zgromadzić jakieś zapasy. Ile mamy czasu?
-Nie wiem. Ale bardzo mało-spojrzała na mnie smutnymi oczami.
-Wszystko będzie dobrze. Spróbuję pomóc wam jak tylko mogę. Zaraz osiodłam Yukiteru i postaram się jakoś ogarnąć tą sytuację. Później najprawdopodobniej wezmę się za jakieś zapasy. Jak czuje się Mer?
-Jak na razie dobrze się trzyma.
-Bynajmniej to.. Nie było mnie tak długo bo musiałem się jakoś zebrać po tych wszystkich wydarzeniach.. Jest dużo nowych twarzy których nie znam. Ale postaram się jakoś nawiązać z nimi jakikolwiek choć najmniejszy kontakt. Choć pewnie jak zawsze Ichi będzie sprawiał problemy..
-Myślę, że Ichi choć w takiej sytuacji będzie poważny.
-Miejmy nadzieję.. Gabrielle mam ostatnie pytanie.
-Tak?
-Mogę wylecieć poza tereny aby zobaczyć jaka jest sytuacja w miejscu do którego będziemy wędrować?
<Gab? >

niedziela, 16 sierpnia 2015

Od Soul'a cd Gabrielle

Wziąłem głęboki wdech
- Tyle tego jest...- szepnąłem, a wadery na mnie spojrzały
xXx
Otworzyłem niechętnie oczy, a pierwsze co ujrzałem to Gabrielle, która spała na jednym ze zwoi z rozdziawionym pyskiem. Rozejrzałem się do okoła. Mer spała na ziemi z głową pod skórą. Szturchnąłem nosem partnerkę, lecz Gabrielle wyraźnie nie miała ochoty wstawać. Nagle obok mnie pojawiła się moja córka
- Już nie śpisz?- zapytałem, a młoda pokręciła głową
- Tato... Boję się...
< Gabi?>

Od Gabrielle, cd. Boris

-Zapraszam cię do mnie. Net, możesz iść z nami.
uszyliśmy do mojej jaskini. W lesie panowała cisza, tylko nas było słychać.
Widziałam smutek w oczach Netir, kiedy patrzyła na ciche gniazda.
Widziałam niepokój na twarzy Borisa, kiedy strzygł uszami w poszukiwaniu jakiegokolwiek odgłosu.
Westchnęłam. Weszliśmy do jaskini. Nawet szczenięta siedziały u siebie bez głosu. Soul siedział przy papierach, a Mer bawiła się, męcząc pająka, który spadł z sufitu. Ledwo omiotła nas spojrzeniem i spuściła głowę, udając zainteresowanie uciekającym pajęczakiem. Boris położył uszy po sobie i zwiesił oczy.
-No więc tak. Netir przekazała mi wiadomość, że ludzie planują wyciąć lasy-rozłożyłam mapę-wytną całe nasze tereny, całe tereny sąsiednich watahy i będą drążyć aż do podnóża gór.
-Przecież to kawał drogi!
-Tak. Zwierzęta chcą albo zabić, albo oddać do rezerwatów. Aby tego uniknąć, musimy się wyprowadzić.
<Boris?>

Od Boris, cd. Netir

-Ichi, mógłbyś choć raz zachowywać się normalnie?
-Oczywiście-podbiegł do mnie a jego łapy zakleszczyły się na mocnym uścisku.
-Ichi..
-Tak?
-Łapy przy sobie-spojrzałem na niego z zażenowaniem.
-Boriś nie musisz się tak zawstydzać-oznajmił,chichocząc.
-Chciałbyś.
-Bardzo-puścił mi oko.
-Eh, Ichi kiedy będziesz w końcu normalny?
Odwróciłem się w stronę Netir. Przysłuchiwała się naszej bardzo poważnej dyskusji z mało wyraźnym uśmiechem.
W końcu dotarliśmy do jaskini Gab Wszyscy zebrani przysłuchiwali się jej wypowiedzi.
-O, Boris w końcu dotarł-nagle jej wzrok spoczął na mnie.
-Dużo nowych wilków pewnie jeszcze go nie poznało. To Boris. Ma trzy lata i jest gammą. Jest z nami praktycznie od samego początku. Możecie do niego przyjść z każdym problemem. Prawda?
-Oczywiście. Mam nadzieję tylko że nie przestraszycie się mojego towarzysza...
Ichi już siedział przy kilku nowych wilkach i opowiadał im o tym jak wielkie uczucie do nich żywi.
-Ichi do nogi...
Basior spojrzał na mnie po czym ruszył wolnym krokiem w moją stronę.
-To Ichi pewnie też nie mieliście jeszcze nie przyjemności go poznać i wam zazdroszczę.. Postaram się aby nie uprzykrzał wam życia..
-Jest zazdrosny-Ichi pokazał mi język.
-Eh, to na tyle. Gabrielle możemy porozmawiać w cztery oczy?Gdyż jestem trochę nie wtajemniczony..
<Gab?Netir? >

czwartek, 13 sierpnia 2015

Od Netir, cd. Boris

Ichi wparował tu, nawet nie wiem skąd. Kiedy odlepił się od Borisa, przysunął się do mnie, cmokając mnie głośno w policzek.
-Netir!
-Ichi...-objęłam go jedną łapą na krótki moment. W sumie dało się go lubić... Na swój sposób był normalny...-idziesz z nami na zebranie? Ah, no i Boris, wszystkiego naj-jego też uściskałam
-Dzięki-mruknął
-Zabranie! Tyle wilków do kochania w koło!-Ichi'emu zaświeciły się oczy.
-Tak, właśnie. Idziesz?
-Oczywiście, że tak, panienko!
Ruszyliśmy więc tym razem we trójkę. Ichi cały czas coś gadał, zachodził znienacka króliki i je tulił, gadał z ptakami... Uśmiechnęłam się mimowolnie. Ciekawe co musiał czuć taki zajączek, kiedy przytulał się do niego potencjalny konsument?

<Boris, Ichi?>

Od Borisa, cd. Netir

-C-co?
Mam się wynieść z miejsca które jest dla mnie wszystkim?!Nie..Nie to nie może być prawda..
-Mamy bardzo poważne problemy i dla naszego bezpieczeństwa zostaliśmy do tego zmuszeni..Dużo wilków ostatnio odeszło przez co jest duży bałagan w papierach. Jedyne co powinno nas radować choć raczej już się nie przyda to informacja że jelenie wróciły.
Netir zawsze była poważną osobą. Jednak teraz wydawało mi się iż spogląda na mnie z żalem. Spojrzałem w jej stronę.
-Już tam idę.
Wstałem i powoli ruszyłem do wyjścia za waderą. Czemu nigdy nie mogę wieść spokojnego życia? Czym sobie na to zasłużyłem? Wiem że nigdy nie byłem do końca szczery.. Jednakże chciałem dla wszystkich dobrze.
-A właśnie. Jak tam ci idzie trening Yukiego?
-Dobrze. Jego zachowanie znacznie się poprawiło.
-Jak ma się dobrego trenera to można wszystko.
Nagle usłyszałem czyjeś sapanie. Ktoś biegł w moją stronę z tyłu. Poczułem jak wielkie łapy obejmują mnie od tyłu.
-Wszystkiego najlepszego Borisie-usłyszałem ciepły głos Ichi'ego.
Jedyną osobą którą pamięta o moich urodzinach Ichi? Zaskakujące. Jednakże bardzo miłe. Nigdy nie uważałem Ichi'ego za złą osobę. Wręcz za bardzo ciepłą istotę, która po prostu chce czuć się choć w niewielkim stopniu kochana.
-Dziękuję iż pamiętałeś-odwróciłem się w jego stronę i wysłałem mu czuły uśmiech.
-Boris.. Jak mógłbym zapomnieć o urodzinach osoby którą kocham?
Jego szeroki uśmiech sprawił iż poczułem dziwne ciepło.
<Netir?>

środa, 12 sierpnia 2015

Od Netir, cd. Boris

Zmarszczyłam brwi.
-Gabrielle kazała przekazać, że jest zebranie. Odnośnie wyprowadzki-mruknęłam i miałam zamiar wyjść, gdy ktoś złapał mnie za łapę.
-Jakiej wyprowadzki?
-Wynosimy się na inne tereny. Więcej będzie na zebraniu.
Chyba raczej nie spodziewał się takiej informacji...
<Boris?>

Od Borisa

Zawsze byłem osobą którą radowało najbardziej swoje własne towarzystwo i cisza. Jednakże czasami trzeba było pofatygować się do jakiejś innej żywej istoty aby nie zwariować w tym chorym wymyśle kogoś z góry zwanym życiem.. Wiele innych wilków zadaje mi pytanie typu: "jak układa się w twoim związku?". Zawsze muszę patrzeć na to zażenowane i jednocześnie zaskoczone mą odpowiedzią spojrzenie. Każdy dziwi się że nasz związek trzyma się dalej. Zawsze ma odpowiedź brzmi "nie wiem" lub "nie widzimy się zbyt często" .A czemu tak jest? To wina mego charakteru i niczego więcej. Nigdy na nią nie zasługiwałem i prawdopodobnie nigdy nie będę. Powinna znaleźć sobie jakiegoś dobrze urodzonego basiora z innej watahy...Najlepiej alfę. Ja jestem zwykłą gammą i to bez większych ambicji czy pomysłu na życie. Zawsze ubolewałem nad moimi problemami z nawiązaniem jakichkolwiek znajomości. Jedynym moim towarzyszem był Yuki. Diametralnie się zmienił. Chyba zrozumiał moją sytuacje. Ponowny raz życie zaczęło wydawać mi się zbyt trudne a jakiekolwiek cele wręcz nie osiągalne. Często próbował mnie zachęcić to zabawy z nim czy nawet wyściubienia nosa z jaskini. Moją odpowiedzią najczęściej było poklepanie go po głowie i zwyczajne : "może jak będę miał humor i chęci". Z jaskini wychodziłem jedynie wtedy gdy musiałem udać się gdzieś w sprawach służbowych czy po jedzenie. Kilka razy zdarzyło mi się odwiedzić Keaezana lecz trwało to jakieś pięć minut po czym ulatniałem się niezauważony. Byłem egoistą. To była maska. Mówiłem że nie chcę nikogo. Kłamstwa.. Czemu ich tak nadużywam? To mój zły nawyk. Niech ktoś mnie zaczepi .Niech Gabrielle czy Ann przyjdzie do mnie i zacznie nawijać na temat nowych wilków. Niech Soul opowie mi o wszystkim co się działo. Ktokolwiek. Upadłem na ziemię. Nie daję sobie rady z własnym życiem. Nagle poczułem czyjś dotyk na mojej łapie. Nie mogłem rozpoznać czyj głos do mnie przemówił. Dawno z nikim się nie spotykałem...Nawet nie zamieniłem zwykłego słowa przywitania..
-Nic się panu nie stało?
-Wyjdź.
<Ktoś?>

Boris popada w deprechę :/ Grejt

wtorek, 11 sierpnia 2015

Od Gabrielle, cd. Soul

-Ale trzeba wszystko dokładnie zaplanować... No wiesz, ilość mięsa, futer... Eliksiry, całe zapasy OK, towarzysze, jedzenie dla nich...
-Po co nam Odłamki Księżyca?
-Zawsze się przydają...
-A idziemy daleko?
-Ta... Wycinają większą połowę lasu...
-Połowy są zawsze rów...
-Cicho Mer! Idziemy daleko, będziemy pewnie musieli polować w drodze...
<Soul?>

Od Gabrielle, cd. Blusji

Przetarłam łapą oczy. Braven ostatnio złapał jakiegoś syfa i przyniósł to do domu, więc reszta również zachorowała... A do tego ta wyprowadzka... Przez ostatnie dwie doby spałam jedynie cztery godziny.
-Wiem, słyszałam. Dlatego nie chcę, żeby i nas to spotkało.
-Ja nie opuszczę watahy. Będę z wami-położyła łapę na moim ramieniu.
Uśmiechnęłam się.
<Blusji?>

niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Gabrielle, cd. Ti-enne

-Przenosimy watahę.
-Co?!
-Ludzie wycinają las. Musimy się chronić. Odejdziemy stąd.
-Ale... Jak?
-,,Potrzebują" miejsca. Zabijają większość zwierząt leśnych, a niektóre wywiozą do parków narodowych. Dlatego się zbieramy. Niedługo zostanie to ogłoszone reszcie.
<Ti?>

sobota, 8 sierpnia 2015

Od Ti-enne

Szłam sobie spacerkiem po terenach watahy. Przechodziłam właśnie obok jaskini alf, gdy usłyszałam histeryczny śmiech. Wbiegłam do środka.
- Czy coś się stało? - zapytałam niepewnie. Odpowiedziały mi trzy spojrzenia.
- Można tak powiedzieć - odparł Soul. Milczałam. Panował ten rodzaj ciszy, który dzwoni w uszach. Patrzyłam na każdego wilka z niepokojem. W końcu odezwała się Gabrielle:
-...

<Gabi? Co się tu dzieje? Nie było mnie może z dwa tygodnie, a tu wyprowadzka?>